Związki domagają się prawa do prowadzenia sporów zbiorowych z samorządem i rządem. A pracodawcy zdelegalizowania protestów głodowych i okupacyjnych.
Z zaprezentowanego wczoraj rządowego projektu nowelizacji ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych wynika, że pracodawcy będą mieli możliwość uprzedniego, sądowego weryfikowania legalności sporu. Jego prowadzenie będzie możliwe pod warunkiem, że zainicjuje go lub przyłączy się do niego reprezentatywny związek zawodowy, a cały protest potrwa nie dłużej niż dziewięć miesięcy.
Przepisy mają duże szanse na uchwalenie, bo ich główne założenia popierają zarówno centrale związkowe, jak i organizacje pracodawców. Jednocześnie jednak obie strony zgłosiły do projektu wiele uwag. Na przykład związki chcą mieć prawo do prowadzenia sporu z pracodawcą rzeczywistym, a nie formalnym (czyli np. ze spółką-matką, nawet jeśli pracowników oficjalnie zatrudnia spółka-córka). Z kolei pracodawcy chcą mieć możliwość lokautu (całkowitego lub częściowego zamknięcia zakładu) w przypadku nielegalnych protestów.
Postulaty te przedstawione zostały na wczorajszym posiedzeniu zespołu ds. prawa pracy Rady Dialogu Społecznego. – Procedura prowadzenia sporów powinna być uzgodniona przez partnerów społecznych. Zapewniam, że osiągnięty w ten sposób konsensus znajdzie odzwierciedlenie w przepisach – zapowiedział Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Żądania pracowników i...
Najwięcej zgłoszeń partnerów dotyczyło ustawowych definicji, a więc w praktyce tego, kto i gdzie będzie mógł prowadzić spór zbiorowy (a w domyśle także strajk). NSZZ „Solidarność” zwróciła uwagę, że prawo takie powinny mieć też osoby wykonujące pracę niezarobkową (np. wolontariusze, stażyści). Wspólnie z OPZZ podkreśliła, że możliwe powinno być też prowadzenie sporu zbiorowego z organem administracji rządowej i samorządowej oraz ze wspomnianym pracodawcą rzeczywistym.
– Przepisy wyłączają prawo do prowadzenia sporu nie tylko przez funkcjonariuszy publicznych, lecz także przez szeregowych pracowników pomocniczych instytucji państwowych. To przesadne ograniczenie – wskazywała Barbara Surdykowska z biura eksperckiego NSZZ „Solidarność”.
Spory zbiorowe / Dziennik Gazeta Prawna
Z kolei dzięki wprowadzeniu definicji pracodawcy rzeczywistego reprezentacja załogi prowadziłaby rokowania z podmiotem, który ma rzeczywisty wpływ np. na warunki pracy i płacy zatrudnionych. – Spór z jednostką zależną, która jest formalnie pracodawcą, ale w praktyce nie ma nic do powiedzenia w sprawie pensji lub zasad wykonywania obowiązków, nie ma większego sensu – tłumaczył Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Strona rządowa nie zajęła stanowiska w kwestii prawa do sporu z administracją publiczną, ale poprosiła związki o przygotowanie propozycji rozwiązań legislacyjnych w zakresie pracodawcy rzeczywistego.
...interesy pracodawców
Zatrudniający zgłosili inne uwagi w zakresie pojęć zawartych w projekcie. Jedna z nich dotyczyła referendum strajkowego. – Ogłoszenie strajku powinno być możliwe, jeżeli w głosowaniu wzięłoby udział co najmniej 50 proc. pracowników, a nie osób wykonujących pracę zarobkową. Takie rozwiązanie wydaje się bardziej racjonalne – wskazywał prof. Jacek Męcina, przewodniczący zespołu ds. prawa pracy RDS, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Inna uwaga pracodawców dotyczyła niedozwolonych form protestu. – Nowe przepisy powinny jednoznacznie wskazać, że zakazane jest prowadzenie strajków głodowych i okupacyjnych. W ten sposób usankcjonowalibyśmy orzecznictwo sądów w tym zakresie – podkreśliła dr hab. Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP.
Z tym ostatnim postulatem nie zgadzają się związkowcy. – Orzeczenie Sądu Najwyższego w tym zakresie nie zostało jednoznacznie zaaprobowane. Budzi kontrowersje – wskazywała Barbara Surdykowska.
Wątpliwości budzi również sama procedura badania legalności sporów zbiorowych. OPZZ zwróciło uwagę, że instrukcyjny charakter terminów na wydanie postanowienia sądu w tej sprawie może doprowadzić do wydłużenia procedury (czyli wstrzymywać na dłuższy czas akcję protestacyjną). Pracodawcy się z tym nie zgadzają. – Będzie to postępowanie nieprocesowe, więc sąd wyda postanowienie na podstawie dokumentów i bez przesłuchiwania świadków – podkreślała dr hab. Monika Gładoch. Jej zdaniem warto się za to zastanowić nad możliwością wprowadzenia lokautu w razie kontynuowania nielegalnych protestów.