Preferencja dla tych, którzy zechcą zautomatyzować stanowiska pracy, będzie dotyczyć wydatków poniesionych na ten cel w latach 2021–2025. Podatnicy będą mogli je jednak rozliczyć jeszcze przez sześć lat – do 2031 r.
DGP
Poinformowała o tym Jadwiga Emilewicz, wicepremier i minister rozwoju, na piątkowym spotkaniu z dziennikarzami. Potwierdziła, że ulga będzie dotyczyła leasingu, który również będzie można rozliczać przez 11 lat. Podkreśliła jednak, że preferencja będzie dotyczyć tylko nowych robotów.
O planach wprowadzenia od 2021 r. nowej ulgi prorozwojowej dla podatników podatku dochodowego od osób fizycznych i podatku dochodowego od osób prawnych informowaliśmy już w rozmowie z wiceministrem rozwoju Krzysztofem Mazurem („Ulga na robotyzację będzie funkcjonowała przez pięć lat” DGP nr 174/2020).
Na piątkowym spotkaniu wiceminister potwierdził ponownie, że nie chodzi o każdą automatyzację w firmie, ale o zautomatyzowanie stanowisk pracy za pomocą robotów. W związku z tym np. wprowadzenie kas samoobsługowych lub automatyzacja procesu wystawiania faktur nie będą kwalifikować się do nowej ulgi. Krzysztof Mazur przedstawił jednocześnie definicję robota, która ma się pojawić w projekcie zmian.
Definicja robota, która ma się pojawić w projekcie

Robot przemysłowy – automatycznie sterowana, programowalna i wielozadaniowa stacjonarna lub mobilna maszyna o co najmniej trzech stopniach swobody (chodzi o możliwość poruszania się w różnych płaszczyznach, m.in. góra – dół i lewo – prawo – przypis red.) posiadająca właściwości manipulacyjne bądź lokomocyjne umożliwiające jej zastosowanie do celów przemysłowych.

1,1 mld zł w ciągu pięciu lat zyskają podatnicy na nowej uldze według szacunków Ministerstwa Rozwoju
150 mln zł ma kosztować budżet państwa wprowadzenie w pierwszym roku jej obowiązywania
315 mln zł mają wynosić koszty ulgi wraz z popularyzacją inwestycji robotycznych w ostatnim roku funkcjonowania ulgi
Zgodnie z przedstawionymi szczegółami podatnicy w ramach nowej preferencji będą mogli odliczyć dodatkowo od podstawy opodatkowania 50 proc. kosztów kwalifikowanych związanych z inwestycjami na robotyzację, tj. wydatkami na:
■ zakup lub leasing nowych robotów i kobotów,
■ zakup oprogramowania,
■ zakup osprzętu (np. torów jezdnych, obrotników, sterowników, czujników ruchu, efektorów końcowych),
■ zakup urządzeń bezpieczeństwa i higieny pracy (bhp),
■ szkolenia dla pracowników, którzy będą obsługiwać nowy sprzęt.
Co więcej, resort rozwoju potwierdził, że podatnik, który będzie do tego uprawniony, będzie mógł zastosować jednocześnie i ulgę na badania i rozwój (i co do zasady odliczyć 100 proc. kosztów kwalifikowanych), i ulgę na robotyzację (50 proc. kosztów kwalifikowanych).
Przypomnijmy, że w obu przypadkach preferencje będzie można rozliczyć dopiero w rocznym rozliczeniu. Oznacza to, że po raz pierwszy koszty robotyzacji będzie można potrącić dopiero w 2022 r. w składanym za 2021 r. zeznaniu rocznym.
Jan Sarnowski, wiceminister finansów, poinformował, że do nowych przepisów minister finansów wyda stosowne objaśnienia podatkowe. Podkreślił jednak, że aby uniknąć problemów ze stosowaniem ulgi, ustawodawca, konstruując nowe przepisy, korzystał z dotychczasowych doświadczeń w zakresie ulgi B+R, która obowiązuje od 2016 r. i była już kilkakrotnie zmieniana.
Resorty szacują, że dzięki uldze zwiększy się – dwuipółkrotnie – liczba robotów w Polsce (z 13,6 tys. na koniec 2018 r.). Wzrosnąć ma też wydajność produkcji, obniżą się jej koszty oraz poprawią się jakość i elastyczność produkcji, a w efekcie jej konkurencyjność.
OPINIE

Korzyść może być mniejsza niż ryzyko

Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i dyrektor w Grant Thornton
DGP
W ramach ulgi na robotyzację będzie można odliczyć zaledwie 50 proc. kosztów kwalifikowanych. Zastanawiam się, czy nie jest to zbyt mało, aby zachęcić podatników do skorzystania z tej preferencji. Ulgi, które stanowią wyjątek od zasad opodatkowania, są zawsze ryzykowne dla podatników i wiążą się z koniecznością dopełnienia wielu obowiązków. W związku z tym podatnicy często mają obawy przed ich stosowaniem. Dotychczasowe doświadczania w stosowaniu ulg, w tym ulgi B+R, nie napawają optymizmem. Korzystanie z preferencji najczęściej oznacza zwiększone ryzyko kontroli, a fiskus kwestionuje rozliczenia tam, gdzie może to zrobić. Niewykluczone, że będzie tak i w przypadku nowej ulgi. Co więcej, korzystanie z preferencji łączy się zawsze z dodatkowymi kosztami związanymi np. z dodatkową obsługą podatkowo-księgową lub prowadzeniem specjalnej dokumentacji.
Aby zachęcić do korzystania do ulgi B+R, od dwóch lat dodatkowy odpis co do zasady wynosi 100 proc. Tak też powinno być w przypadku nowej ulgi na robotyzację.

Idea zmian jest słuszna

Jakub Makarewicz, projekt manager w Euro-Funding
Sam kierunek zmian zaproponowanych przez Ministerstwo Rozwoju oceniam pozytywnie, szczególnie że nowa ulga będzie uzupełnieniem obecnego systemu zachęt podatkowych. Chodzi o to, że podatnik będzie mógł odliczyć dodatkowo od podstawy opodatkowania wydatki zarówno na badania i rozwój (100 proc.), jak i na robotyzację (50 proc.). Mam jednak wrażenie, że pierwotne plany resoru rozwoju były znacznie szersze, zanim do prac nad projektem dołączyło Ministerstwo Finansów. Pierwotnie mowa była bowiem nie tylko o uldze na robotyzację, ale również na automatyzację, co jest pojęciem znacznie szerszym. Pojawiały się informacje, że dodatkowy odpis będzie wynosił 100 proc., a nie jak wynika z aktualnych informacji, tylko 50 proc. Oczywiście w przypadku ulgi na robotyzację mówimy o wydatkach na dość duże kwoty. Odliczenie dodatkowo ich połowy będzie więc i tak sporą korzyścią dla podatnika, który będzie mógł efektywnie odzyskać 10 proc. kosztów inwestycji. Mam jednak odczucie, że rząd nie jest do końca przekonany do tego rozwiązania, dlatego w pierwszym etapie chce je przetestować. Mam nadzieję, że podobnie jak to było w przypadku ulgi B+R, po pierwszym roku nowa preferencja będzie modyfikowana, np. zostanie rozszerzony katalog kosztów kwalifikowanych lub zwiększona wysokość dopuszczalnych odliczeń.