Rada Ministrów zarekomendowała prowadzenie dalszych prac nad obywatelskim projektem ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. Nie określiła jednak, w ile niedziel nie będzie można handlować.
„Rząd nie sugeruje, ile niedziel miałoby zostać objętych zakazem handlu. Dyskusja jest otwarta. W trakcie tej debaty powinny być wzięte pod uwagę wszelkie uwagi zgłaszane przez różne strony” – powiedział we wtorek rzecznik rządu Rafał Bochenek na konferencji prasowej.
Ze stanowiska w sprawie projektu zgłoszonego przez NSZZ „Solidarność”, który od października tkwi w zawieszeniu w sejmowych komisjach, wynika natomiast, że zaleca on rozważenie etapowego wprowadzenia proponowanych zmian. W ocenie Łukasza Kozłowskiego, eksperta Pracodawców RP, to rozwiązanie lepsze od natychmiastowego ustanowienia zakazu handlu. – Pomogłoby to ocenić, jaki jest odbiór społeczny tych zmian oraz skutki ekonomiczne, ograniczając przy tym skalę ewentualnych szkód – wyjaśnia ekspert.
Zgodnie z projektowanymi przepisami zakaz handlu w niedziele miałby dotyczyć większości placówek. Od tej zasady przewidziane zostały jednak liczne wyjątki. Gdyby przepisy w projektowanym kształcie weszły w życie, czynne w tym dniu będą mogły być m.in.: stacje benzynowe, apteki i punkty apteczne. Handlować będą mogli również właściciele małych, osiedlowych sklepów. Projekt zakłada też ustanowienie siedmiu niedziel handlowych w ciągu roku. Sklepy miałyby być otwarte m.in. w niedziele poprzedzające Boże Narodzenie oraz Wielkanoc, a także w okresach, w których organizowane są wyprzedaże.
Rząd w swoim stanowisku proponuje kolejne wyłączenia. W jego ocenie zakaz nie powinien obejmować m.in. operatorów pocztowych oraz wszystkich podmiotów uczestniczących w żegludze śródlądowej, a także takie gałęzi gospodarki morskiej, jak: rybactwo śródlądowe, rybołówstwo morskie czy przetwórstwo produktów rybnych, w tym przede wszystkim centra pierwszej sprzedaży ryb. Rząd opowiada się także za tym, aby spod zakazu wyłączyć wszystkie obiekty handlowe znajdujące się na terenie punktów obsługi pasażerów, tj.: lotnisk, portów morskich, dworców kolejowych i autobusowych, bez względu na ich powierzchnię handlową. Nie chce również, aby nowe regulacje objęły e-handel. – Jest to rozsądne podejście. Przecież handel w internecie może być prowadzony w sposób całkowicie zautomatyzowany, praktycznie eliminując konieczność zatrudniania pracowników w niedziele. Tymczasem sposób sformułowania przepisów obywatelskiego projektu był źródłem niepewności co do tego, czy można byłoby przyjmować zamówienia w niedziele – a więc w czasie bardzo dogodnym dla konsumentów. Analogicznie należałoby także wyłączyć spod zakazu wszelkie formy automatycznej sprzedaży, np. za pośrednictwem automatów vendingowych – uważa ekspert.
Za złamanie zakazu projekt przewiduje też surowe sankcje. One od początku budziły bodaj największe kontrowersje. W myśl projektowanych regulacji za takie działanie groziłaby bowiem „grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”. W stanowisku rządu wyraźnie wskazano jednak, że „przewidziane w projekcie sankcje należy uznać za nadmiernie surowe (...)”.
Podobnie uważa ekspert Pracodawców RP. – Kara pozbawienia wolności do dwóch lat, jaką zakładał obywatelski projekt, była zdecydowanie nieadekwatna. To wręcz najbardziej rażący jego element. Wydaje się, że głównym celem tego zapisu było zaangażowanie prokuratury w ściganie osób i firm handlujących w niedziele zamiast Państwowej Inspekcji Pracy, która już obecnie jest przeciążona obowiązkami – twierdzi Kozłowski.