Dwa tygodnie na zwrot towaru bez podania przyczyny, możliwość ubiegania się o odszkodowanie, jeżeli przedmiot okazał się niezgodny z opisem – takie zasady mają obowiązywać przy zakupach w zagranicznych e-sklepach.
Jak wynika z badań Komisji Europejskiej, aż 44 proc. polskich konsumentów obawia się kupować towary w zagranicznych sklepach internetowych, ponieważ nie jest pewna praw, jakie im przysługują w przypadku, gdy np. towar nie spełni ich oczekiwań.
Ale nawet jeżeli podejmują ryzyko, to okazuje się, że... e-sklep nie chce im niczego sprzedać. Bo się boi i nie wie, którego kraju przepisy będą podstawą przy rozwiązywaniu ewentualnego sporu z klientem.
Problem ten dotyczy zarówno dużych, jak i małych przedsiębiorców. O ile jednak ci pierwsi mogą zatrudnić sztab prawników, to tym małym najczęściej pozostaje jedynie rozłożyć ręce w geście bezradności. Tracą klientów i pieniądze.

Przez niespójne prawo e-sklepy tracą rocznie nawet 26 mld euro

KE wyliczyła, że z powodu różnic w prawie europejskie e-sklepy rezygnują z transakcji wartych nawet 26 mld euro rocznie.
Już w ubiegłym roku dyskusję na ten temat wywołała Polska, ustalając za jeden z celów naszej prezydencji w UE stworzenie jednolitego dla wszystkich państw członkowskich prawa dotyczącego handlu przez internet.
W ubiegły piątek polskie przedstawicielstwo KE zaprezentowało projekt nowych przepisów. Mówiąc w dużym uproszczeniu, zakładają one, że jeśli Kowalski z Polski będzie handlował ze Smithem z Wielkiej Brytanii, to żaden z nich nie będzie musiał się zagłębiać w meandry prawa partnera.
Ich biznes będzie podlegał prawu unijnemu.
Wstępne propozycje jednolitych przepisów zakładają, że konsumenci z całej Europy będą mieli dwa tygodnie na zwrot zakupionego produktu bez podania przyczyny.
Co lepsze – sprzedawca będzie musiał poinformować o możliwości zwrotu towaru, bo jeżeli tego nie zrobi, to okres na odstąpienie od umowy wydłuży się do roku. Ponadto zwrotowi podlegał będzie nawet koszt dostawy, a kupujący zapłaci tylko za odesłanie produktu.
Projekt Komisji zakłada także, że klient będzie mógł się ubiegać o odszkodowanie, jeżeli informacja o towarze będzie błędna lub niepełna.
Przy takich założeniach internetowy handel transgraniczny może rzeczywiście rozkwitnąć.
Choć niektórzy eksperci przestrzegają przed hurraoptymizmem, Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Federacji Konsumentów, podkreśla, że obok barier w prawie sprzedaży istnieje jeszcze wiele innych przeszkód hamujących rozwój handlu.
Dwie najbardziej istotne z nich to znajomość języków i mentalność. A tego nie zmieni żadne, najlepsze nawet prawo.



Nowe przepisy przyniosą firmom duże oszczędności
Po co nam jeden ogólnoeuropejski system prawa umów dotyczący handlu transgranicznego? Przedsiębiorcy skarżą się, że znowu będą musieli dostosować się do nowych przepisów, które dodatkowo wprowadzą zamęt w głowach kupujących.
Mikołaj Zaleski, ekspert z generalnej dyrekcji ds. sprawiedliwości Komisji Europejskiej
Pewne obawy rzeczywiście są, ale jednocześnie wszyscy przyznają, że obecna sytuacja nie jest korzystna – prawie 70 proc. polskich przedsiębiorców uznaje problemy wynikające z różnic w prawie za istotną barierę dla eksportu.
Dlatego opracowane przez Komisję Europejską prawo sprzedaży zawiera zestaw neutralnych, jednolitych przepisów i, co bardzo istotne, będzie tylko pewną opcją. Przedsiębiorcy i konsumenci będą mogli z niej skorzystać, ale nie będą mieli takiego obowiązku.
Zatem wszystko będzie zależało od nich. Nie bez znaczenia jest, że dzięki nowym przepisom polscy konsumenci będą mieli większy wybór towarów – często tańszych, oferowanych przez zagraniczne sklepy internetowe, które do tej pory były dla nich niedostępne.
Jeżeli zatem nowe prawo będzie opcjonalne, to nikomu nie będzie się chciało zmieniać obecnego status quo.
Być może na początku tak będzie. Ale wprowadzenie europejskiego prawa sprzedaży będzie nie tylko ułatwieniem formalnym, lecz także przełoży się na konkretne oszczędności.
Obecnie zdarza się, że przedsiębiorstwa, które chcą dokonywać transakcji transgranicznych, muszą dostosowywać się do nawet 26 różnych krajowych systemów prawa umów, tłumaczyć je i zatrudniać prawników, co kosztuje średnio 10 tys. euro w przypadku jednego rynku eksportowego.
Gdy jest ich 10 kwota rośnie do 1000 euro. Dostosowanie stron internetowych może średnio kosztować kolejne 3 tys. euro. Po przyjęciu propozycji KE przedsiębiorcy będę mogli sprzedawać swoje towary w UE w oparciu o jeden zestaw przepisów. 49 proc. przebadanych polskich przedsiębiorców stwierdziło, że skorzysta z nowego prawa.
W takim razie kiedy nowe przepisy wejdą w życie?
Jeszcze trwają nad nimi prace w Parlamencie Europejskim i w Radzie UE. Ale najtrudniejsza, wstępna faza, jest już za nami. Teraz pozostało dopracowywanie szczegółów.