W kancelarii premiera trwają pracę nad zmianą regulacji dotyczących urzędników. Tym razem chodzi o przygotowanie dedykowanego tylko im kodeksu administracyjnego.
Dobrosław Dowiat-Urbański, szef służby cywilnej w wywiadzie dla DGP oficjalnie zaprzecza, aby kodeks urzędniczy był w ogóle w kręgu zainteresowania pracowników kancelarii premiera. Co innego wynika jednak z naszych nieoficjalnych informacji.
– W KPRM wciąż trwają prace nad uregulowaniem wszystkich spraw związanych z urzędnikami – rządowymi, ale też samorządowymi. Teraz pojawiła się koncepcja, aby nie była to ustawa o służbie publicznej, ale swego rodzaju kodeks administracyjny – mówi DGP jeden z pracowników Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. I dodaje: – Część przepisów, które dotyczą bezpośrednio urzędników, miałaby być wyjęta z kodeksu postępowania administracyjnego i włączona do nowego kodeksu administracyjnego, w którym byłoby uregulowane prawo materialne.
Dla części ekspertów tego typu propozycja to dobre rozwiązanie.
– Bardzo fajny pomysł. Obecnie, aby ustalić podstawę prawną działania urzędnika, muszę sięgać do pięciu różnych ustaw – podkreśla dr Joanna Wegner-Kowalska z Katedry Postępowania Administracyjnego Porównawczego Uniwersytetu Łódzkiego.
– Wprowadzenie kodeksu administracyjnego, w którym byłyby uregulowane wszystkie sprawy związane z prawami i obowiązkami urzędników, forsował swego czasu śp. Janusz Kochanowski, były rzecznik praw obywatelskich – przypomina.
Profesor Jolanta Itrich-Drabarek, były członek Rady Służby Cywilnej, autor komentarza do ustawy o służbie cywilnej, uważa jednak, że urzędnikom bardziej potrzebne są jednolita pragmatyka dotycząca zatrudnienia i wynagrodzenia oraz swoboda przepływu między urzędami różnego szczebla, niż przepisy związane np. z trybem postępowania wobec petentów.
– Na niezwłoczne uchylenie zasługuje także ustawa z 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych, która reguluje i promuje osoby, które pracowały w urzędach za czasów PRL – apeluje.
Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, do pomysłu napisania kodeksu administracyjnego podchodzi jednak sceptycznie. Jego zdaniem nie przyniesie on nic dobrego dla jego adresatów.
– Ekipa rządowa na wszystkich szczeblach administracji polikwidowała konkursy i wprowadziła powołania, które umożliwiają obsadzanie stanowisk kierowniczych swoimi ludźmi według niejasnych kryteriów – mówi Jerzy Stępień.
– Śmiem wątpić, że komukolwiek w kancelarii premiera będzie się chciało rzetelnie zreformować pragmatyki urzędnicze. Jedynym pretekstem do wprowadzenia nowej ustawy dla wszystkich urzędników byłaby chęć pozbycia się części tych z niższego szczebla – podkreśla.
Również prof. Maria Gintowt-Jankowicz, była dyrektor KSAP i sędzia TK w stanie spoczynku, uważa, że prawo administracyjne jest tak rozbudowane, że stworzenie na jego bazie kodeksu administracyjnego jest praktycznie niemożliwe. – Również kancelaria premiera może sobie z tym nie poradzić – zauważa.
Pomysł jednolitego kodeksu dla wszystkich urzędników pojawił się już w latach 90. Swego czasu inicjatorem zmian był prezydent Bronisław Komorowski. O potrzebie takiej modyfikacji przepisów wielokrotnie mówiła także obecna ekipa rządowa. Jak na razie na zapowiedziach się skończyło.
Wygrywa silne lobby urzędnicze, które przekonuje do nielikwidowania ustawy z 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych (t.j. Dz.U. z 2016 r., poz.; 1511). Tej samej, która wciąż pozwala zatrudniać bez konkursów w Kancelarii Sejmu, Senatu lub Prezydenta. Dokładnie rok temu w KPRM odbyła się duża konferencja z udziałem kluczowych urzędników i naukowców, którzy potwierdzili wolę rządu do wprowadzenia jednolitego kodeksu urzędniczego. Na fali krytyki ze strony opozycji i zarzutów, że to próba wymiany urzędników na swoich, wstrzymano wtedy dalsze prace. – Znów ruszyły, ale decyzja w jego sprawie i tak zapadnie poza kancelarią premiera – twierdzi nasz informator.