Minister Andrzej Adamczyk szuka pieniędzy na rządowy program mieszkaniowy. Jego pierwszą ofiarą padły lokalne jezdnie. Zabrał stąd 200 mln zł. – Takie działanie jeszcze się na nim zemści – przestrzegają samorządowcy.
Program :Mieszkanie plus” / Dziennik Gazeta Prawna
Przyspieszają prace nad Narodowym Programem Mieszkaniowym, w ramach którego rząd zamierza wybudować tysiące tanich mieszkań na wynajem. – Projekt 15 września został przyjęty przez Stały Komitet Rady Ministrów i będzie w najbliższych tygodniach przedmiotem prac Rady Ministrów, która zadecyduje o jego ostatecznym kształcie – informuje Elżbieta Kisil, rzeczniczka Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa (MIB).
W związku z tym rząd pilnie poszukuje pieniędzy na wdrożenie wartego ok. 4 mld zł projektu mieszkaniowego. Wygląda na to, że część z nich znalazł właśnie na drogach lokalnych. Jak informowaliśmy w ubiegłym tygodniu, resort infrastruktury postanowił przyciąć przyszłoroczny budżet „Programu rozwoju gminnej i powiatowej infrastruktury drogowej na lata 2016–2019”. Kwota spadnie z planowanego 1 mld do 800 mln zł. – Limit środków z podziałem na poszczególne województwa będzie się kształtował analogicznie jak w obecnym roku – dodaje Elżbieta Kisil, rzeczniczka MIB.
Poważna stawka
200 mln zł wyjętych z dróg samorządowych wesprze program mieszkaniowy rządu. Potwierdza to resort finansów. „Planowane zmniejszenie w 2017 r. rezerwy celowej przeznaczonej na »Program rozwoju gminnej i powiatowej infrastruktury drogowej na lata 2016–2019« z kwoty 1 mld zł do kwoty 800 mln zł, tj. o 200 mln zł, związane było ze zwiększeniem o tę samą kwotę wydatków na realizację planowanego innego ważnego celu, tj. Narodowego Programu Mieszkaniowego” – pisze biuro komunikacji i promocji MF.
Mówiąc inaczej, minister Andrzej Adamczyk wolał przeznaczyć te pieniądze na swój sztandarowy program „Mieszkanie plus”, którego głównym celem jest budowa tanich mieszkań na wynajem. Dlaczego? Po pierwsze ze względu na potrzeby finansowe. A te są spore. Powstać ma ok. 179 tys. mieszkań z niskimi i umiarkowanymi czynszami. Pierwsi lokatorzy mogliby się do nich wprowadzić ok. 2018–2019 r. Lokale mają być tanie, ponieważ pod budownictwo będą przeznaczone grunty, które są w rękach Skarbu Państwa.
Po drugie chodzi o przyszłość samego ministra. Od jakiegoś czasu spekuluje się o możliwej jego dymisji. Powodem miałyby być opóźnienia w inwestycjach kolejowych (do końca lipca spółka PKP Polskie Linie Kolejowe wydała tylko 1,4 mld zł, tymczasem plan na ten rok, choć i tak kilkukrotnie przycięty, to 4 mld zł). – „Mieszkanie plus” to dla Adamczyka swoisty bilet na dalszy rejs rządowym statkiem. Musiał znaleźć na niego pieniąze – twierdzi jeden z naszych rozmówców z rządu.
Środki na rozruch
Jak odebrane samorządom 200 mln zł spożytkuje resort infrastruktury? Jego przedstawiciele przypominają, że na potrzeby programu powstanie Narodowy Fundusz Mieszkaniowy (NFM, działający w formie państwowej osoby prawnej). Z założenia ma on służyć jako bank ziemi, gromadzący nieruchomości należące do Skarbu Państwa i zarządzający nimi w celu ich wykorzystania na cele mieszkaniowe. Te 200 mln zł stanowi maksymalną wysokość rezerwy, zaś wykorzystanie tych pieniędzy zależy od realnych kosztów inicjacji działalności NFM. – Utworzenie NFM i rozpoczęcie działalności wiąże się z koniecznością pokrycia wstępnych kosztów związanych m.in. z zakupem lub wynajęciem siedziby, zatrudnieniem pracowników, rozpoczęciem działań związanych z inwentaryzacją zasobów nieruchomości gruntowych, pokryciem kosztów zakupu systemów informatycznych i niezbędnego uzbrojenia posiadanych gruntów. Zakłada się, że zasilenie budżetowe będzie jednorazowe, zaś docelowo NFM będzie się utrzymywał z przychodów związanych z obrotem zarządzanymi nieruchomościami – tłumaczy Elżbieta Kisil z MIB.
Przelewanie z pustego w próżne
Samorządowcy nie kryją oburzenia. – Wszystkiego na raz nie da się zrobić. Rząd uruchamia nowy program i jednocześnie zabiera nam pieniądze. A potrzeby drogowe są ogromne – grzmi Marek Olszewski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. W rozmowie z nami zwraca uwagę, że takie działanie wkrótce zemści się na rządzie. – Wiele hektarów z dala od centrów miast będzie przeznaczane pod budownictwo mieszkalne. A to będzie w wielu przypadkach rodziło konieczność doprowadzenia tam nowych ulic czy dróg – mówi Marek Olszewski.
Wtóruje mu Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. – Zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych społeczeństwa jest bardzo ważne, ale trudno się zgodzić z zaproponowanym rozwiązaniem. Poprawa dostępności komunikacyjnej jest niezbędna nie tylko z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju kraju, lecz przede wszystkim ze względu na mieszkańców poszczególnych gmin, również tych, którzy będą w przyszłości beneficjentami rządowego programu lokalowego. Mieszkanie bowiem to nie tylko cztery ściany, lecz także niezbędna infrastruktura techniczna, w tym drogi umożliwiające łatwe dotarcie z miejsca zamieszkania chociażby do pracy – stwierdza Kubalski.
Samorządowcy mówią wprost, że minister infrastruktury będzie żałował swojej decyzji. Tym bardziej że rządowe mieszkania będą powstawać przede wszystkim na peryferiach miast – otwarcie mówią o tym przedstawiciele spółki BGK Nieruchomości, zajmującej się pilotażowym wdrażaniem projektu „Mieszkanie plus”. W efekcie działki, na których potencjalnie będzie można budować, często są nieuzbrojone.
Boją się powtórki
Teoretycznie w 2018 i 2019 r. rząd ma dać samorządom na lokalne drogi po 1,1 mld zł. Ale wśród gmin pojawiają się obawy, czy Ministerstwo Infrastruktury nie będzie próbowało wyciągać kolejnych pieniędzy z programu drogowego. Tym bardziej że wznoszenie na masową skalę budynków może okazać się droższe, niż oszacowano to w projekcie programu. Resort infrastruktury jednak zarzeka się, że już więcej nie sięgnie po środki na infrastrukturę lokalną. Uspokaja także resort Pawła Szałamachy. – Projekcja finansowa programu w roku 2018 nie uległa zmianie w stosunku do zapisów uchwały powołującej program, co oznacza, że poziom dofinansowania został przewidziany w kwocie 1,1 mld zł – informuje biuro prasowe resortu finansów.
Gminy nie wierzą w te zapewnienia, bo konkretne kwoty na drogi lokalne w dłuższym horyzoncie czasowym nie są nigdzie zagwarantowane (nawet w załączniku do uchwały RM ustanawiającej program wprost napisano, że wśród jego słabości są m.in. „konieczność zapewnienia środków na realizację programu rokrocznie w ustawie budżetowej” oraz zagrożenie w postaci „recesji lub załamania gospodarczego uniemożliwiającego zapewnienie środków w budżecie państwa”).
Samorządowcy także przypominają, że rząd już w przeszłości zabierał im pieniądze – W 2013 r. PO i PSL pożyczyły sobie z programu 750 mln zł, aby łatać budżet. Pieniądze co prawda wróciły, jednak stało się to kosztem Lasów Państwowych.