Mniejszy popyt i wzrost podaży muszą prowadzić przynajmniej do wyhamowania wzrostu cen.
Co najmniej jeden motor napędzający w poprzednich kwartałach rynek mieszkaniowy zaczął właśnie się krztusić. To tzw. najem krótkoterminowy, czyli wynajmowanie mieszkań na dzień lub dwa za pomocą platform takich jak Airbnb. Najem tego typu został zakazany, co automatycznie postawiło pod znakiem zapytania opłacalność zakupu mieszkań w tym właśnie celu. Z obserwacji ekonomistów działających w projekcie DeLAB Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że w ostatnich dniach wystąpiły równocześnie dwa zjawiska. Pierwsze to duży wzrost ofert najmu długoterminowego, co by sugerowało, że wynajmujący do tej pory mieszkania na krótko zmieniają swój profil działalności. Drugie to spadek stawek oferowanych na Airbnb. W samej Warszawie wyniósł on ok. 8 proc.
Inne niekorzystne dla rynku nieruchomości zjawisko to ograniczenie dostępności kredytu. Może się to przekładać na spadek popytu na mieszkania kupowane na własne potrzeby. Kilka banków – jak PKO BP, BOŚ czy ING zwiększyło swoje wymagania minimalnego wkładu własnego.
– Dużo trudniej jest uzyskać kredyt, jeśli ktoś prowadzi działalność gospodarczą, ma umowę o dzieło lub zlecenie lub jeśli ma umowę o pracę, ale pracuje w branży uznawanej przez bank za obarczoną wysokim ryzykiem, jak turystyka, hotelarstwo itp. – mówi Jarosław Sadowski, analityk firmy doradczej Expander.
– Pojawia się coraz więcej zgłoszeń od osób, które do tej pory wynajmowały mieszkania na tzw. najem krótkoterminowy, a w obecnej sytuacji nie są w stanie czerpać z tego tytuły przychodów. Z drugiej strony mamy wyraźny spadek nowych zapytań ze strony osób, które chcą kupić mieszkanie – mówi Janusz Iracki, prezes agencji Maxon Nieruchomości.
Według niego zadziałają też dodatkowe czynniki, jak wzrost bezrobocia i spadek dochodów, co w sposób bezpośredni przełoży się na popyt na rynku nieruchomości. Jak mówi Iracki, to, że banki już zaostrzają kryteria udzielania kredytów hipotecznych poprzez zwiększenie udziału własnego czy wzrost marży oznacza, że one również przewidują spadek cen, a więc obniżenie wartości nieruchomości.
– Za wcześnie, by mówić o widocznym trendzie w odniesieniu do cen nieruchomości, jednak w naszej ocenie nieuchronna jest korekta. Nie spodziewamy się jednak gwałtownego spadku, raczej odwrócenia trendu wzrostowego – wskazuje rozmówca DGP.
W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele innych agencji. Aneta Gromska, dyrektor do spraw rozwoju w agencji Bracia Strzelczyk, uważa, że obniżka cen może wynosić kilka procent. Zwraca uwagę, że nawet jeśli szybko zostaną zdjęte blokady dla najmu krótkoterminowego, to odbudowanie się turystyki – która jest głównym klientem takiej usługi – potrwa jeszcze długo, bo ludzie będą się bali przemieszczać w czasie epidemii.
– Ofert sprzedaży może przybyć z obawy przed znacznym spadkiem cen nieruchomości. Właściciele mogą chcieć zbyć swoje mieszkania jak najkorzystniej – mówi Gromska. Jeśli chętnych do sprzedaży będzie dużo, ceny pójdą w dół.
– Sprzedający, którzy nie mieli dotychczas silnej presji czasu i wystawiali mieszkania po dość zaporowych cenach, teraz zapewne będą starali się doprowadzić do transakcji nawet kosztem niższych cen – przewiduje Marcin Jańczuk z Metrohouse. I uważa, że w pewnym sensie to wszystko może wyjść rynkowi nieruchomości na dobre, bo miał on już pierwsze symptomy przegrzania.
– Ktokolwiek zaczynał w ostatnim czasie poszukiwania mieszkania, zderzał się z murem wysokich cen, które wzrastały z kwartału na kwartał. Tendencja wzrostowa zdawała się nie mieć końca – przypomina.
Wszyscy nasi rozmówcy są zgodni: podobnie jak inne usługi, pośrednictwo na rynku nieruchomości praktycznie zamarło. Waldemar Oleksiak z Emmerson Realty podkreśla, że nawet jeśli wystąpi teraz zwiększona podaż, co przełoży się na spadek cen, to trudno to będzie wykorzystać. Bo obsługa transakcji, kontakty z urzędami czy notariuszami są utrudnione. Trudno jest też prezentować mieszkania „na żywo” potencjalnym klientom. To sztuczne wstrzymanie aktywności również może przekładać się na spadek cen. Jednak, podkreśla Oleksiak, rynek mieszkań nie stracił na swojej atrakcyjności jako sposób ochrony kapitału.
– Klienci mający duże środki finansowe będą chcieli je jak najkorzystniej ulokować w atrakcyjne nieruchomości, które mają szansę zachować swoją wartość niezależnie od koniunkturalnych wahań na rynku nieruchomości – ocenia przedstawiciel Emmerson Realty. ©℗