Pandemia powoduje, że szukamy innych mieszkań. Te na parterze w blokach stały się atrakcyjne. Apartamenty też nie tracą na cenie. Czy koronawirus wywoła istotne zmiany długoterminowe na rynku nieruchomości?

O zmianach cen wiemy, że w II kw. wzrosły o 11,7 proc. r/r. Pandemia nie doprowadziła do załamania cen, jedynie do niewielkiego osłabienia ich wzrostowej dynamiki.

Interesujące jest jak rynek nieruchomości może zmienić się długoterminowo. Na przykład z tego powodu, że nie wrócimy do pracy w biurach na skalę sprzed pandemii. Nasze mieszkania będą po części naszymi biurami. Powinno to wpłynąć na zwiększenie powierzchni poszukiwanych mieszkań.

- Na razie rynek zachowuje się bardzo ostrożnie i wyczekująco, ale znamy trendy, które mogą się wydarzyć, to widać po ilości zapytań w wyszukiwarkach internetowych - mówi w rozmowie z MarketNews24 Zbigniew Maćków, architekt, który od 1995 r. prowadzi własne biuro Maćków Pracownia Projektowa. - Jest trend, aby poszukiwać mieszkań połączonych ze strefą rekreacyjną, takich, które mają taras, albo co najmniej balkon, a jeszcze lepiej, gdy mają wyjście na ogród. To właśnie dlatego mieszkania na parterze zyskały na popularności choć przed pandemia były uznawane za trudno zbywalne.

Pojawiło się wiele wyszukiwań dotyczących domów w mieście bądź na jego obrzeżu. Wzrosło zainteresowanie domami weekendowymi czyli takimi, do których można dojechać nie tracąc więcej czasu niż 2-3 godziny.

Te trendy są już zauważalne ale nie przekładają się jeszcze na ilość transakcji. Jak na razie są to reakcje, które nie przekładają się na zachowania deweloperów, dotyczące funkcjonalności mieszkań.

Przed pandemią polski rynek mieszkaniowy determinowało kryterium zdolności kredytowej. To mogłoby się zmienić, gdyby miasta miały plany zagospodarowania przestrzennego obejmujące cały ich obszar, dzięki czemu byłoby więcej działek pod zabudowę co obniżyłoby ceny gruntów.

- Mieszkania budowane przez deweloperów zmienią się, jeżeli nasze oczekiwania upodobnią się do zachowań znanych z Europy Zachodniej – ocenia Zbigniew Maćków. – Bardzo istotne byłoby przejście z rynku mieszkań na własność do rynku mieszkań na wynajem długoterminowy, bo Polska pod tym względem należy do wyjątków pośród krajów UE. Jest to jedna z dróg do zwiększenia dostępności mieszkań.

Jeżeli w tak istotny sposób zmieniłyby się nasze oczekiwania, to wówczas na większą skalę na polski rynek wejdą fundusze inwestycyjne zainteresowane budowaniem mieszkań na wynajem. To powinno doprowadzić także do obniżenia ceny najmu.

Kryterium dostępności kredytowej nie będzie w takim stopniu determinować rynku nieruchomości jak dotychczas jeżeli obniżenie ceny wykonawstwa, dzięki wykorzystaniu na dużą skalę elementów prefabrykowanych. Europa Zachodnia buduje głównie z prefabrykatów, są to prefabrykaty wytwarzane w Polsce.

Pandemia nie zmniejszy popytu na trwałe dobra luksusowe. Ta część rynku nieruchomości jest najbardziej odporna na skutki kryzysu gospodarczego, ponieważ dotyczy dobrych lokalizacji, w centrach miast, skąd zwykle jest blisko do pracy, bywa że nie musimy korzystać z komunikacji zbiorowej.

- Jest naturalne, że w sytuacji kryzysowej mieszkania luksusowe sprzedają się lepiej i lepiej się wynajmują, dlatego, że gwarantują dostęp do przestrzeni rekreacyjnej, tak jak w apartamentowcu przy ul. Złotej 44 w Warszawie, gdzie jest duża strefa relaksu z basenem i saunami – mówi Z.Maćków. – Ich atrakcyjność może jeszcze wzrosnąć, jeżeli wraz z kolejną falą koronawirusa dojdzie ponownie do lockdownów i związanych z nimi ograniczeniami w wychodzeniu z domu.