Najbardziej poszukiwanym towarem są małe lokale w dużych miastach i apartamenty w kurortach. Cel − głównie inwestycyjny
− Mamy po kilkanaście telefonów dziennie. Klienci pytają o małe mieszkania z terminem obioru na teraz. Widać, że wiele osób szuka możliwości ulokowania kapitału − mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Dodaje jednak, że takich mieszkań nie ma zbyt wiele. Podobnie zresztą jak innych. Ogromny popyt w ostatnich miesiącach przed pandemią sprawił, że lokale sprzedawały się już na etapie realizacji budowy.
Jak wynika z raportu firmy Jones Lang LaSalle (JLL), na koniec I kw. w ofercie deweloperów w sześciu największych polskich miastach było w sumie 44,3 tys. mieszkań. To najmniej od końca czerwca 2014 r. Gotowych było zaledwie 3,7 tys.
Małe mieszkania to jedyny produkt, który w czasie pandemii cały czas cieszy się zainteresowaniem w miastach. Podobnie jak apartamenty w polskich kurortach.
− Notujemy kilkuprocentowy wzrost zainteresowania takimi nieruchomościami − potwierdza Marlena Kosiura, analityk portalu InwestycjewKurortach.pl.
Powrót klientów na rynek po wybrane mieszkania potwierdzają deweloperzy. − W naszej firmie istotnie wzrosło zainteresowanie mniejszymi mieszkaniami − mówi Joanna Chojecka, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu w firmie Robyg. Podobnie jest w J.W. Construction, Green House Development czy Allcon Osiedla.
Kupowane są nie tylko miniapartamenty o wielkości 18 mkw., lecz także jedno- czy dwupokojowe lokale do 32 mkw. Jak przyznaje Małgorzata Ostrowska, członek zarządu i dyrektor pionu marketingu i sprzedaży w J.W. Construction, ten produkt zawsze znikał jako pierwszy z rynku.
− W pierwszych dniach kwarantanny faktycznie spadała liczba kierowanych do nas zapytań. Jednakże w miarę upływu czasu i trwania lockdownu obserwowaliśmy wzrost zainteresowania mieszkaniami − mówi Wioleta Lipska, dyrektor działu marketingu w Green House Development. Największą popularnością cieszą się apartamenty dwupokojowe o powierzchni ok. 40 mkw.
− Po okresie mniejszego popytu w kwietniu teraz obserwujemy duży wzrost zainteresowania naszą ofertą nadmorskich apartamentów. Mowa szczególnie o inwestycji Na Klifie w Pucku, gdzie posiadamy gotowe mieszkania, i w Gdańsku, gdzie budowa skończy się w przyszłym roku − wymienia Piotr Tarkowski, dyrektor ds. sprzedaży Allcon Osiedla.
Zdaniem ekspertów niska opłacalność lokat i nieuchronne nadejście inflacji prowokują Polaków do poszukiwania bezpiecznych form lokaty kapitału. − Analizując aktualne dane, jak i te z kryzysu w latach 2007−2009, można zobaczyć, że inwestycje w nieruchomościach wypadają dobrze i stabilnie. W tym roku nie ma jeszcze żadnych spadków ich wartości. W 2009 r. inwestorzy stracili na nich maksymalnie 8 proc., czyli bardzo mało w porównaniu do pozostałych aktywów. Przykładowo, indeks WIG odnotował wtedy gigantyczny spadek rzędu 70 proc. − tłumaczy Piotr Tarkowski.
Rynek nieruchomości był miejscem inwestowania kapitału jeszcze przed pandemią i – zdaniem Bartosza Turka, analityka firmy HRE Investment – jest tak również teraz. Tym bardziej że atrakcyjnych, alternatywnych miejsc do lokowania pieniędzy ubyło. Po obniżkach stóp procentowych oprocentowanie lokat bankowych drastycznie spadło i niewiele przekracza 0 proc. Obligacje detaliczne Skarbu Państwa, na które był gigantyczny popyt jeszcze w kwietniu, również bardzo straciły na atrakcyjności, bo ich oprocentowanie obniżono mniej więcej o połowę. Giełda, która po fali wyprzedaży akcji z marca stopniowo odrabia straty, może być alternatywą – ale nie dla każdego, ze względu na podwyższony poziom ryzyka.
− Nieruchomości wydają się atrakcyjną przystanią dla kapitału w sytuacji, gdy inne inwestycje o najbezpieczniejszym profilu nie są w stanie nawet chronić wartości pieniądza przed inflacją, a tym bardziej zapewnić jakiś realny zysk. Oprócz złota, którym zainteresowanie też wzrosło po wybuchu pandemii, w tej chwili trudno znaleźć jeszcze inną taką formę. Panuje przekonanie, że w dłuższym terminie zysk z inwestycji nieruchomości zawsze jest większy niż inflacja – mówi Bartosz Turek.
Ekspert zwraca jedna uwagę, że pod wpływem obecnej sytuacji profil popytu inwestycyjnego mógł się zmienić. O ile przed kryzysem widać było gdzieniegdzie zalążki inwestycji spekulacyjnych, o tyle teraz będą dominować ci, którzy kupują mieszkania na dłuższy okres. Bartosz Turek zakłada, że głównie będą to zakupy pod wynajem. Bo jeśli założymy, że sytuacja szybko wróci do normy, to powinien się odbudować rynek najmu w każdym segmencie, również krótkoterminowym. W złym scenariuszu, w którym obecna sytuacja miałaby trwać dłużej, banki zacieśniają jeszcze bardziej swoją politykę kredytową, mniej osób, które chciałyby kupić lokum na własne potrzeby, będzie w stanie zaciągnąć kredyt, co może zwiększać liczbę najemców.
Adam Czerniak, dyrektor do spraw badań w think tanku Polityka Insight, zgadza się z tym, że atrakcyjność rynku nieruchomości jako miejsca lokowania kapitału wydaje się dziś większa. Ale już zysk z takiej inwestycji taki oczywisty nie jest. Obecna sytuacja szkodzi temu, co coraz bardziej napędzało inwestowanie w nieruchomości przed pandemią. Najem krótkoterminowy, czyli udostępnianie lokali na kilka dni przez takie platformy jak Airbnb – co było alternatywą dla hoteli – jest dziś nieefektywny, bo zamrożony jest ruch turystyczny. A flipping, czyli kupowanie mieszkań po to, by je wyremontować lub wykończyć i odsprzedać po kilku miesiącach z zyskiem, dziś jest bardzo trudno prowadzić. Choćby dlatego, że lockdown wydłuża wszystkie procedury związane z obrotem nieruchomościami. A i ryzyko takiego obrotu też wzrosło. − Motywacje, by prowadzić na rynku takie spekulacyjne działania, są dziś słabsze. Co więcej, możliwe, że ze strony flipperów będzie pojawiać się zwiększona podaż mieszkań, bo będą oni chcieli ograniczyć straty, wynikające choćby z konieczności obsługi długu, jaki zaciągnęli na sfinansowanie inwestycji – mówi Adam Czerniak.
Inwestycje to niejedyny powód. − Jeśli chodzi o apartamenty w kurortach, to są one też szukane na tzw. drugi dom, w którym będzie można przetrwać ewentualną kwarantannę − tłumaczy Marlena Kosiura. Nie można też zapominać o tym, że takie nieruchomości są z reguły z segmentu premium, czyli są mniej podatne na spadki cen w czasach zmieniającej się koniunktury, a w dłuższej perspektywie zyskują na wartości. ©℗
Rynek mieszkaniowy w Polsce