Zaledwie dwóch spośród kilkunastu liczących się deweloperów może w 2013 r. rozpocząć projekty mieszkaniowe w miastach, w których dotąd nie realizowali żadnej inwestycji.
Jednym nich jest Dolcan, który planuje rozpoczęcie budowy osiedla na 250 mieszkań w Częstochowie. Firma deklaruje, że nad planem wejścia do tego miasta pracuje od kilku lat, poza tym prowadzi tam hotel i nie jest to dla niej zupełnie obca lokalizacja. Wejścia na nowy rynek nie wyklucza też Polnord. Spółka prowadzi na ten temat rozmowy, a interesują ją duże projekty w największych polskich miastach.
Większość deweloperów woli jednak skoncentrować się na miastach, które już zna. – Wejście na nowy rynek wiąże się z wieloma wyzwaniami. Największym jest budowa wizerunku i rozpoznawalności marki. Dopóki nie unormuje się sytuacja na rynku kredytowym, która przełoży się na popyt, deweloperzy nie będą skłonni podejmować dodatkowego ryzyka i wchodzić na nowe rynki – ocenia Andrzej Gutowski, dyrektor sprzedaży i marketingu w Ronsonie, który działa obecnie w Warszawie, Poznaniu, we Wrocławiu oraz w Szczecinie.
Z podobnego założenia wychodzą menedżerowie m.in. Atlasu Estates, Inpro, Atalu, Budimeksu Nieruchomości, Red Real Estate Development, Robygu, JW Construction i Gantu Development.
Zdaniem Cezarego Bernatka z KBC Securities dla deweloperów inwestycje w nowych lokalizacjach wiążą się nie tylko z koniecznością rozruszania machiny marketingowej, lecz także utrzymania nowego biura sprzedaży. Dla jednego projektu te koszty są często zbyt wysokie, dlatego najlepiej w nowym mieście rozpocząć dwa, trzy nowe projekty. – Przy słabym rynku mało kto będzie się na to decydował. Dywersyfikacja i uruchamianie działalności w nowych miastach to strategia, która lepiej sprawdza się w czasach dobrej koniunktury – wskazuje analityk KBC Securities. A obecna nie sprzyja. W 2012 r. banki podpisały z klientami 196,6 tys. umów o kredyt mieszkaniowy, o prawie 15 proc. mniej niż przed rokiem. Aż o 20,5 proc., do 39,1 mld zł, spadła jednocześnie wartość zaciąganych kredytów – wynika z danych Związku Banków Polskich.
Deweloperzy nie szukają też nowych lokalizacji, bo ich zasoby gruntów wystarczą im na projekty przez najbliższe dwa, trzy lata, a nawet więcej. A banki ziemi zgromadzono głównie w największych miastach. Najpewniejsze miejsca inwestycji to m.in. Warszawa, Wrocław, Trójmiasto, Poznań i Kraków. Ze względu na wielkość i chłonność rynku szczególnie atrakcyjna jest stolica. W 2012 r. zadebiutowały tu m.in. Atal i Skanska Residential Development. – Rynek ten jest jednym z najatrakcyjniejszych w Polsce, dlatego przyciąga nowych graczy – przyznaje Zbigniew Juroszek, prezes Atalu.
A że jest o co walczyć, pokazują dane firmy Reas, monitorującej rynek nowych mieszkań. W ubiegłym roku w Warszawie deweloperzy sprzedali 12,3 tys. lokali. To 40 proc. całej sprzedaży w sześciu największych polskich aglomeracjach. – Mimo dużej podaży nowych mieszkań stosunkowo łatwo znaleźć tu potencjalnych nabywców. Co więcej, do Warszawy napływają nowi mieszkańcy, a dzięki utrzymującemu się popytowi średnie ceny rynkowe mieszkań spadały tu w ostatnich latach najwolniej w porównaniu z innymi miastami w Polsce – twierdzi Michał Witkowski, dyrektor sprzedaży i marketingu w Atlas Estates.

W zeszłym roku deweloperzy sprzedali w stolicy 12,3 tys. lokali