Niemal każdy szef urzędu ma zaległy urlop, za który otrzymuje ekwiwalent po odejściu ze stanowiska.
Ustępującemu prezesowi Trybunału Konstytucyjnego wypłacono na koniec jego kadencji około 150 tys. zł ekwiwalentu za niewykorzystany urlop. To na nowo wywołało dyskusję o konieczności zmiany przepisów w tym zakresie. Bo problem wypłacenia ekwiwalentów dotyczy również innych szczebli administracji centralnej rządowej i samorządowej. Dla przykładu poprzedni minister edukacji narodowej dostał z tego tytułu 8,4 tys. zł, pozostali członkowie kierownictwa MEN w sumie ponad 69 tys. zł.
– Poprzedniemu wojewodzie wypłacono ekwiwalent za 55 dni niewykorzystanego urlopu. To ponad 30 tys. zł. Zastępca za 18 dni otrzymał ponad 9,2 tys. zł – informuje Adrian Mól, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego. Również poprzedni wojewoda dolnośląski za niewykorzystany wypoczynek otrzymał ponad 18 tys. zł ekwiwalentu, a jego zastępca ponad 10 tys. zł.
Konkretne propozycje
Zdaniem ekspertów problem z urlopami można byłoby rozwiązać przy okazji zmiany przepisów dotyczących pragmatyk urzędniczych i najważniejszych osób w państwie.
– Skoro w kancelarii premiera trwa przegląd przepisów dotyczących zatrudniania i wynagradzania urzędników, to przy tej okazji można się zastanowić nad wprowadzeniem mechanizmu, który zmuszałby kierowników do korzystania na bieżąco z urlopu wypoczynkowego – mówi prof. Bogumił Szmulik, radca prawny, ekspert od administracji publicznej.
Według niego brak kontroli nad szefami ważnych instytucji publicznych sprawia, że nawet jeśli przebywają poza pracą, to nikt im nie może nakazać, aby wypełnili wniosek urlopowy.
Ekwiwalenty i zaległe urlopy samorządowców / Dziennik Gazeta Prawna
Propozycje zmian w przepisach dotyczących pracowników samorządowych, w tym kwestie związane z udzielaniem urlopów przez radę gminy, opracował Uniwersytet Jagielloński pod przewodnictwem dr. Stefana Płażka. Projekt nowelizacji ustawy w tym zakresie trafił już do prezydenta i kancelarii premiera.
Eksperci podkreślają, że wypłacanie ekwiwalentu za formalnie niewykorzystany urlop jest kłopotliwe zwłaszcza dla małych gmin z niewielkimi budżetami.
– Problemem jest to, że wniosek urlopowy podpisuje szefowi urzędu jego zastępca lub sekretarz w gminie lub dyrektor generalny. Wszystkie te osoby są jego podwładnymi. Dlatego te kompetencje trzeba z nich zdjąć i przekazać innym, wyższym organom. W przypadku gminy o udzieleniu urlopu powinna decydować rada, a komisja rewizyjna powinna co roku sprawdzać czas pracy i liczbę wykorzystanych urlopów przez włodarzy i ich zastępców – dowodzi dr Stefan Płażek.
– Wobec ministrów i wojewodów, a także innych szefów rządowych urzędów, premier powinien upoważnić np. szefa służby cywilnej, aby ten co roku wymagał od nich wykorzystywanie zaległych urlopów – dodaje.
Pojawiają się też pomysły, aby niewykorzystanym urlopom, zwłaszcza w samorządach, w których mamy półmetek kadencji, przyjrzała się Państwowa Inspekcja Pracy.
– Skoro taką kontrolę PIP przeprowadza obecnie w trybunale, to powinna sprawdzić też samorządowych włodarzy, którzy gromadzą urlop i niejednokrotnie udają pracoholików – mówi dr Stefan Płażek.
Inni są jednak sceptyczni wobec tego pomysłu.
– Przepisy są na tyle nieprecyzyjne, że po kontroli PIP za niewykorzystany urlop wójta może być co najwyżej ukarany grzywną jego podwładny sekretarz, który i tak niewiele ma do powiedzenia – przekonuje prof. Bogumił Szmulik.
Zwykła rozmowa
Część prawników ma jednak wątpliwości, czy za pomocą prawnych nakazów powinno się zmuszać szefów urzędów do wykorzystywania zaległego urlopu.
– Od szefów urzędu jest oczekiwanie, że będą pracować intensywnie. W interesie państwa nie jest to, by nie było ich w pracy przez miesiąc w roku. Można jednak wprowadzić element informacyjny. Na przykład po zakończeniu roku szef urzędu informuje osobę, która go powołała, np. premiera, a w przypadku prezesa TK – prezydenta, o liczbie wykorzystanych i pozostałych dniach urlopu. A osoba, która go powołała, mogłaby na zasadzie miękkiej rozmowy zasugerować np. tygodniowy odpoczynek – mówi Dawid Zdebiak, radca prawny, partner w kancelarii Gujski Zdebiak.
– Jednak nie stosowałbym nakazu i nie mówiłbym o szkodzie, jeśli szef urzędu nie był na urlopie i pracował. Co innego, jeśli można mu udowodnić niewypełnienie wniosku i jednoczesne nieprzychodzenie do pracy – dodaje.