Jestem spokojny o to, co powie Trybunał Sprawiedliwości UE w sprawie pytań prejudycjalnych skierowanych przez SN - powiedział w środę wiceszef MS Marcin Warchoł. Wskazał, że TSUE konsekwentnie odmawiał udzielania odpowiedzi w sprawach, które nie dotyczyły sprawy zawisłej przed sądem.

Sąd Najwyższy w ubiegły czwartek postanowił zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pięcioma pytaniami prejudycjalnymi dot. zasady niezależności sądów i niezawisłości sądów jako zasad prawa unijnego oraz unijnego zakazu dyskryminacji ze względu na wiek. SN postanowił też zawiesić stosowanie przepisów trzech artykułów ustawy o SN dotyczących przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN, którzy ukończyli 65. rok życia. W poniedziałek SN wysłał pytania prejudycjalne do TSUE.

"Jestem spokojny o to, co powie Trybunał Sprawiedliwości UE w tej sprawie, choćby znając wcześniejsze orzecznictwo TSUE. Trybunał konsekwentnie odmawiał udzielania odpowiedzi na pytania, które nie dotyczyły sprawy zawisłej. Art. 267 ust. 3 Traktatu o funkcjonowaniu UE nakazuje, aby pytanie było związane ze sprawą, która zawisła przed sądem, a tutaj nie ma tego związku" - mówił wiceminister sprawiedliwości w Radiu Maryja.

Warchoł zaznaczył, że TSUE wydawał orzeczenia w sprawach podobnych do skierowanych przez SN. Przytoczył przykład pytania zadanego przez sędziów włoskich.

"Sędziowie zapytali się Trybunału, czy są niezawiśli, ponieważ rząd włoski wprowadził odpowiedzialność cywilnoprawną sędziów za szkodę wyrządzoną wydanym przez nich wyrokiem, a sprawa, która stanęła przed sądem włoskim dotyczyła zupełnie czegoś innego - dotyczyła zamówień publicznych. Sąd w Luksemburgu odesłał z kwitkiem sędziów włoskich; powiedział, że możecie pytać, ale o sprawę, którą rozpatrujecie, sprawy ludzi, którzy do was przyszli, sprawę zawisłą przed waszym sądem, a nie o wasze prywatne interesy" - powiedział Warchoł.

Wiceszef MS ocenił, że zarówno postanowienie SN w sprawie pytań prejudycjalnych, jak i zawieszenia stosowania ustawy jest bezprawne.

"Sprawa, która stanęła przed SN dotyczyła ludzi, którzy odwołali się od decyzji ZUS-u i oni oczekiwali od SN, że on im pomoże, rozwiąże ich sprawę, a tymczasem odwrócili się od tych ludzi sędziowie SN. Po pierwsze, nie rozstrzygnęli sprawy ludzi, po drugie - zadali pytanie TSUE o coś, o co zupełnie tym ludziom nie chodziło, tylko o swój prywatny interes. Po trzecie wreszcie, oddalili w czasie rozstrzygnięcie w sprawie tych ludzi. To pokazuje jak w soczewce, że tutaj nie chodzi SN o pomoc zwykłemu człowiekowi, rozstrzyganie jego spraw, tylko chodzi o to, żeby swoje prywatne interesy załatwiać, chronić swoje przywileje" - mówił Warchoł.

Wiceminister pytany, że sędziowie SN, którzy wydali to postanowienie, powinni odpowiadać przed Izbą Dyscyplinarną SN, odpowiedział: "trudno przesądzać, jakie decyzje podejmą inne organy odpowiedzialne za egzekucję odpowiedzialności".

"Mogę powiedzieć, że to postanowienie SN zostało wydane z rażącym przekroczeniem jego kompetencji, poprzez uzurpowanie sprzecznych z konstytucją kompetencji. Nie może ono wiązać organów państwa, ponieważ prymat nad tym nielegalnym postanowieniem ma zasada wyrażona w art. 7 ustawy zasadniczej, czyli to, że wszystkie organy muszą działać na zasadzie prawa. Natomiast jakie konsekwencje wyciągnie Izba Dyscyplinarna - tego nie wiem, trudno mi cokolwiek przesądzać. Natomiast kwalifikacja prawna tego zachowania jest oczywista - jest to rażące przekroczenie uprawnień, z jednoczesnym narażeniem na szkodę interesu prywatnego i interesu publicznego" - podkreślił.

Warchoł wyjaśnił, że naruszenie interesu prywatnego "dotyczy osób, które występowały przed SN i sprawa nie doczekała się rozstrzygnięcia", a interesu publicznego, bo "postanowienie godzi w fundamenty funkcjonowania państwa w wymiarze prawnym i aksjologicznym, albowiem daje możliwość dowolnemu sądowi powszechnemu, w dowolnej sprawie zawiesić dowolną ustawę". (PAP)

autor: Jerzy Rausz