Pojawił się stosunkowo nowy pomysł na wyciąganie pieniędzy od osób starszych. Naciągacze żerują na potrzebie sprawnej i szybkiej opieki zdrowotnej, jaką odczuwa każdy z nas, a która nasila się w podeszłym wieku. Za słone opłaty (roczny wydatek sięgać może nawet 8000 zł) proponują namiastkę opieki, złudzenie spokojnej starości.
Na pewno wśród firm oferujących podobne usługi są też solidne i uczciwe. Ich dobrą opinię wykorzystują jednak oszuści. Dlatego nie namawiamy, by w ogóle nie zwracać uwagi na podobne oferty. Przestrzegamy jednak, by nie podejmować decyzji pochopnie, skonsultować ją z rodziną, a samą umowę przeczytać dokładnie i poddać spokojnej ocenie. Warto nawet skorzystać z porady prawnika – rzecznik konsumentów jest w każdym powiecie.
Jak dajemy się naciągać. Błąd za błędem
Po pierwsze: nie ma nic za darmo
Do pana Władysława, wdowca i starszego już emeryta, zadzwoniła miła, sądząc po głosie, kobieta. Zaprosiła go na bezpłatne – jak podkreślała – badania lekarskie. Pan Władysław zdziwił się bardzo, bo takie zaproszenie na generalny przegląd zdrowia otrzymał po raz pierwszy. Zdecydował się na wizytę... Dowiedział się jednak, że ma przynieść legitymację emeryta, która potwierdzi prawo do bezpłatnej opieki medycznej. To go uspokoiło, poszedł na umówione spotkanie. Poradnia była niewielka, ale bardzo elegancka. Pan Władysław poczuł, że jest pod dobrą opieką. Lekarz, który go osłuchał i zmierzył ciśnienie, był miły i zainteresowany dolegliwościami starszego pana. Asystentka przeurocza. Koordynator – przydzielony specjalny opiekun – bardzo życzliwy. To on pokierował swoim podopiecznym, pomógł mu wypełnić skomplikowane formularze.
Po drugie: pośpiech jest złym doradcą
Koordynator opowiadał o specjalnym programie opieki nad osobami w starszym wieku, o dofinansowaniu, unijnych pieniądzach. Tłumaczył, że wreszcie, po tylu latach w kolejkach należy się opieka na światowym poziomie... Bez czekania, z uśmiechem na ustach. Są takie specjalne pakiety. Z dofinansowaniem, ale nie całkiem darmowe. Wystarczy, że pan Władysław wykupi abonament na rok. Może zapłacić jednorazowo. Za dużo? Przychodnia pomaga w rozłożeniu płatności na raty. To tylko 248 zł miesięcznie... Koordynator zajrzał do komputera – Oj, trzeba się pospieszyć, w programie zostały już tylko trzy ostatnie miejsca.
Po trzecie: brak refleksji – mamy 14 dni na zastanowienie
Pan Władysław podpisał umowę. Wpłacił wpisowe – koordynator zapomniał o tym szczególe – i opłacił pierwszą ratę. Dostał książeczkę zdrowia ze zdjęciem i pierwszą adnotacją – wynikiem wstępnego badania lekarskiego. Już następnego dnia przyszła do niego pielęgniarka „środowiskowa”. Powiedziała, że robi rekonesans. A kolejne wizyty będą w miarę potrzeby, w razie czego niech dzwoni do firmy. Starszy pan jednak miał się dobrze, potrzeby nie było. Opłacał abonament w kolejnych miesiącach. Przed kolejną wpłatą przyszło zastanowienie: płacę i nie korzystam. A może powinienem?
Po czwarte: umowę trzeba przeczytać przed podpisaniem
Pan Władysław odnalazł teczkę z umową, zaczął czytać. Przed podpisaniem tego nie zrobił, bo koordynator opowiedział mu wszystko bardzo dokładnie. Uwierzył mu na słowo, przynajmniej mówił ludzkim językiem. Zapisy umowy były zawiłe, jednak wynikało z nich, że płaci za konsultacje, mierzenie poziomu cukru i ciśnienia – z tym przecież radzi sobie sam. Specjaliści? Nic nie ma o specjalistach. Pan Władysław poczuł się oszukany. – W sumie jestem zdrowy – pomyślał. A za 250 zł mogę – w razie potrzeby – pójść na prywatną wizytę do specjalisty. Czy jednak jest jakieś wyjście z tej sytuacji? Czy mogę rozwiązać umowę?
Jak się wyplątać. Krok po kroku
1 . Zanim miną dwa tygodnie
Najlepiej byłoby, by pan Władysław nie podpisywał umowy pod presją czasu, tylko spokojnie przemyślał decyzję o długoterminowym zobowiązaniu finansowym. Ale nawet jeśli już podpisał, i było to poza siedzibą firmy, miał 14 dni na rezygnację z niej. Musiałby być może jedynie zapłacić za świadczenie, jakie miało miejsce – czyli wizytę pielęgniarki. Ewentualna nadpłata (tak pierwsza rata, jak i wpisowe) powinna mu być zwrócona w terminie 14 dni od złożenia rezygnacji.
2 . Rozstać się można w każdej chwili
Gdy umowa o pakiet medyczny zostaje zawarta w lokalu przedsiębiorstwa albo gdy minął termin na rezygnację, można ją po prostu wypowiedzieć w każdym czasie. Stosuje się wtedy przepisy o zleceniu. Trzeba zwrócić firmie wydatki, które ta poczyniła w celu wykonania zlecenia, oraz część wynagrodzenia odpowiadającą wykonanym usługom. Pan Władysław powinien wystosować do firmy medycznej pismo w tej sprawie. O pomoc w sformułowaniu dokumentu może się zwrócić do powiatowego rzecznika konsumentów.
3 . Sprawiedliwości można szukać przed sądem
Wszystko wskazuje na to, że przedsiębiorca stosuje nieuczciwe praktyki rynkowe. Dlatego gdyby firma medyczna nie chciała rozwiązać umowy za wypowiedzeniem, można przed sądem żądać unieważnienia umowy na podstawie ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. Warto też zgłosić policji oszustwo, czyli działanie w celu doprowadzenia innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
4 . Można pomóc innym
Warto, by pan Władysław nie skrywał swojego błędu, a wręcz przeciwnie, opowiedział wszystkim bliskim i znajomym o tym, co go spotkało. Powinien ostrzec ich zarówno przed konkretną firmą, jak i przedstawić mechanizm działania oszustów.
Podstawa prawna
Art. 27 ustawy z 30 maja 2014 r. o prawach konsumenta (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 827 ze zm.). Art. 746 par. 1 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 380 ze zm.). Art. 139b ustawy z 20 maja 1971 r. – Kodeks wykroczeń (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 1094 ze zm.). Art. 3–11 ustawy z 23 sierpnia 2007 r. o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 3).
PORADA EKSPERTA
Michał Herde prezes oddziału Federacji Konsumentów w Warszawie / Dziennik Gazeta Prawna
Praktyki, które miały miejsce w przypadku konsumenta, są podobne do tych stosowanych w trakcie pokazów (prezentacji). Tam, wobec grupy, na specjalnym spotkaniu prezentuje się drogie towary lub usługi, używając sztuczek psychologicznych, a czasem też argumentów wprowadzających w błąd (np. dofinansowanie od zewnętrznej instytucji). Tu mamy do czynienia z wprowadzeniem w błąd co do niemarketingowego charakteru spotkania (zaproszenie na bezpłatne badanie), a później namowę, perswazję i specyficzną pomoc przy zawieraniu umowy o kredyt (konsumenci przekazywali, że pracownicy zawozili ich do banku i pilnowali właściwego zadysponowania kredytem; jak to się stało, że pracownicy banku nic nie zauważali?).
Gdyby była to umowa zawarta poza lokalem przedsiębiorstwa, konsument mógłby odstąpić od niej w terminie 14 dni. Rozpoczęcie świadczenia usług nie pozbawia tu prawa do odstąpienia. Umowa zawarta w lokalu nie podlega tym przepisom – można ją jednak wypowiedzieć w każdym czasie. Nie można zrzec się z góry uprawnienia do wypowiedzenia zlecenia z ważnych powodów, a w przypadku naszego konsumenta ważny powód jest – to nieuczciwe praktyki rynkowe.
Jest więc jeszcze jedna możliwość. Przedsiębiorca – jak wynika z relacji konsumenta – stosuje nieuczciwe praktyki rynkowe. Przed sądem można żądać unieważnienia umowy, do której zawarcia doszło pod wpływem nieuczciwych praktyk. W dodatku celowe wprowadzanie w błąd może być oszustwem, a nierzetelne przekazywanie informacji konsumentowi przy zawieraniu umowy jest wykroczeniem. Dlatego doradzałbym także zawiadomienie policji.