Wśród celów ataku NotPetya (inaczej Petya lub ExPetr) były między innymi ukraiński system bankowy i telekomunikacyjny, rządowe sieci komputerowe, najważniejsze lotniska w kraju, elektrownie, ciepłownie oraz metro w Kijowie i sieć supermarketów Auchan. Złośliwe oprogramowanie zaatakowało również sieć komputerową nieczynnej elektrowni atomowej w Czarnobylu, wymuszając przejście na ręczny monitoring promieniowania wokół czwartego reaktora, który wybuchł w 1986 roku.
W oświadczeniu brytyjski MSZ przypisał odpowiedzialność za atak rosyjskiemu rządowi i w szczególności wojsku, dodając, że decyzja o publicznym wystąpieniu w tej sprawie ma być sygnałem, że "Wielka Brytania i jej sojusznicy nie będą tolerowali szkodliwej działalności w cyberprzestrzeni".
- Ten atak pokazał brak szacunku dla ukraińskiej suwerenności i zakłócił działanie organizacji w całej Europie, wywołując straty w wysokości setek milionów funtów - przypomniał Lord Ahmad.
Minister zastrzegł, że brytyjskie władze będą "identyfikować, ścigać i reagować na szkodliwą aktywność w cyberprzestrzeni niezależnie od jej źródeł" i będą "wzmacniać skoordynowane wysiłki międzynarodowe na rzecz utrzymania wolnego, otwartego i bezpiecznego" internetu.
- Kreml postawił się w bezpośredniej opozycji do Zachodu, ale to nie jest jedyna droga. Wzywamy Rosję, aby realizowała swoje zapewnienia o byciu odpowiedzialnym członkiem społeczności międzynarodowej, a nie próbowała ją potajemnie osłabiać - dodał.
Na łamach dziennika "Daily Telegraph" do zarzutów odniósł się również brytyjski minister obrony Gavin Williamson, który ostrzegł, że "weszliśmy w epokę nowego typu działań wojennych, na które składa się niszczycielska i śmiertelnie niebezpieczna mieszanka konwencjonalnej siły oraz szkodliwych cyberataków".
- Rosja zrywa z przyjętymi zasadami podkopując demokrację i biorąc na cel krytyczne elementy infrastruktury państwowej, a także używając informacji jako broni. Musimy być gotowi, aby poradzić sobie z tymi wyraźnymi i nasilającymi się zagrożeniami - dodał.
Wcześniej pod koniec stycznia minister obrony ostrzegł w wywiadzie dla "Telegrapha", że Rosja analizowała brytyjską infrastrukturę energetyczną pod kątem ataku, który mógłby w efekcie spowodować śmierć "tysięcy" brytyjskich obywateli. Minister ocenił jednocześnie, że Kreml podejmuje działania, "które byłyby kompletnie nieakceptowalne dla każdego państwa".
- Rosyjski plan to nie przeprowadzenie lądowania w południowej zatoce przy Scarborough lub na plaży w Brighton, ale myślenie o tym, jak możemy najbardziej zaszkodzić Wielkiej Brytanii: uderzyć w jej gospodarkę, przerwać działanie infrastruktury; co może spowodować tysiące, tysiące, tysiące śmierci - powiedział wówczas.
Kilka dni wcześniej szef brytyjskiego Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa (NCSC) Ciaran Martin ostrzegł w rozmowie z "Guardianem" przed poważnym atakiem hakerskim na newralgiczną infrastrukturę Wielkiej Brytanii. - To nie kwestia czy, ale kiedy - zaznaczył.
- Ze strony Rosji zaobserwowaliśmy szereg ingerencji wymierzonych w Wielką Brytanię, dokonywanych w celach szpiegowskich lub w celu uzyskania dostępu do kluczowych sektorów - tłumaczył szef NCSC, zaznaczając, że miały one formę "znacznie bardziej kontrolowanych ataków" niż te ze strony innych państw.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stanowczo zaprzeczył tym oskarżeniom. - Zdecydowanie zaprzeczamy takim deklaracjom. Oceniamy, że są pozbawione dowodów i bezpodstawne - powiedział na konferencji prasowej Pieskow, oceniając, że zarzuty te to ciąg dalszy "kampanii rusofobii", prowadzonej w niektórych państwach zachodnich.