W piątce największych producentów komórek na świecie są aż trzy koncerny z Państwa Środka
telekomunikacja
Osiem lat temu fińska Nokia nie miała sobie równych. Z udziałem 37 proc. deklasowała obecnego lidera Samsunga, który w drugim kwartale 2010 r. kontrolował jedynie 5,6 proc. rynku. Swoją pozycję zdążyło już wtedy zbudować amerykańskie Apple, które od premiery pierwszego iPhone’a w 2007 r. zagarnęło 16 proc. rynku. Ale już drugi kwartał 2011 r. był dla Nokii początkiem końca. Firma nie tylko straciła pozycję lidera, lecz także spadła na trzecie miejsce na rzecz Apple’a. W następnym kwartale światowym liderem na rynku urządzeń mobilnych został Samsung (wyprzedzając Apple’a).
Obecnie do Nokii należy ok. 1 proc. rynku, karty dalej rozdaje Samsung, a Apple – pod względem liczby sprzedanych urządzeń – oddał drugie miejsce Huaweiowi. Czwartą i piątą lokatę natomiast zajmują mniej znane firmy chińskie, Xiaomi i Oppo, które osiągnęły w ostatnim czasie ogromne wzrosty sprzedaży.
Skąd bierze się sukces chińskich marek? Taktyka rozpisana przez tamtejsze firmy jest bardzo podobna do tej, którą zastosował Samsung, przebijając się na sprzedażowy szczyt – zalać rynek telefonami ze średniej półki. – W każdym segmencie Huawei ma po kilka modeli, w środkowym przedziale cenowym – ok. 10, podczas gdy inni producenci po 1–2. Co więcej, podobnie wyceniane modele niewiele się od siebie różnią – komentuje dla nas Paweł Warzecha, ekspert ds. rynku smartfonów z kanału Mobzilla. – Huawei, co nie jest niespodzianką w przypadku wielkiej korporacji, dąży do takiej sytuacji, żeby konsument miał wybór tylko między huaweiami. Klient ma przywiązać się do marki, a firma następnie podnosi marże – dodaje.
Sprzedaży Huaweia sprzyja wycofywanie się Samsunga z rynku smartfonów ze średniej półki. Koreańczycy przywiązują klientów do swojej marki, a następnie przebudowują portfolio tak, aby oferować jedynie produkty wysokomarżowe. W praktyce oznacza to, że firma próbuje utrzymać klientów kupujących smartfony ze średniej półki i zaproponować im z sukcesem telefony droższe. Wysoce prawdopodobne, że taki sam ruch za kilka lat – w momencie powodzenia obecnej strategii – wykona Huawei.
Z segmentu urządzeń dla klientów o średniej zasobności portfela wycofuje się także Sony. A Apple nigdy w nim nie był. – Powstaje luka, w którą Huawei wrzuca jeden model za drugim, żeby ją zapełnić – dodaje Warzecha. Co ciekawe, chińska firma sprzedaje telefony pod dwiema markami – Honor i Huawei. – Klientowi może więc wydawać się, że jest pewna różnorodność, a tymczasem to po prostu 10 modeli jednego producenta w tym samym przedziale cenowym – zauważa ekspert.
Huawei wygrywa także – jak do tej pory – na własnym podwórku. Chiny są najważniejszym rynkiem smartfonowym na świecie – większym niż obie Ameryki. Tu przed firmą z Shenzhen stoją jednak liczne wyzwania. Apetyt na niego ma wielu rodzimych producentów, jak choćby wspomniane Xiaomi czy Oppo, które obecnie razem odpowiadają za 31 proc. sprzedaży w Państwie Środka wobec 27 proc. Huaweia. Samsung, który jeszcze pięć lat temu sprzedawał tam co piąty telefon, dzisiaj sprzedaje co setny.
Obecny wicelider ma ogromne problemy w USA. Administracja amerykańska przekonała operatorów komórkowych, by nie umieszczali Huaweia w swojej ofercie. Jako powód podano troskę o bezpieczeństwo narodowe, motywowane raportem Komisji ds. wywiadu przy Izbie Reprezentantów. Firma – według autorów raportu – nie przedstawiła wystarczających dowodów na to, że współpraca z nią nie zagraża bezpieczeństwu narodowemu USA. Biorąc pod uwagę, że w Stanach 90 proc. sprzedaży telefonów odbywa się właśnie przez operatorów, to był to dla chińskiego producenta duży cios. Jak jednak oceniają eksperci cytowani przez „Guardiana”, wykluczenie firmy z tamtejszego rynku zmusiło ją do lepszej eksploatacji Azji i Europy. Posunięcia Chińczyków mają pozytywny skutek ekonomiczny – w pierwszym półroczu firma odnotowała o 15 proc. wyższe przychody niż przed rokiem – 47,5 mld dol. ©℗