Firmy budowlane znalazły sposób na wyciąganie pieniędzy w ramach zakazanych klauzul waloryzacyjnych. Podsuwają kupującym do podpisu oświadczenia ze zgodą na taki zapis
Tego zakazują przepisy / Dziennik Gazeta Prawna
Klauzule waloryzacyjne pozwalają deweloperom podnieść cenę lokalu o wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych, który co roku ogłasza GUS. Na tej podstawie wiele firm pobiera od klientów, już po podpisaniu umowy, dodatkowe pieniądze. To niemałe kwoty, nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Firmy stosują takie zapisy, aby uchronić się przed skutkami inflacji. – Deweloperzy często starają się zabezpieczyć swoje interesy, przerzucając ryzyko na konsumentów tam, gdzie to możliwe – potwierdza Kamil Twardowski, LL.M. (Heidelberg) z Kancelarii Kaczor, Klimczyk, Pucher, Wypiór.
Takie sztuczki stają się jednak ryzykowne, bo klienci coraz częściej idą do sądu i wygrywają. Sądy nakazują zwroty nienależnie pobranych kwot wraz z odsetkami.

Elbląski przykład

Tak orzekł właśnie Sąd Okręgowy w Elblągu (sygn. akt I Ca 254/13). Chodziło o kwotę ponad 43 tys. zł, którą deweloper będzie musiał oddać wraz z ustawowymi odsetkami. Co istotne, sąd okręgowy rozpatrywał apelację, którą złożył przedsiębiorca, a więc orzekał jako sąd II instancji. Jego orzeczenie ma więc walor prawomocności.
Klienci dewelopera, wnosząc powództwo do sądu rejonowego, powołali się na orzeczenie Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który uznał klauzulę waloryzacyjną za niedozwolone postanowienie umowne i nakazał wpisanie jej do rejestru klauzul niedozwolonych prowadzonego przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
„Z tą chwilą wyrok ten korzysta z prawomocności materialnej rozszerzonej, co oznacza zakaz stosowania tego postanowienia nie tylko przez podmiot, wobec którego zostało wydane orzeczenie będące podstawą wpisu, ale i przez wszystkich przedsiębiorców stosujących wzorce umów w obrocie z konsumentami” – wskazał sąd I instancji. Przypomniał, że tego typu zapis umowny staje się bezskuteczny i jest nieważny od chwili zawarcia umowy. Deweloper nie miał więc podstaw, aby żądać świadczenia waloryzacyjnego. Z tą argumentacją zgodził się sąd odwoławczy.
Liczba takich spraw rośnie. Klienci wytaczają powództwa indywidualne bądź łączą się i składają pozwy zbiorowe. Przykładem jest grupa reprezentowana przez adwokata Radomira Piotrkowskiego, która walczy o zwrot pieniędzy pobranych przez J.W. Construction na podstawie zakazanej klauzuli. Sprawa jest już w sądzie. – Grupa liczy obecnie 50 osób. Kwoty, jakich dochodzą przed sądem moi mocodawcy, wahają się od kilku tysięcy do nawet 40 tys. zł – mówi mec. Piotrkowski.
Dodaje, że odzyskanie pieniędzy jest już tylko kwestią czasu. – Moi klienci nie mieli szans na indywidualne negocjowanie umów. Te wraz z klauzulami waloryzacyjnymi zostały im narzucone przez dewelopera. A skoro tak, to zapisy tożsame z tymi, które zostały wpisane do rejestru klauzul niedozwolonych, nie wiążą ich od momentu podpisania umowy – tłumaczy adwokat.
Poza tym, podkreśla, to na deweloperze spoczywa ciężar udowodnienia, że klauzule były indywidualnie uzgadniane z każdym klientem przed podpisaniem umowy.

Próby zabezpieczenia

Firmy budowlane nie rezygnują jednak z nie do końca uczciwych metod na zabezpieczenie swoich interesów.
– Klauzule waloryzacyjne jako instrument zabezpieczający majątkowe interesy deweloperów były, są i będą zatem przez nich stosowane pomimo ich abuzywności – stwierdza Kamil Twardowski.
Po ostatnich wyrokach firmy stały się jedynie ostrożniejsze. Podsuwają klientom do podpisu specjalne oświadczenia. Jak tłumaczy Kamil Twardowski, z takich oświadczeń wynika, że klienci mieli możliwość indywidualnego uzgodnienia treści umowy, zapoznali się z nią, rozumieją ją i nie mają zastrzeżeń. I to, zdaniem prawnika, może w późniejszym procesie przesądzić o korzystnym dla dewelopera rozstrzygnięciu.