Za hektar gruntu rolnego na koniec czerwca tego roku płacono 25 tys. zł, podczas gdy rok wcześniej cena była o prawie pięć tysięcy złotych niższa – wynika z danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
– To w dużym stopniu efekt zakupów o charakterze inwestycyjnym. Inwestorzy wybierają ziemię jako bezpieczną lokatę kapitału w okresie niepewności na rynkach – tłumaczy Radosław Brodaczewski, doradca ds. nieruchomości w Lion’s House.
Analityk podkreśla, że kupując grunt w ubiegłym roku, można było zyskać 24,2 proc. To stopa zwrotu, jakiej trudno szukać w innych produktach inwestycyjnych. Jak wynika z danych Open Finance, po uwzględnieniu inflacji i podatku od zysków kapitałowych zyski z większości rocznych lokat przynoszą lekką stratę.
Jeszcze lepiej na inwestycjach w grunty rolne wyszli inwestorzy długookresowi, którzy dostrzegli potencjał tego rynku znacznie wcześniej. Jeśli ktoś kupił grunt pod koniec 2004 roku i sprzedał go na koniec drugiego kwartału tego roku, mógł zyskać nawet 267,6 proc. O tyle, według danych ARiMR, wzrosły średnio ceny ziemi rolnej w ciągu ostatnich 7,5 roku, co oznacza 30 kwartałów nieprzerwanych wzrostów.
Analitycy zastanawiają się teraz, czy to już bańka, a jeśli tak, to kiedy pęknie. – Wzrosty cen rzędu 20 proc. i więcej w ciągu zaledwie kwartału co prawda pokazują siłę rynku, ale nie byłyby możliwe do utrzymania w długim terminie i mogłyby doprowadzić do powstania bańki spekulacyjnej. Nie zmienia to jednak faktu, że ceny pozostają w długoterminowym trendzie wzrostowym – dodaje Radosław Brodaczewski.
Faktem jest także, że rynek zobaczył w tym roku pierwszą oznakę wyhamowania – ceny drugiego kwartału w stosunku do pierwszego wzrosły zaledwie o 0,9 proc., podczas gdy jeszcze kwartał wcześniej tempo wyniosło o 20,2 proc.