Rząd chce wyłączyć prace sezonowe spod obowiązywania 13-złotowego minimum. Ogrodników i sadowników nie stać na takie płace.
Minimalna stawka godzinowa / Dziennik Gazeta Prawna
Resort pracy rozważa wprowadzenie nowego rodzaju umowy, która dotyczyłaby krótkotrwałego zatrudnienia np. przy zbiorze owoców i warzyw. Taki kontrakt nie byłby zleceniem lub umową o świadczenie usług, a więc nie obejmowałaby go minimalna, 13-złotowa stawka godzinowa. To odpowiedź na realia rynku – ceny skupu produktów rolnych są niewysokie i niestabilne. Niektórym rolnikom nie opłacałoby się dokonywać zbiorów, bo zyski ze sprzedaży produktów mogłyby nie pokryć kosztów zatrudnienia.
– Wspólnie z Ministerstwem Rolnictwa pracujemy nad takimi rozwiązaniami, które ułatwią rolnikom zatrudnienie pracowników na krótkie okresy, np. na czas zbiorów owoców, pamiętając jednak o zachowaniu praw pracowniczych – tłumaczy Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Rynek wymaga
Wyłączenie minimum może dotyczyć dużej grupy zatrudnionych – przy dorywczych pracach w rolnictwie zatrudnionych jest około 450–500 tys. osób. Według szacunków ministerstwa rolnictwa co trzecia taka osoba jest obcokrajowcem (zatrudniani są głównie Ukraińcy i inni cudzoziemcy ze Wschodu). Minęły już czasy, gdy stawki oferowane za tego typu usługi były bardzo niskie – dziś wynoszą około 7–10 zł za godzinę pracy (różnice są jednak znaczne w zależności od regionów i rodzajów prac). Koszty zatrudnienia rosną, mimo korzystania z tańszej siły roboczej z zagranicy. Rosną też ceny oferowane producentom rolnym, ale nie jest to tendencja stała. Zależy od plonów w danym roku i koniunktury na rynku. Dla przykładu ceny jakie otrzymywali rolnicy ze sprzedaży jabłek w latach 2010–2013 (a więc jeszcze w okresie przed wprowadzeniem embarga przez Rosję) spadły o 25 proc. (z 1,4 zł do 1,05 zł za kg). W tym samym czasie koszty pracy najemnej przy produkcji jabłek wzrosły o 40 proc. (z 3150 zł do 4400 zł), a średnia stawka za roboczogodzinę o 22 proc. (z 9 do 11 zł).
– Jeśli ceny skupu będą utrzymywać się na niskim poziomie, to każda podwyżka kosztów prowadzenia działalności będzie sie przyczyniać do nieopłacalności produkcji rolnej i utraty konkurencyjności przez naszych producentów – tłumaczy Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw.
Podkreśla, że zatrudnianie cudzoziemców poprawiło sytuację gospodarstw, ale trzeba pamiętać, że wiąże się ono z dodatkowymi kosztami (np. zakwaterowaniem).
– Koszty pracy najemnej są dużym problemem dla branży. Wyłączenie prac sezonowych spod stawki godzinowej to zmiana, której oczekujemy – potwierdza Marek Pacześniowski, prezes Zrzeszenia Producentów Owoców i Warzyw „Nasz Sad” w Wohyniu (woj. lubelskie).
Rolnicy podkreślają, że postulat takiej modyfikacji nie wynika ze złej woli. Stawki w rolnictwie i tak zbliżają się już do poziomu ustawowego minimum. Ale przepisy powinny uwzględniać szczególne warunki prowadzenia działalności w branży (np. znaczące zmiany w wysokości cen skupu w trakcie jednego roku).
– W szczycie sezonu, czyli na tzw. górce, za kilogram truskawek płaci się producentom 1,50 zł. Na tzw. dołku cena ta wynosi 3,50 zł. Gdyby wynosiła tyle cały czas, stać byłoby nas na płacenie 13 zł za godzinę pracy – tłumaczy producent tych owoców z woj. mazowieckiego.
Niełatwe dookreślenie
Propozycja, aby praca w rolnictwie była świadczona na podstawie odrębnej umowy, to postulat zgłaszany przez środowisko od wielu lat.
– Wielokrotnie przedstawialiśmy taką potrzebę, m.in. na forum komisji sejmowych. Zatrudnienie w naszym sektorze różni się od innych branż. Regulacje powinny uwzględniać tę specyfikę, w tym sezonowe zapotrzebowanie na pracę i jego uzależnienie od warunków atmosferycznych oraz większą swobodę w określaniu rodzaju pracy, która powinna zostać wykonana, jeśli – z obiektywnych przyczyn – nie mogą być świadczone zwykłe obowiązki – wskazuje Witold Boguta.
Podobne opinie przedstawiają prawnicy.
– Ustawodawca powinien interweniować, jeśli dany przepis stoi w ewidentnej sprzeczności z realiami gospodarczymi danej branży. Dodatkowo praca sezonowa jest już wyodrębniona w k.p., np. w przepisach dotyczących umów o pracę na czas określony. Więc już wcześniej dostrzeżono jej specyfikę – twierdzi Adam Kraszewski, radca prawny z kancelarii Gessel.
Podkreśla jednak, że przy tworzeniu nowych rozwiązań nie da się uniknąć wątpliwości.
– Warto przypomnieć, że sezonowe zapotrzebowanie na pracę występuje także w innych branżach. Trzeba więc przemyśleć, czy ich też nie należy objąć odrębnymi regułami – zauważa.
Zdaniem ekspertów rozważnie trzeba też określić sam rodzaj pracy, której mają dotyczyć odrębne przepisy.
– W przeciwnym razie może się okazać, że w praktyce jakiekolwiek zatrudnienie w rolnictwie nie jest objęte minimalną stawką. A praca w gospodarstwie jest szerokim pojęciem i może obejmować wiele różnych czynności – wskazuje dr Magdalena Zwolińska, adwokat z kancelarii DLA Piper Wiater.
Dodaje, że takie dookreślenie nie będzie łatwe.
– Na przykład, jeśli praca sezonowa ma polegać jedynie na zbieraniu płodów rolnych, to ich pakowanie nie będzie już objęte odrębną regulacją. Z drugiej strony zbyt ogólne przepisy w tym zakresie mogą prowadzić do nadużyć – podsumowuje.