Dobra wiadomość dla firm, gorsza dla pracowników. Rząd zaproponował, aby przyszłoroczne wynagrodzenie minimalne wzrosło o 80 zł i wyniosło 2080 zł. Z kolei stawka godzinowa dla zleceniobiorców i samozatrudnionych ma być wyższa o 50 gr (13,50 zł). Takie propozycje podwyżek przyjęto na wczorajszym posiedzeniu Rady Ministrów.
Wspomniane kwoty są niższe od tych proponowanych przez resort pracy. Wprowadzenia jeszcze wyższych stawek domagały się związki zawodowe (NSZZ „Solidarność” – 2160 zł, a OPZZ i FZZ – 2220 zł). W zeszłym roku rząd przelicytował nie tylko resort pracy, ale i związkowców – podwyższył płacowe minimum z 1850 zł do 2000 zł (związki domagały się podwyżki do 1970 zł). W tym roku znacznie bliżej mu do pracodawców, którzy wspólnie proponowali podwyżkę w wysokości 50 zł (Pracodawcy RP, Konfederacja Lewiatan, BCC i Związek Rzemiosła Polskiego).
– Wzrost płacy minimalnej musi uwzględniać zarówno interesy pracowników, jak i firm. Poziom inwestycji jest zdecydowanie za niski i ta decyzja ma nie zniechęcić do nich przedsiębiorców – tłumaczy Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan (KL).
W uzasadnieniu swojej decyzji rząd podkreśla, że sytuacja ekonomiczna Polski pozwala na zrównoważone podnoszenie płacy minimalnej, adekwatnie do wzrostu gospodarczego i wzrostu produktywności pracy oraz spadku bezrobocia.
– Rząd zrozumiał, że ubiegłoroczna podwyżka była zbyt wysoka – prawie trzykrotnie wyższa od wzrostu wydajności pracy. Teraz stara się złagodzić jej skutki – uważa ekspert KL.
Związkowcy inaczej jednak oceniają wczorajszą decyzję RM. – W zeszłym roku rząd podwyższył płacę minimalną o 8 proc., a w tym roku proponuje tylko 4 proc., choć sytuacja gospodarcza jest lepsza. Dodatkowo udział płac w PKB spada, więc wynagrodzenia realnie nie rosną – wskazuje Jan Guz, przewodniczący OPZZ.
Podkreśla, że bezrobocie jest na rekordowo niskim poziomie, PKB rośnie w szybkim tempie, a prognozowany wzrost przyszłorocznego przeciętnego wynagrodzenia (4,7 proc.) jest wyższy od proponowanej podwyżki płacy minimalnej (o 0,7 pkt proc.). Oznacza to, że w przyszłym roku relacja tej ostatniej do średniej pensji nie tylko nie będzie rosnąć, ale zacznie spadać. Już teraz związkowcy zapowiadają protesty w razie braku znaczących podwyżek w tak dobrych warunkach gospodarczych.
– Załogi upomną się o wyższe wynagrodzenia – przestrzega Jan Guz.
Wszystkie strony mają jednak jeszcze czas na negocjacje. Przyjęta przez rząd propozycja trafi teraz do Rady Dialogu Społecznego (do 15 czerwca). Od tego momentu RDS będzie miała 30 dni na wynegocjowanie wspólnego stanowiska.
– Przypomnę: 2080 zł to nie jest jeszcze ostateczna wysokość przyszłorocznej płacy minimalnej. To propozycja rządu. W rozgrywce o podwyżki wszystkie strony zawistowały i przyszedł czas na rozmowy – tłumaczy Marek Lewandowski, rzecznik Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
Różnice w kwestii wzrostu płac i świadczeń na obecnym etapie są jednak tak duże, że zawarcie kompromisu pomiędzy wszystkimi stronami nie będzie łatwe. W razie braku porozumienia wysokość podwyżki samodzielnie ustali Rada Ministrów (do 15 września).