Polacy zasiedlają wschodnie tereny Niemiec. W niektórych miejscowościach stanowią już ponad 50 proc. mieszkańców. Głównym powodem kolonizacji byłego NRD są mieszkania o połowę tańsze niż w Polsce.
Wielka płyta po niemieckiej stronie czeka na Polaków / ShutterStock
Agencja nieruchomości Kamar w Zgorzelcu, szczeciński Własny Dom w Niemczech, Pomorze Nieruchomości czy krakowski A do Z Immobilen to tylko przykłady firm, które specjalizują się w pośrednictwie sprzedaży domów i mieszkań po niemieckiej stronie granicy. Chętnych przybywa z każdym miesiącem, bo ceny nieruchomości na terenach byłego NRD są często o połowę niższe niż w Polsce. Np. 60–65-metrowe mieszkanie w wyremontowanej kamienicy w Goerlitz można kupić już za 70 – 100 tys. zł, czyli o 50 – 70 tys. tys. zł mniej niż podobne po polskiej stronie miasta.
– Każdego dnia mamy po kilkadziesiąt zapytań od Polaków zainteresowanych zakupem, a sfinalizowanych umów mamy po 3 – 5 w miesiącu – mówi Katarzyna Blacharska, właścicielka agencji Kamar.
Nie ma danych, ilu Polaków w ostatnich latach kupiło nieruchomości po drugiej stronie Odry. Wiadomo, że w okolicach Szczecina, Kołbaskowa, Rosówka czy Kobylina są miejscowości, w których więcej niż połowę mieszkańców stanowią Polacy. Tak jest m.in. w Staffelde, Storkow, Battinsthal czy Tanto. Większość z nich to młode rodziny z dziećmi, które do pracy, szkół, przedszkoli i na zakupy dojeżdżają do Szczecina.
– Poważnie rozważam zakup mieszkania lub domu po niemieckiej stronie granicy – mówi Magdalena Rudzińska ze Szczecina. – Do centrum miasta jedzie się 10 – 20 minut, a formalności i koszty związane z zakupem są podobne jak w Polsce. Wyższy jest tylko podatek: u nas wynosi on 2 proc. wartości nieruchomości, a w Niemczech 3,5 proc. Oprócz opłaty notarialnej i pośrednika kupujący musi też pokryć koszt tłumacza przysięgłego.
Niestety przeprowadzający się muszą być przygotowani na wyższe koszty utrzymania nieruchomości: miesięczne opłaty za 60-metrowe mieszkanie to wydatek rzędu 120 – 140 euro, czyli 500 – 700 zł. To efekt wyższych cen energii, a przede wszystkim dostarczania wody i odprowadzania ścieków.
– Trzeba po prostu skalkulować, czy bardziej opłaca się wziąć 300 tys. zł kredytu na mieszkanie w Szczecinie, czy zadłużyć się na 100 tys. zł na podobny lokal w Niemczech, ale więcej płacić za prąd i wodę – mówi Rudzińska.
Nieruchomościami po drugiej stronie granicy zainteresowani są również polscy biznesmeni, którzy wykupują całe kamienice w Goerlitz czy Gartz. Niektóre można kupić już za 40 – 60 tys. euro. Rośnie też popyt na obiekty użytkowe oraz stare domy i dworki, które też są tu tańsze niż w Polsce. Np. XIX-wieczny pałac położony 30 km od granicy o powierzchni 1,8 tys. mkw. na dużej działce kosztuje 235 tys. zł. Zainteresowany nim jest polski przedsiębiorca, który chce tam otworzyć polsko-niemiecki dom spokojnej starości.
Eksperci od nieruchomości przestrzegają jednak przed kupowaniem domów, które znajdują się w niemieckim rejestrze zabytków. Remont takich obiektów wymaga bowiem nadzoru konserwatora, który jest dużo bardziej rygorystyczny niż w Polsce. Przedsięwzięcie może więc kosztować fortunę.