Nierzetelne informacje publikowane w reklamach, przerzucanie zbyt wielu obowiązków na kredytobiorców i stosowanie niedozwolonych klauzul w umowach. To tylko wybrane z uchybień wytkniętych w ostatnim czasie instytucjom finansowym.
Według danych Biura Informacji Kredytowej w pierwszym półroczu 2012 r. największy spadek udzielonych kredytów gotówkowych i ratalnych dotyczył kredytów konsumenckich. Przyczyn tego pogłębiającego się trendu powinniśmy upatrywać przede wszystkim w obowiązującej od grudnia 2010 r. rekomendacji T, zgodnie z którą suma rat osoby spłacającej kredyt nie może przekraczać 50 proc. jej wynagrodzenia. Klienci, nie mogąc uzyskać kredytu w banku, coraz częściej uciekają do parabanków. Projekt znowelizowanej przez Komisję Nadzoru Finansowego rekomendacji T jest nadzieją na złagodzenie zasad oceny.

Ustawowa definicja

Nie każda zaciągnięta przez konsumenta pożyczka ani nie każdy kredyt muszą być traktowane jak kredyt konsumencki. W rozumieniu ustawy o kredycie konsumenckim (Dz.U. z 2011 r. nr 126, poz. 715 z późn. zm.; u.k.k.) nazywa się nim umowę o kredyt w wysokości nie większej niż 255 550 zł albo równowartości w innej walucie, którego kredytodawca w zakresie swojej działalności udziela lub daje przyrzeczenie udzielenia go konsumentowi. Za umowę o kredyt konsumencki uważa się w m.in. umowę pożyczki, umowę kredytu w rozumieniu przepisów prawa bankowego, umowę o kredyt odnawialny.
Kredytem konsumenckim nie są zaś umowy dotyczące odroczenia terminu spełnienia świadczenia niepieniężnego, którego przedmiotem jest stałe lub sukcesywne świadczenie usług lub dostaw towarów tego samego rodzaju, jeżeli konsument jest zobowiązany do zapłaty w ustalonych odstępach czasu.
Tyle teorii, gdyż najpopularniejsze w Polsce i tak są. chwilówki obejmujące kwoty do kilku tysięcy złotych. W umowach takich znaleźć można jednak najwięcej pułapek, nawet dla przeciętnie uważnego konsumenta.

Nieuczciwa reklama

Reklamując oferowany kredyt, przedsiębiorca musi podać wiele szczegółowych informacji dotyczących warunków, na jakich można omawiany kredyt otrzymać. Wymogi dotyczące reklamy zawarte zostały w art. 7 i 8 u.k.k. Konsument powinien zatem zostać poinformowany o wysokości oprocentowania kredytu wraz z wyodrębnieniem opłat uwzględnionych w całkowitym jego koszcie, całkowitej kwocie kredytu oraz rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania (RRSO).
Podając wymagane dane, przedsiębiorca powinien oprzeć swe wyliczenia na reprezentatywnym przykładzie, ten zaś powinien dotyczyć warunków, na których kredytodawca spodziewa się zawrzeć większość umów. Dane te muszą być podane w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny. Niedopuszczalna jest reklama, w której konsument, by uzyskać ww. informacje, musi podejmować z własnej inicjatywy kolejne czynności, np. wejść za pośrednictwem linku na stronę internetową kredytodawcy.
Dane dotyczące kosztów muszą być ponadto wyraźnie widoczne w reklamie, nie można używać małej czcionki albo zbyt szybko znikającego tekstu.
Jak zauważa Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, coraz bardziej powszechną i jednocześnie niepokojącą praktyką są reklamy sugerujące, że kredytodawca nie dokonuje oceny ryzyka kredytowego, podczas gdy jest do tego zobowiązany. Reklamy takie mogą tym samym wprowadzić konsumentów w błąd co do warunków udzielania kredytów, w wypadku gdy taka weryfikacja będzie faktycznie prowadzona.
Ponadto należy z wielką ostrożnością podchodzić do oferty, która wymaga opłat przed zawarciem samej umowy kredytu. Jak ostrzega UOKiK, mogą to bowiem być nieuczciwi przedsiębiorcy, których głównym źródłem dochodu nie są należności z tytułu udzielonych pożyczek, a jedynie wpłacane przez niedoszłych kredytobiorców opłaty przygotowawcze. Po uiszczeniu ich przedsiębiorca odmawia udzielenia pożyczki, uzasadniając to np. brakiem zdolności kredytowej.
Jeżeli do zawarcia umowy o kredyt konsumencki na warunkach określonych w reklamie niezbędne jest zawarcie umowy dodatkowej, w szczególności umowy ubezpieczenia, a kosztu takiej umowy nie można z góry określić, kredytodawca lub pośrednik kredytowy podaje konsumentowi w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny informację o tym obowiązku wraz z rzeczywistą roczną stopą oprocentowania.
Jak wskazuje prezes UOKiK w komunikacie prasowym, zawsze wtedy, gdy w reklamie kredytodawca podaje koszt kredytu, musi uwzględnić wiele innych informacji, np. o stopie oprocentowania kredytu, całkowitej kwocie do zapłaty, RRSO.

Klienci poszkodowani

Poza kwestiami dotyczącymi samej reklamy UOKiK badał również potencjalne naruszenia przepisów dotyczących formularza inwestycyjnego, spłaty kredytu przed terminem, odstąpienia od umowy czy też oceny ryzyka kredytowego. Jak wskazuje w swym komunikacie, wątpliwości wzbudziły także postanowienia, które nieprecyzyjnie określają powody zmiany oprocentowania czy opłat pobieranych przez kredytodawcę.
Nie bez znaczenia dla relacji konsumenta z bankiem jest zapis zastosowany w jednym z zakwestionowanych wzorców, stosownie do którego w sytuacji obniżenia stóp kredytu lombardowego NBP konsument musiałby sam wystąpić do banku o zmniejszenie oprocentowania. Od konsumenta wymaga się zatem, aby śledził wahania stóp procentowych.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że banki są instytucjami zaufania publicznego, co powodować powinno podwyższony standard ostrożności w relacjach z konsumentami. Brak takich ustawowych wymogów wobec innych instytucji finansowych, które udzielają pożyczek (np. parabanków), powoduje, że standard informacyjny oraz jakość umów są na niebezpiecznie niskim poziomie.
Zapisy umów z konsumentami częstokroć powodują, że przedsiębiorcy mają możliwość zmiany kosztów według własnego uznania i w dowolnym momencie trwania umowy. Tymczasem zgodnie z prawem zmiana wskaźników ekonomicznych powinna automatycznie wpływać na wysokość oprocentowania.

Paweł Borowski, adwokat, szef departamentu proces i arbitraż w kancelarii Chałas i Wspólnicy