Zanim Ministerstwo Cyfryzacji ogłosi projekt rozporządzenia o 5G, chce odbyć z operatorami drugą turę prekonsultacji – dowiedział się DGP. Odpowiedzialny za nie wiceminister rozstał się z resortem.
Zmiana norm PEM jest niezbędna do budowy ogólnopolskiej sieci 5G / DGP
Chodzi o przepisy, które mają zagwarantować bezpieczeństwo sieci telekomunikacyjnej piątej generacji. Sprawa jest skomplikowana. Polski rząd chciałby zadowolić Stany Zjednoczone, które oczekują od swoich sojuszników wykluczenia z budowy nowej sieci chińskich dostawców – na czele z firmą Huawei, uważaną przez Waszyngton za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Ale krajowi operatorzy właśnie z tym koncernem najczęściej współpracują i wyłączenie go z rynku naraziłoby ich na większe wydatki na infrastrukturę 5G.
Od Huaweia pochodzi ok. 60 proc. anten polskiej sieci 4G. Chiński dostawca współpracuje przede wszystkim z Play, Orange i T-Mobile, najmniej jego urządzeń jest w sieci Plus. Tworzenie na tej bazie sieci piątej generacji ze sprzętu firmy europejskiej – obecnie w grę wchodzi Ericsson lub Nokia – wymagałoby więc najpierw kosztownej wymiany istniejących urządzeń 4G.
Z informacji DGP wynika, że powstający w resorcie cyfryzacji projekt rozporządzenia o bezpieczeństwie sieci nie wyklucza żadnej firmy z nazwy ani według kraju pochodzenia – przynajmniej na razie. Przewiduje natomiast obowiązek różnicowania dostawców. W dużym uproszczeniu: ministerstwo chce wprowadzić zasadę, aby w żadnym miejscu sieci wszyscy czterej operatorzy nie korzystali z urządzeń tego samego producenta. Dzięki temu w razie awarii, ataku hakerskiego lub innych problemów jednej firmy nie doszłoby do całkowitej utraty łączności. Kłopot sprawia jednak określenie warunków technicznych i prawnych gwarantujących osiągnięcie oraz utrzymanie takiej sytuacji – a zarazem możliwych do spełnienia przez operatorów.
Dlatego zanim rozporządzenie zostanie zgłoszone do otwartych konsultacji społecznych, przedstawiciele ministerstwa i telekomów odbędą drugą turę rozmów – by wypracować kompromisowe rozwiązania. Te ponowne prekonsultacje mają zostać przeprowadzone w tym tygodniu, gdyż resort chciałby ogłosić projekt nowych przepisów jeszcze przed końcem roku. Formalnie – jak nam wyjaśniał w październiku wiceminister cyfryzacji Karol Okoński – będzie to akt wykonawczy do ustawy – Prawo telekomunikacyjne (do art. 175d dotyczącego integralności i bezpieczeństwa sieci oraz art. 176a na temat ciągłości świadczenia usług).
Okoński nie będzie już jednak pilotował sprawy, bo odchodzi z resortu. Wprawdzie formalnie pozostaje jeszcze sekretarzem stanu w Ministerstwie Cyfryzacji, ale w piątek był ostatni raz w pracy. Nie wiadomo na razie, kto przejmie po nim nadzór nad departamentami: cyberbezpieczeństwa, rozwoju usług cyfrowych oraz systemów państwowych. Nie jest też jeszcze przesądzone, czy ta sama osoba będzie sprawować drugą funkcję Okońskiego – pełnomocnika rządu ds. cyberbezpieczeństwa.
Równolegle prace nad przepisami dotyczącymi bezpieczeństwa, które mają duże znaczenie dla sieci 5G, prowadzi Ministerstwo Zdrowia. W tym przypadku chodzi o dopuszczalny poziom pola elektromagnetycznego, czyli normy PEM. Zmiana w tej dziedzinie będzie pierwszą od lat 80. Obecnie mamy najbardziej restrykcyjne limity w Europie. Stanowiły one dla telekomów duże utrudnienie przy budowie sieci 4G (LTE). Dla łączności piątej generacji to jeszcze większa bariera, bo 5G wymaga zagęszczenia sieci nadajników. Bez podniesienia norm PEM byłoby to bardzo trudne, a na niektórych obszarach wprost niewykonalne. Ministerstwo Zdrowia postanowiło zwiększyć limity do poziomu rekomendowanego w Unii jako bezpieczny dla człowieka. Zalecenie w tej sprawie Komisja Europejska wydała 20 lat temu. Normy na sugerowanym w nim poziomie obowiązują w 20 państwach kontynentu – i nigdzie nie udowodniono szkodliwości PEM.
Resort zdrowia zakończył już konsultacje społeczne rozporządzenia, lecz nie ujawnił jeszcze ich wyników.