Choć nie uda się odrobić strat z lockdownu, pandemia spowoduje mniejsze spustoszenie na rynku niż przewidywano.
Jeszcze w marcu Polski Związek Firm Deweloperskich szacował, że spadek sprzedaży nowych mieszkań w tym roku przekroczy 18 proc. Dziś nadal mówi o spadku, ale najnowsze prognozy związku oscylują wokół 7 proc. ‒ Od maja mieliśmy do czynienia z powrotem klientów na rynek i odrabianiem zaległości wywołanych pandemią. Efekt jest taki, że po 10 miesiącach sprzedaż nowych lokali jest mniejsza o niecałe 9 proc. Liczymy, że jeszcze poprawimy ten wynik – tłumaczy Konrad Płochocki, dyrektor generalny i główny ekspert PZFD.
‒ Wiemy już, że wynik będzie dobry, ale na ostateczne dane musimy poczekać do zakończenia roku. Wśród naszych klientów są osoby, które kupują nadmorskie apartamenty na „prezenty świąteczne”. W związku z tym spodziewamy się jeszcze wielu transakcji w grudniu – mówi Marek Pirsztuk, wiceprezes Invest Komfort.
ATAL do końca października zakontraktował 2391 lokali. Natomiast od stycznia do końca września wydał klientom 1783. ‒ Zamykamy rok ze świadomością, że udało nam się utrzymać optymalne tempo rozwoju firmy i ciągłość realizacji wszystkich projektów deweloperskich. Zgodnie z harmonogramami realizowaliśmy i rozpoczynaliśmy nowe przedsięwzięcia we wszystkich siedmiu aglomeracjach, gdzie prowadzimy działalność. Od początku roku wprowadziliśmy do sprzedaży 12 projektów. Aktualnie w realizacji mamy 52, które dostarczą 8200 lokali – informuje Zbigniew Juroszek, prezes ATAL.
DGP
Zdaniem ekspertów odbicie na rynku to efekt zbiegu wielu okoliczności. Mowa przede wszystkim o niskim oprocentowaniu kredytów i rosnącej inflacji, co motywuje do lokowania tracących na wartości oszczędności w aktywa trwałe. ‒ Inflacja przekraczająca 3 proc. i zerowe oprocentowanie depozytów powodują, że Polacy w nieruchomościach szukają sposobu na uniknięcie deprecjacji oszczędności. Alternatywą jest giełda, ale tu nie ma stabilności – tłumaczy Piotr Tarkowski, członek zarządu Allcon Osiedla.
Tymczasem według Cezarego Grabowskiego, dyrektora sprzedaży i marketingu Bouygues Immobilier Polska, dane historyczne pokazują, że inwestycja w lokal przynosi wymierne zyski. Można zarobić na wynajmie, a także na wzroście wartości. W tym roku średnio w kraju jest to ok. 5 proc. (w niektórych miastach nawet 10 proc.). Szacunki na przyszły rok mówią o 3 proc.
Nowe mieszkania kupowane są nie tylko za oszczędności. Według BIK, choć odnotowano spadek zainteresowania między marcem a majem, to już w czerwcu liczba zapytań kredytowych znów wzrosła rok do roku o 5,6 proc., a w październiku zwiększyła się o 8,1 proc.
Wysoka sprzedaż mimo pandemii i kryzysu wynika też z ciągle wysokiego deficytu mieszkań i doświadczenia z ostatnich miesięcy. Okazało się, że wielu ludziom brakuje przestrzeni. To przyspieszyło decyzje o zamianie mieszkania. Praca zdalna pobudziła też popyt na second home. ‒ Mogę pracować dla korporacji z siedzibą w Warszawie, ale mieć drugi dom w Gdańsku i tam pracować zdalnie – dodaje Piotr Tarnowski.
Rynek napędzają klienci indywidualni. Choć jak zauważa Michał Melaniuk, prezes zarządu Polnordu, na rynku dochodzi też do spektakularnych zakupów przez fundusze inwestycyjne.
Dlatego firmy lepiej niż przed miesiącami oceniają też perspektywy na kolejny rok. W pierwszej połowie roku mówiły o wyraźnym spadku. Dziś o sprzedaży na poziomie z tego roku. ‒ Pewna nadpłynność gotówki na rynku będzie przekierowana na inwestycje w mieszkania także przez cudzoziemców. Jako dobrą lokatę klienci będą coraz częściej postrzegać mikroapartamenty. Nieduże metraże i promocyjne ceny lokali będą skłaniały do zakupów. Taka inwestycja jest jeszcze bardziej opłacalna w przypadku skorzystania z opcji odliczenia podatku VAT – zaznacza Joanna Chojecka, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu w firmie ROBYG. Dlatego, jak dodaje, w latach 2019‒2020 firma sfinalizowała znaczące zakupy gruntów na łącznie ponad 10 tys. mieszkań. ‒ Wierzymy, że rynek mieszkaniowy będzie odporny na koronawirusa – podkreśla.
Szczególnie że, jak dodaje Cezary Grabowski, na kontach Polaków wciąż jest dużo pieniędzy.
– Dużo będzie zależało od stóp procentowych. Jeżeli ich poziom zostanie zachowany lub tylko nieznacznie podniesiony, to klienci kupujący na kredyt, również powinni ruszyć na zakupy ‒ uważa.