Podatnicy tradycyjnie nie spieszą się ze złożeniem rocznych PIT, bo nie liczą na zwroty z urzędu skarbowego.
Tym trzeba tłumaczyć zjawisko odkładania złożenia rocznego PIT, które występuje od kilku już lat. Mamy jeszcze tylko miesiąc na rozliczenie, a obowiązek wypełniło ok. 50 proc. zobowiązanych osób. Co prawda jest jeszcze sporo czasu, ale odkładanie wypełnienia PIT na ostatnią chwilę stwarza ryzyko popełnienia błędu w wyliczeniach. A to może być karane grzywną i zamiast otrzymać zwrot podatku, będziemy musieli jeszcze do tego biznesu dopłacić.
Zeznania złożyli już ci, którzy liczą na zwrot, czyli przeważnie osoby korzystające z ulg np. prorodzinnej, internetowej, rehabilitacyjnej. Zapewne to oni znaleźli się w tej 50-proc. grupie już rozliczonych z fiskusem. W zeszłym roku z ulgi prorodzinnej skorzystało 4,3 mln osób, a z internetowej – ok. 4 mln. Stanowili oni 17,52 proc. i 16,23 proc. z ogólnej liczby ok. 25 mln podatników. Ale warto się pospieszyć, bo im wcześniej złożymy zeznanie, tym szybciej otrzymamy zwrot. A przecież na taki bonus od fiskusa mogą jeszcze liczyć samotne matki i wspólnie rozliczający się małżonkowie. Ich preferencyjne rozliczenie też daje podstawę do nadpłaty.
Oczywiście nie ma co się spieszyć z rozliczeniem, gdy trzeba fiskusowi dopłacić podatek. Ale też można wybrać inny wariant – złożyć zeznania wcześniej, a podatek zapłacić dopiero z końcem terminu. Oszczędzi to na pewno nerwy i długość oczekiwania w kolejce. No, chyba że komuś brakuje dreszczyka emocji, który towarzyszył ogonkom za czasów PRL. Ale to już jest indywidualna sprawa każdego podatnika.