Polski rynek mieszkaniowy był specyficzny, bo liczby transakcji na rynku pierwotnym i wtórnym są bardzo podobne. Teraz może się to zmienić. Niekoniecznie jednak ze względu na aktywność flipperów, jak przekonują niektórzy eksperci.

W 2019 r. bardzo nasiliła się aktywność flipperów. Ich kartą przetargową była szybka realizacja transakcji.

- Jak się chwalą niektórzy flipperzy, wystarczyło pomalować mieszkanie, aby uzyskać cenę na rynku wtórnym o kilka a nawet kilkanaście procent wyższą – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Jacek Furga, prezes AMRON.

Efekt był taki, że ceny na rynku wtórnym już przed zmianami koniunktury na rynku mieszkaniowym, jakie może wywołać koronawirus, doganiały ceny mieszkań od deweloperów.

Polski rynek mieszkaniowy jest jednak bardzo specyficzny nie tylko ze względu na niewielką liczbę mieszkań na wynajem w porównaniu do dążenia do posiadania mieszkania na własność. Ma też inną swoją specyfikę.

- W innych krajach rozwiniętych na jedną transakcję na rynku pierwotnym przypadają statystycznie 3-4 transakcje na rynku wtórnym, co jest związane z zamianami mieszkań. U nas ta relacja wynosi 1:1, a czasem jest nawet niższa, bo nie każdy kto kupuje nowe mieszkanie pozbywa się starego – wyjaśnia dr J.Furga.

Nadchodząca recesja może spowodować, że z powodu wzrostu bezrobocia, inflacji i obniżenia dochodów gospodarstw domowych to właśnie osoby, które kupiły nowe mieszkanie częściej będą pozbywać się starego, a przed transakcja będą odnawiać mieszkania, czyli spełnią rolę flipperów.