Każdy, kto pracował przed 1990 r. w organach bezpieczeństwa, a dzisiaj jest zatrudniony w urzędzie publicznym, zostanie poddany specjalnej procedurze oceny i być może zwolniony. Posłowie PiS zgodnie uważają, że szeroka lustracja powinna objąć wszystkich pracowników administracji państwowej. Tym samym przychylają się do propozycji Solidarności.

Urzędnicze związki zawodowe sympatyzujące z PiS chcą, aby rząd przeprowadził szeroką akcję lustracyjną w administracji państwowej. Żądają, aby wszystkich zatrudnionych przed 1990 r. w organach bezpieczeństwa, a zatem w Milicji Obywatelskiej, Służbie Bezpieczeństwa, wywiadzie, kontrwywiadzie i wojskowych służbach specjalnych, można było zwolnić lub zaproponować im inne, znacznie gorsze warunki pracy i płacy.

– Szacujemy, że osób ze wstydliwą przeszłością w służbach jest dzisiaj w administracji nawet 40 tys. Część z nich, jeśli się przyznała do współpracy, w dalszym ciągu pracuje, bo przepisy niestety na to pozwalają. Wiem, że występując z taką inicjatywą, narażam życie, ale trzeba wreszcie zrobić z tym porządek – mówi Robert Barabasz, szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”.

Potwierdza, że jego organizacja zamierza na początku maja wystąpić do premiera i posłów PiS o przeprowadzenie takiej lustracji.

– W pełni popieram inicjatywę Solidarności, by z częścią urzędników się pożegnać. Tego typu weryfikacja powinna być przeprowadzona już na początku lat 90. – twierdzi Piotr Uściński, poseł PiS, były starosta wołomiński. Dodaje, że jego ekipa nie będzie blokowała tej inicjatywy.

Tadeusz Woźniak, poseł PiS, przewodniczący Rady Służby Publicznej, uważa, że jest grzechem zaniechania, iż przez tyle lat od pierwszych częściowo wolnych wyborów nikt nie rozprawił się z takimi ludźmi. Również jego zdaniem propozycja Solidarności spotka się z pozytywnym odzewem PiS. Kancelaria premiera czeka na pismo w tej sprawie od NSZZ.

Związkowcy chcą, aby możliwość rozwiązania umowy z byłymi współpracownikami służb istniała nie tylko wobec pracowników administracji rządowej, lecz także samorządowej.

Funkcjonariusze i współpracownicy komunistycznego aparatu bezpieczeństwa nie będą mogli pracować w dyplomacji. Takie zmiany przewiduje projekt noweli ustawy o służbie zagranicznej, który w połowie marca został przyjęty przez rząd. Na podstawie tej nowelizacji w ciągu sześciu miesięcy od wejścia w życie zmian ma się dokonać przegląd kadr. Części z tych osób mogą zostać zaproponowane nowe warunki pracy, a z pozostałymi z mocy prawa zostanie rozwiązane zatrudnienie. Takiego samego rozwiązania domagają się urzędnicze związki zawodowe dla całej budżetówki.

– Będziemy się domagać od pani premier, aby takie rozwiązanie było wprowadzone dla całej administracji publicznej, w tym rządowej i samorządowej. Jeszcze w tym tygodniu chcemy przygotować stosowną uchwałę w tej sprawie – mówi Robert Barabasz, szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”.

Według niego jest dość mądrych i młodych ludzi, którzy mogliby zająć miejsce osób z niechlubną przeszłością. Związkowcy szacują, że samych wysokich funkcjonariuszy państwa współpracujących ze służbami jest około 3 tys. (tych, którzy się do współpracy przyznali, i tych, którzy tego nie zrobili). Jako przykład podaje byłego już wiceprezydenta Łodzi.

– Wraz z nim z pracy w samorządzie odeszło siedmiu kolegów, którzy byli jego współpracownikami – dodaje Barabasz.

Obecnie przepisy pozwalają takim osobom w dalszym ciągu pracować w administracji publicznej. Podlegają oni jedynie niewielkim ograniczeniom płacowym.

Zgodnie bowiem z ustawą z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1345 ze zm.), członkowie korpusu, którzy pracowali w partii komunistycznej (Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej), jak również w organach bezpieczeństwa państwa w latach 1944–1990, nie mogą tego okresu wliczać do dodatku stażowego, który maksymalnie może wynieść 20 proc. po 20 latach pracy, do nagrody jubileuszowej, a także odprawy. Podobne rozwiązanie funkcjonuje w ustawie z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 902 ze zm.). Z kolei w ustawie z 16 września 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych (t.j. Dz.U. 2016 r. poz. 1511 ze zm.) nie ma tego typu ograniczeń. Tam okres współpracy ze służbami bezpieczeństwa wlicza się do odprawy, nagrody jubileuszowej czy też dodatku stażowego.

– Zdecydowanie nie powinno być takich różnic między poszczególnymi pragmatykami urzędniczymi. Dlatego też przy okazji ewentualnej lustracji wszystkich urzędników, należałoby ujednolicić te przepisy – mówi prof. Bogumił Szmulik, ekspert ds. administracji publicznej.

Przekonuje, że lustracja wśród urzędników powinna się dokonać na początku lat 90., a nie dopiero teraz.

– Nie żal mi UB, ale zmiana ustrojowa nastąpiła prawie 30 lat temu. Trzeba oszacować, czy zmiana przepisów jest racjonalna, a przede wszystkim ile jeszcze takich osób jest. Jeśli niewiele, to nowelizacja przepisów będzie miała rangę symboliczną i świadczącą o nieudolności poprzednich ekip rządzących – mówi dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Katedry Prawa Samorządowego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Tłumaczy, że przepisy można zmienić, ale trzeba sprawdzić ich zgodność z konstytucją. Przypomina też, że orzecznictwo sądów stoi na stanowisku, że przyczyny ewentualnego wypowiedzenia umów takim osobom muszą mieć związek z wykonywaną pracą.

– Może to dotknąć znacznej grupy osób powyżej 50. roku życia. A zatem często doświadczonych urzędników. O tym należy pamiętać, nie da się budować nowoczesnego aparatu urzędniczego poprzez rewolucje. Tylko ewolucja i stopniowa wymiana kadry ma sens. To, co jest potrzebne strukturom państwa, to stabilizacja – przekonuje Bartosz Bator, adwokat z kancelarii adwokackiej BBP.

– Należy też rozróżnić dwie grupy osób: takie, które pracowały czy współpracowały z aparatem bezpieczeństwa, i takie, które tylko należały do PZPR. Każda sprawa powinna być szczegółowo przeanalizowana. Bo to, że ktoś pracował w milicji, wcale nie musi z automatu dyskwalifikować go jako urzędnika w demokratycznym państwie, jakim dziś jest Polska – dodaje.

Lustracja uderzy w komentatorów TVP i PR
Dziś Rada Mediów Narodowych będzie głosować nad projektem uchwały skierowanym do zarządów TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej z apelem o „niezatrudnianie osób pełniących służbę w organach bezpieczeństwa PRL oraz osób zatrudnionych lub współpracujących z tymi organami w okresie od 22 lipca 1944 do 31 lipca 1990 roku”. Jak czytamy w projekcie uchwały, w przypadku gdy rozwiązanie umowy nie jest możliwe, rada zaleca odsunięcie dawnych funkcjonariuszy, współpracowników i pracowników służb PRL od wpływu na program i antenę mediów publicznych. – Uchwała ma charakter apelu i to od władz mediów publicznych będzie zależało, czy i w jaki sposób zalecenie będzie relizowane – mówi nam Krzysztof Czabański, prezes RMN.
Oficjalnie przedstawiciele mediów publicznych popierają inicjatywę. – Traktujemy przedstawioną inicjatywę z przychylnością. Ale na tym etapie trudno jest bardziej szczegółowo odnieść się do propozycji. Czekamy na konkretne zapisy – mówi tylko Małgorzata Kaczmarczyk, rzeczniczka Polskiego Radia.
Nieoficjalnie słyszymy jednak o tym, że lustracja dotyczyć będzie niewielu pracowników, bo obowiązek już obejmuje kadrę kierowniczą. – Chodzi o ludzi starszych niż rocznik 1972 r. Tych osób nie ma wiele. Wielu jest już w okresie przedemerytalnym. Uchwała może jednak uderzyć np. w stałych komentatorów TVP i PR – słyszymy w Polskim Radiu.
W maju 2007 r. TK zakwestionował m.in. lustrację ogółu dziennikarzy i naukowców (oprócz pełniących funkcje kierownicze).