- Inwestorzy podnoszą już w sądach wątpliwości dotyczące bezstronności działań organów wymiaru sprawiedliwości - mówi w wywiadzie dla DGP dr Maciej Taborowski, prawnik z UW, ekspert prawa unijnego, zastępca rzecznika praw obywatelskich.



Czy ostatnie wydarzenia wpłyną na podejście sądów krajów UE, które będą zajmowały się sprawami polskich obywateli i firm?
Proces nominacji sędziowskich, źródło problemu, który powstał w naszym systemie prawnym, jest obarczony wadą – zarówno konstytucyjną, jak i w świetle standardów europejskich. Istnieją wątpliwości, czy sędziowie wybrani przez KRS w obecnym składzie dają gwarancje niezawisłości oraz czy sądy są wolne od nacisków władzy wykonawczej i bezstronne wobec interesów stron. TSUE w wyroku z 19 listopada 2019 r. orzekł, że KRS musi być niezależna od władzy ustawodawczej i wykonawczej, by móc nominować sędziów, którzy potem mają stosować prawo UE. Problem ten ma także znaczenie dla innych państw członkowskich i może się przełożyć na utratę zaufania do polskiego wymiaru sprawiedliwości przez sądy zagraniczne. Zasada wzajemnego zaufania, na której zbudowana jest Unia, zakłada, że członkowie przestrzegają wartości z art. 2 Traktatu o UE. Jedną z nich jest praworządność, której elementami są zasady skutecznej ochrony sądowej i niezależności sędziów. Zasada wzajemnego zaufania w europejskim obszarze prawnym zależy od przestrzegania tych wartości. Jeśli tak się nie dzieje, zaufanie zanika. Wówczas instrumenty współpracy sądowej stosowane w relacjach transgranicznych przestają normalnie działać. Tylko niezależne sądy mogą w niej uczestniczyć.
Co to oznacza w praktyce?
Nie możemy jeszcze dokładnie przewidzieć. Zobaczymy to w orzeczeniach sądów innych krajów członkowskich i wyrokach TSUE. Po sprawie Artura Celmera wiemy już, jak to działa w przypadku europejskiego nakazu aresztowania. Sąd zagraniczny, zamiast automatycznie wydać do Polski osobę podejrzaną o popełnienie przestępstwa, bada, czy osobie przekazywanej nie grozi w naszym kraju niesprawiedliwy proces z powodu braku gwarancji niezależności sądów. Jeszcze nie wystąpił przypadek wstrzymania wydania, ale jeżeli chaos prawny po uchwale SN, która pozwala na rozsądne wyjście z kryzysu, będzie się pogłębiał, to stanie się prawdopodobne, że w końcu nam kogoś nie wydadzą. Mamy system bazujący na tym, że podejrzany powinien być sądzony w państwie, które go ściga na podstawie ENA. Jeśli mechanizm ENA przestanie funkcjonować, przestępca wyjedzie do innego państwa i może być trudno sprowadzić go do Polski i postawić przed sądem.
Maciej Taborowski, prawnik z UW, ekspert prawa unijnego, zastępca rzecznika praw obywatelskich / DGP
A inne postępowania?
Wątpliwości mogą się przełożyć na współpracę w sprawach cywilnych, np. gdy polski przedsiębiorca złoży w krajowym sądzie pozew o zapłatę przeciw kontrahentowi francuskiemu albo gdy konsument zainicjuje w polskim sądzie proces przeciw przedsiębiorcy niemieckiemu. Załóżmy, że taka osoba będzie chciała wyegzekwować przysługujące jej na mocy tego wyroku należności. Uda się więc w tej sprawie do sądu w Niemczech, bo tam znajduje się majątek pozwanego przedsiębiorcy. Gdy działa wzajemne zaufanie, wszystko idzie szybko. Wyrok jest praktycznie z automatu wykonywany, sprawa idzie do komornika, po drodze już nie musimy badać, czy polski sąd, który wydał orzeczenie, jest niezależny. Jeżeli nie ma zaufania, zacznie się badanie, jaki sąd wydał wyrok, czy był niezależny, czy nie naruszono być może w ten sposób porządku publicznego państwa przyjmującego itd. Na pewno przedłuży to postępowania, skomplikuje je i podwyższy ich koszty, choćby ze względu na konieczność opłacania pełnomocnika, który będzie musiał bronić polski wyrok przed weryfikacją przez inny system wymiaru sprawiedliwości. Może też nadejść moment, w którym jakiś sąd zagraniczny stwierdzi, że wada w naszym systemie prawnym jest tak duża, iż nie będzie mógł uznać polskiego wyroku za orzeczenie wydane przez niezależny sąd. Wtedy polski konsument czy przedsiębiorca zostaną z niczym, nie będą mogli wyegzekwować swoich praw. Znane nam są już także sprawy w Biurze RPO, w których inwestorzy zagraniczni działający w Polsce podnoszą w sądach wątpliwości dotyczące bezstronności działań organów wymiaru sprawiedliwości.
A więc oddolny polexit?
Ten prawny polexit w dużej mierze będzie zależał od stanowiska większości sejmowej, rządu i Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli trybunał stwierdzi, że ocena wadliwości składów sędziowskich jest sprzeczna z ustawą zasadniczą, wówczas zacznie się długotrwały, sankcjonowany konstytucyjnie proces odchodzenia od wartości UE. Sędziowie mogą sobie nadal z tym poradzić – nie stosować prawa krajowego, które jest sprzeczne z prawem unijnym i odmówić uznania skutków prawnych orzeczeniom TK i sądów krajowych, które naruszają prawo. Ale jeśli sędziowie na skutek zastraszenia postępowaniami dyscyplinarnymi i zarzutami karnymi nie będą stosować standardów UE, będą musiały zareagować Komisja Europejska i TSUE oraz sądy krajów członkowskich. To nie będzie polexit w sensie formalnym, ale ponieważ mamy do czynienia z naruszeniem fundamentalnej wartości unijnej, konieczne będzie jakieś rozwiązanie, bo nie jest możliwe utrzymywanie we Wspólnocie państwa, które jej nie przestrzega.
Jakie rozwiązanie?
Polityczne. To oczywiście odległa perspektywa. Minie wiele lat, zanim zobaczymy, do czego doprowadzi obecna sytuacja. Bardziej niż polexitu boję się jednak, że utracimy możliwości korzystania z benefitów członkostwa w UE, a będziemy nadal obarczeni wszystkimi obowiązkami. To realna perspektywa. Skoro nie przestrzegamy wartości, wróci kwestia uzależnienia funduszy od praworządności. Na razie jest ona zawieszona; nie wiadomo, co dalej z rozporządzeniem, które ma uregulować to zagadnienie, ale wiele państw się na nie szykuje. Co ciekawe, rozporządzenie jest sprytnie skonstruowane: jeśli po dwóch latach zawieszenia wypłaty środków naruszenia nie zostaną usunięte, to pieniądze przepadają bezpowrotnie. Rynek pozostanie otwarty – inne kraje będą dalej korzystać z funduszy, a ich firmy, korzystające ze wsparcia unijnego, będą sprzedawać u nas swoje produkty i usługi, co osłabi naszą konkurencyjność. Będziemy płacić, ale sami pozbawimy się korzyści.
Czy uchwała SN daje narzędzia, aby powstrzymać ten proces?
SN zaproponował mądre, kompromisowe rozwiązanie, zgodne ze standardami europejskimi. Wszystkie orzeczenia, jakie do tej pory zapadły, zostają w mocy, poza rozstrzygnięciami Izby Dyscyplinarnej – w tych przypadkach można wznowić postępowania. SN przesądził, że Izba Dyscyplinarna nie spełnia kryteriów niezależności jako tzw. sądy ostatniej instancji w rozumieniu prawa UE. Jej przyszłe orzeczenia będą obarczone wadą prawną. Jeśli chodzi o sądy powszechne, to w nowych sprawach trzeba każdorazowo weryfikować, czy sędziowie wskazani przez nową KRS spełniają standardy niezawisłości i bezstronności, rozważać konkretne okoliczności. To jedyny bezpieczny sposób wyjścia z kryzysu, bez kosztów dla obywateli.