Zastój na rynku mieszkaniowym jest niewielki w porównaniu z tym, co dzieje się z działkami budowlanymi – zgodnie twierdzą zarówno eksperci, jak i agencje pośrednictwa. Jak wynika z wyliczeń tych ostatnich, ceny transakcyjne ziemi spadają praktycznie z miesiąca na miesiąc i są średnio o 15 proc. niższe niż wywoławcze. A chętnych i tak brakuje.
Ziemia budowlana / DGP
Zdarzają się przypadki, że sprzedający, którzy szybko potrzebują gotówki, decydują się zejść z ceny nawet o 50 proc. w stosunku do pierwotnych oczekiwań.
– W czasach kryzysu takich wymuszonych transakcji jest i będzie coraz więcej – uważa Jarosław Strzeszyński, ekspert z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości.
Agencja Info Dom Nieruchomości specjalizująca się w sprzedaży działek budowlanych ma obecnie w ofercie ponad 100 działek w okolicach stolicy. Ale od trzech miesięcy nie przeprowadziła żadnej transakcji. O fatalnej sytuacji mówi także Wrocławska Giełda Nieruchomości oferująca ponad 1,6 tys. gruntów budowlanych w całej Polsce. A portal Szybko.pl zwraca uwagę, że spośród 6 tys. zamieszczonych w jego serwisie ogłoszeń większość wisi ponad 10 miesięcy.
Z analiz IAMRN wynika, że obecnie średni czas od wystawienia ziemi na sprzedaż do podpisania umowy sprzedaży to ponad 12 miesięcy. Zdaniem Strzeszyńskiego okres ten można skrócić do kilku miesięcy, ale wyłącznie pod warunkiem, że sprzedający zejdzie z ceny. I to aż o połowę.
Najczęściej na takie transakcje decydują się osoby, które zaciągnęły kredyty na ziemię i mają problem z ich spłaceniem. Drugim powodem jest rozwód. Przykładowo w warszawskiem Wawrze małżeństwo po rozwodzie zdecydowało się sprzedać działkę wycenioną przez rzeczoznawcę na 1 mln zł za nieco ponad 500 tys. zł. Z kolei we wrocławskiej dzielnicy Oporów jedna z agencji sprzedała niedawno 600-metrową działkę za 220 tys. zł, podczas gdy jeszcze jesienią właściciel chciał za nią 315 tys.
Kto nie musi, nie decyduje się na tak duże przeceny. W najatrakcyjniejszych podwarszawskich lokalizacjach, takich jak Konstancin, Wilanów czy Komorów, ceny za metr kwadratowy w dalszym ciągu przekraczają 700 zł. – Są nawet oferty po 1000 zł za 1 mkw., ale widać, że sprzedającym nie zależy na transakcji i czekają na lepsze czasy. Wychodzą z założenia, że „ziemia jeść nie woła” i utrzymywanie jej, w przeciwieństwie do mieszkania, niewiele kosztuje – tłumaczy Strzeszyński.
Najwyższy podatek gruntowy za 1 mkw. działki budowlanej (ustalają go gminy) nie przekracza 80 gr, co oznacza, że utrzymanie 1000-metrowej parceli kosztuje maksymalnie 800 zł rocznie.
Ceny gruntów spadają cały czas. Tylko w ciągu ostatniego kwartału 2012 r. średnia stawka za metr kwadratowy ziemi w Warszawie spadła z 890 do 860 zł. Dla porównania jeszcze w III kw. 2011 r. wynosiła 950 zł. Należy podkreślić, że jest to kwota wywoławcza. Jeżeli będziemy poważnie zainteresowani, to spokojnie można jeszcze odciąć od niej kilkanaście, a może i kilkadziesiąt procent. Innymi słowy, nadszedł bardzo dobry moment na kupno ziemi, a fatalny – na jej sprzedaż.