Polski producent gier zarejestrował znak towarowy o nazwie „Cyberpunk”. To słowo od 34 lat określające podgatunek w sztuce. Część ekspertów twierdzi, że urząd rejestrujący popełnił błąd.
Sprzedajesz gadżety, książki albo organizujesz wydarzenia z nazwą „Cyberpunk” w nazwie? Od teraz musisz być bardzo ostrożny. W ubiegły poniedziałek sukcesem zakończyła się bowiem rejestracja słownych znaków towarowych „Cyberpunk” oraz „Cyberpunk 2077” w Urzędzie Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) dla warszawskiej spółki CD Projekt. Działania twórców popularnej serii gier komputerowych i wideo „Wiedźmin” wiążą się z planowaną premierą ich kolejnego tytułu o nazwie „Cyberpunk 2077”. W sieci zawrzało. „To zawłaszczenie części kultury” – grzmią niektórzy.
Nurt w sztuce
Skąd takie przekonanie? Otóż słowo „cyberpunk” używane jest na określenie nurtu w literaturze science fiction oraz kinematografii, koncentrującego się na negatywnych konsekwencjach funkcjonowania ludzi w otoczeniu zaawansowanej technologii komputerowej i informacyjnej. Pierwszy raz to określenie pojawiło się w tytule opowiadania Bruce’a Bethkego, opublikowanego w 1983 r. w ramach antologii „Amazing Stories”. Od tamtego czasu silnie kojarzone jest z określonym rodzajem sztuki. W latach 90. XX w. także z powodu popularnej serii gier „Cyberpunk 2013”, „Cyberpunk 2020” oraz „Cyberpunk V3.0” (do których notabene CD Projekt odkupił prawa w 2012 r.). Dziś mianem cyberpunkowych określa się takie filmy, jak: „Łowca androidów” (1982, reż. Ridley Scott) czy „Robocop” (1987, reż. Paul Verhoeven).
– Już na etapie zgłoszenia ekspert z urzędu powinien ocenić, czy to słowo nie jest przypadkiem określeniem opisowym w zakresie niektórych towarów, jak np. filmy. Ale jeśli nie był on pasjonatem science fiction, to ten znak mógł się dla niego wydać całkowicie fantazyjny – uważa Mikołaj Lech, rzecznik patentowy i autor bloga ZnakiTowarowe-Blog.pl.
Za negatywną przesłankę rejestracji znaku mogłoby być uznane to, że nazwa „składa się wyłącznie z oznaczeń lub wskazówek, które weszły do języka potocznego lub są zwyczajowo używane w uczciwych i utrwalonych praktykach handlowych” (tak wynika z art. 7 ust. 1 pkt d rozporządzenia Rady (WE) nr 207/2009 z 26 lutego 2009 r. w sprawie wspólnotowego znaku towarowego – Dz.Urz. UE L 78, s. 1).
Ocena powyższej kwestii jest jednak zdaniem Jakuba Kubalskiego, prawnika w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka, bardzo dyskusyjna. Może zależeć od zastosowanego modelu badania języka potocznego oraz zwyczajowo używanych praktyk rynkowych – inaczej wygląda z punktu widzenia odbiorców (graczy), inaczej z perspektywy ogółu odbiorców. Istotną okolicznością jest to, czy przed datą zgłoszenia w urzędzie rejestrującym dany znak towarowy nabrał w następstwie jego używania charakteru odróżniającego w zwykłych warunkach obrotu. To jednak kwestia kontrowersyjna, bo choć w środowisku graczy powszechna jest wiedza, że polska spółka przygotowuje nową grę, to po pierwsze – nie miała jeszcze ona premiery, a po drugie – będzie nosiła nazwę „Cyberpunk 2077”, nie zaś „Cyberpunk”.
W burzy komentarzy pojawiają się również głosy uspokajające. Argumentuje się, że od 2011 r. prawa do znaku „Cyberpunk” ma Sony Music Entertainment UK Limited (głównie w zakresie muzyki). CD Projekt posiada już taki sam znak towarowy w Stanach Zjednoczonych od 2013 r. i do tej pory nie doszło do żadnych większych sporów z tego powodu.
Kłopot dla firm
Rzecz w tym, że tym razem polska firma zastrzegła w całej UE znak w zakresie nie tylko oprogramowania gier i typowo technologicznych gadżetów, lecz także m.in. w zakresie: produkcji filmów telewizyjnych oraz kinowych, seriali, organizowania i prowadzenia w celach rozrywkowych pokazów, zawodów i ceremonii wręczenia nagród, gier, przedstawień, usług w zakresie parków tematycznych i parków rozrywki, usług centrów rozrywki i zabawy, usług udostępniania interaktywnych miejsc do zabawy, a także organizowania wystaw w celach kulturalnych lub edukacyjnych.
Eksperci są zgodni: CD Projekt szeroko zabezpieczył swoje interesy związane z nadchodzącą premierą gry komputerowej.
Czy zatem teraz problem mogą mieć wszyscy ci, którzy sprzedają gadżety, książki lub organizują wydarzenia z wykorzystaniem słowa „cyberpunk”? CD Projekt próbuje uspokajać [ramka], jednak eksperci są w tej kwestii podzieleni.
Mecenas Jakub Kubalski uważa, że istnieje takie ryzyko. Jak wyjaśnia, zależy to jednak od rodzaju działań przedsiębiorcy korzystającego z nazwy. – Jeśli wyda on grę komputerową o nazwie np. „Cyberpunk: Exodus”, to potencjalnie może naruszać prawa do znaku CD Projektu. Z kolei prowadzenie grup na Facebooku, stron internetowych, kółek literackich związanych z literaturą cyberpunk raczej nie stanowiłoby o takim naruszeniu – pod warunkiem że nie odbywa się to w celu odróżnienia towarów lub usług jednego przedsiębiorcy od towarów lub usług innego – wyjaśnia mec. Kubalski. Dodaje, że wiele będzie zależało od woli uprawnionego do znaku. Do tej pory z jednej strony spółka CD Projekt dała się poznać jako liberalna w stosunku do swoich praw autorskich (przykładowo nie wprowadziła zabezpieczeń DRM przed kopiowaniem gier), z drugiej – przeciwdziałała nieautoryzowanemu użyciu znaków w towarach, np. na kubkach, brelokach, odzieży.
Zdaniem adwokata Tomasza Mielkego, wspólnika w Kancelarii Prawnej Mielke Adwokaci i Radcowie Prawni, również inni przedsiębiorcy nie będą mogli spać spokojnie. – Wydawca książki pod tytułem np. „Cyberpunk: Historia przyszłości” może zostać posądzony o wprowadzanie konsumentów w błąd poprzez podobieństwo wykorzystania nazwy, zwłaszcza jeśli jego produkt miałby trafiać do podobnej grupy klientów – uważa mec. Mielke.
Jak się bronić
Co w sytuacji, gdy przedsiębiorca stanąłby w obliczu zarzutów właściciela „Cyberpunku”? Mikołaj Lech uważa, że najlepszą obroną byłby wtedy kontratak. Bo chociaż znak towarowy został zarejestrowany i nie można już wnieść sprzeciwu co do samej rejestracji, to można wystąpić o jej unieważnienie.
– Taktyką obronną pozwanego może być próba unieważnienia znaku towarowego CD Projektu poprzez udowodnienie, że nigdy nie powinien zostać zarejestrowany ze względów formalnych, gdyż użyte w oznaczeniu słowo weszło do języka potocznego – mówi Mikołaj Lech. Jak wyjaśnia, należałoby w tym celu udowodnić opisowość lub rodzajowość słowa. Dodaje jednak, że w praktyce większość spraw związanych z potencjalnym naruszeniem praw kończy się ugodą. ⒸⓅ
Stanowisko CD Projektu
Odpowiedź na pytanie, dlaczego zastrzegliśmy znak towarowy „Cyberpunk”, jest prosta: chcemy chronić naszą ciężką pracę i nie chcemy używać naszego znaku w sposób ofensywny – to tylko środek ochronny. Warto wiedzieć, że znak towarowy to nie prawo autorskie czy patent – nie zabrania więc użycia słowa „cyberpunk”, o ile używa się go w celach komercyjnych, a nie odnosi się do zakresu produktów zarejestrowanych przez CD Projekt.
Użycie chronionego znaku może być zakazane tylko wtedy, gdy może wprowadzać konsumentów w błąd. Znak towarowy nie może zabronić użycia słowa jako określenia opisującego np. gatunek gier czy filmów. Rolą znaku towarowego jest ochrona słów, znaków i tytułów gier, produktów itd. Jeśli ktoś nazwie swoją grę „John Smith: Przygody w cyberpunkowym dystopijnym świecie” albo „20 krótkich gier w cyberpunkowym świecie”, to nie będziemy tego traktować jako naruszenie naszych praw. Mimo iż zastrzeżone słowo jest częścią tytułu, nie ma ryzyka, że konsumenci będą kojarzyć je z grami wydanymi przez CD Projekt.