Niskie bezrobocie i niewysokie pensje oferowane urzędnikom samorządowym sprawiają, że mniej osób jest zainteresowanych pracą w budżetówce, gdzie co roku przybywa kilka tysięcy miejsc pracy.
Zatrudnienie i wynagrodzenie w administracji / Dziennik Gazeta Prawna
Na koniec 2016 r. w administracji samorządowej było zatrudnionych 265 tys. osób. To o 2,5 tys. więcej niż w poprzednim roku. Tak wynika z najnowszych danych opublikowanych przez GUS. Tendencja wzrostowa utrzymuje się od 2011 r. Włodarze tłumaczą, że to efekt nowych zadań zlecanych przez rząd.
Nowe zadania
W gminach zatrudnienie na koniec ubiegłego roku w porównaniu z grudniem 2015 r. wzrosło o 1,5 tys. etatów. W powiatach w tym okresie przybyło 500 nowych miejsc. Taki sam wzrost odnotowały urzędy marszałkowskie.
Michał Piotrowski z urzędu miasta w Gdańsku tłumaczy, że w ich przypadku trzeba było zwiększyć liczbę etatów w poszczególnych wydziałach, aby zapewnić mieszkańcom sprawną i terminową obsługę. Podobne tłumaczenie usłyszeliśmy w Szczecinie. – Zwiększenie liczby etatów podyktowane jest stałym podnoszeniem jakości usług świadczonych na rzecz interesantów. Uruchomiliśmy telefoniczne centrum obsługi mieszkańców – mówi Dariusz Sadowski z tamtejszego urzędu.
Inni tłumaczą się zobowiązaniami i przepisami.
– Nieznaczny wzrost zatrudnienia związany był z koniecznością przyjęcia osób kończących staż absolwencki. Musimy im zagwarantować pracę przez okres od 3 do 6 miesięcy. Dotyczy to 20 osób, które zajmują głównie stanowiska pomocnicze – wyjaśnia Beata Górka, rzecznik prasowy marszałka województwa lubelskiego. A Tomasz Grudziak, sekretarz województwa wielkopolskiego, wylicza, że wzrost zatrudnienia spowodowany był zwiększonym zakresem zadań związanych z realizacją programów unijnych w nowej perspektywie 2014–2020.
Lubuski Urząd Marszałkowski w ubiegłym roku nie zwiększał zatrudnienia. W tym roku taka sztuka już mu się nie uda. – Przyjęliśmy 12 osób na stanowisko pracownika ochrony. Po szczegółowej analizie kosztów zdecydowaliśmy się na zatrudnienie takich osób na umowę o pracę, a nie korzystanie z firm zewnętrznych – wyjaśnia Katarzyna Turczyniak, dyrektor departamentu administracyjno-gospodarczego Lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego.
– Nieznaczny wzrost zatrudnienia wynika z przejęcia zadań związanych z gospodarką odpadami komunalnymi, którymi wcześniej zajmowała się miejska spółka, i ze wzrostu liczby osób zatrudnionych na zastępstwa za pracowników przebywających na długotrwałych absencjach – wyjaśnia Włodzimierz Tutaj, rzecznik prezydenta Częstochowy.
Mało kandydatów
Jednak okazuje się też, że chętnych do urzędniczej pracy jest coraz mniej. A jeśli się zgłaszają, to ze słabymi kwalifikacjami. W efekcie coraz częściej konkursy na poszczególne stanowiska nie są rozstrzygane.
– Jest mniej osób składających aplikacje w naborach. W zależności od stanowiska oraz wydziału można mówić o zmniejszeniu nawet do około połowy liczby składanych ofert – zauważa Joanna Bobowska z urzędu miasta w Lublinie.
– Największym wyzwaniem jest pozyskanie pracowników z wykształceniem technicznym, w tym zwłaszcza informatycznym, elektronicznym, elektrotechnicznym, sanitarnym oraz osób posiadających uprawnienia z danej branży, np. uprawnienia geodezyjne czy budowlane – wyjaśnia.
A Agnieszka Witalec, kierownik wydziału kadr urzędu miasta w Rzeszowie, dodaje, że nawet jeśli kandydaci przedkładają odpowiednie dokumenty potwierdzające ich kwalifikacje, to coraz częściej komisje konkursowe obnażają ich brak doświadczenia i wiedzy.
Trudności z naborami mają też urzędy marszałkowskie. – Problemem jest pozyskanie pracowników o bardzo specjalistycznych kwalifikacjach, np. z dużym doświadczeniem w zakresie pozyskiwania funduszy unijnych – mówi Tomasz Leyko, rzecznik marszałka województwa podkarpackiego.
(Nie)przyjazne bezrobocie
Samorządy uważają, że to niskie bezrobocie sprawia, że administracja nie jest tak atrakcyjna dla osób wykształconych i z odpowiednim doświadczeniem.
– Rynek pracy w naszym mieście jest trudnym rynkiem dla pracodawcy. Stopa bezrobocia na koniec marca 2017 r. wynosiła w Katowicach 2,9 proc., urząd utracił więc najważniejsze dla samorządu atrybuty oferowane pracownikom, jakimi były wypłacane terminowo wynagrodzenie i stabilizacja zatrudnienia. Te elementy przy wcześniejszych, wyższych stopach bezrobocia były atrakcyjne – wyjaśnia Dariusz Czapla z urzędu miasta w Katowicach. – Osoby poszukujące w tej chwili pracy kierują się wysokością wynagrodzenia, możliwością awansu, pytają o ścieżkę kariery, możliwość korzystania ze szkoleń oraz innych bonusów – dodaje.
Te obserwacje potwierdzają eksperci.
– Niemal zasadą jest, że jeśli na rynku pracy dzieje się dobrze, to mało kto jest zainteresowany pracą w budżetówce. Pod koniec 2009 r., gdy bezrobocie sięgało 12 proc., urzędy nie miały większych problemów ze znalezieniem odpowiednich kandydatów do pracy – wylicza dr Stefan Płażek, adwokat adiunkt z Katedry Prawa Samorządowego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Według niego urzędy muszą oferować wyższe zarobki, aby przyciągnąć specjalistów.
Podobnego zdania są samorządowcy, ale większość z nich nie ma na to pieniędzy.
– Atrakcyjność pracy w samorządzie niewątpliwie ogranicza budżet na wynagrodzenia. W wielu przypadkach oczekiwania dotyczące wynagrodzenia wysoko kwalifikowanego kandydata rozmijają się z możliwościami pracodawcy samorządowego – mówi Katarzyna Turczyniak. Tłumaczy, że ograniczenia płacowe są również jedną z głównych przyczyn odejść z pracy w samorządzie wysokiej klasy specjalistów, którzy w prywatnych firmach otrzymują znacznie wyższe wynagrodzenia.
– Aby praca w samorządzie była bardziej atrakcyjna, należałoby podjąć wiele działań wizerunkowych, prezentujących pracę w administracji jako interesującą, dającą możliwość rozwoju, stabilizację finansową oraz poczucie misji w pracy na rzecz lokalnej społeczności – kończy Włodzimierz Tutaj.