Już 1 kwietnia pełny skład Naczelnego Sądu Administracyjnego zdecyduje, kto ma prawo do terenów pod infrastrukturą kolejową.
Z wnioskiem wystąpił prezes Prokuratorii Generalnej. Chciał, aby NSA rozwiał wątpliwości dotyczące sposobu dokumentowania praw do gruntów, które należały do państwa przed 1990 r.
Pełen skład NSA ma rozstrzygnąć, czy spółki powstałe po dawnych przedsiębiorstwach państwowych, które chcą dowieść, że powierzono im w zarząd nieruchomość (na której urzędują od kilkudziesięciu lat), muszą przedłożyć decyzję terenowego organu administracji państwowej albo umowę o przekazaniu lub nabyciu nieruchomości, czy też mogą posiłkować się innymi dokumentami. Od tego zależy ustalenie, kto ma prawo do spornych terenów.

Skąd się wziął problem

Temat komunalizacji wciąż jest aktualny przede wszystkim w odniesieniu do gruntów znajdujących się w posiadaniu PKP. Spółka wskazuje jednoznacznie na ciągłość prawa zarządu nad nimi od 1926 r., kiedy utworzono to przedsiębiorstwo i oddano mu w zarząd tereny niezbędne do prowadzenia działalności kolejowej.
– Niezmiennie stoimy na stanowisku, że grunty pod infrastrukturą kolejową, które od kilkudziesięciu lat są w posiadaniu naszej spółki i jej poprzedników prawnych, są własnością Skarbu Państwa, z kolei ich użytkownikami wieczystymi powinny być i są PKP – twierdzi Michał Stilger, rzecznik prasowy PKP SA.
Niektóre gminy uważają jednak, że działki przeszły na ich własność na podstawie przepisów wprowadzających ustawę o samorządzie terytorialnym i ustawę o pracownikach samorządowych (Dz.U. z 1990 r. nr 32, poz. 191 ze zm.).

Kłopoty z dokumentami

Zdaniem prof. Małgorzaty Bednarek, eksperta z zakresu przekształceń własnościowych, grunty znajdujące się w posiadaniu PKP w ogóle nie powinny się stać własnością gmin.
– Przepisy są jasne. Mimo to w orzecznictwie sądów administracyjnych przeważyło stanowisko, iż każdy grunt państwowy, co do którego przedsiębiorstwo nie mogło przedstawić decyzji administracyjnej o oddaniu go w zarząd, stał się 27 maja 1990 r. z mocy prawa własnością gmin – tłumaczy.
Problem w tym, że w dużej części spraw komunalizacyjnych (w przypadku PKP mówi się o 90 proc.) nie zachowały się takie decyzje.
Michał Stilger zwraca uwagę, że z biegiem lat coraz trudniej odtworzyć i odnaleźć dokumenty, które wydawane były kilkadziesiąt lat temu, zrekonstruować ówczesny stan prawny i całościowo wyjaśnić sprawę.
– W PRL nie przywiązywano wagi do dokumentowania obrotu nieruchomościami w przypadku przedsiębiorstw państwowych, bo odbywał się on w obrębie jednolitej własności państwowej – tłumaczy.

Argumenty PKP

Spór o tytuł prawny do nieruchomości PKP i zakres komunalizacji mienia państwowego zaostrzyły dwie niekorzystne dla spółki uchwały NSA (sygn. akt 1 OPS 2/16 i sygn. akt I OPS 5/17).
– W ich konsekwencji samorządy zainteresowały się nabyciem gruntów, które powinny podlegać uwłaszczeniu na rzecz PKP SA – mówi Michał Stilger.
Podkreśla, że komplikuje to lub wręcz uniemożliwia uregulowanie praw do gruntów, co utrudnia prowadzenie inwestycji kolejowych.
Bartosz Chabior, prawnik specjalizujący się w przekształceniach własnościowych uważa, że dochodzi do odbierania majątku, który nigdy nie był użytkowany ani wykorzystywany przez gminy.

Racje samorządów

Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia, tłumaczy, że gdyby miasto nie podjęło żadnych działań w celu odzyskania władztwa nad terenami, które im się należą, jego włodarze naraziliby się na zarzuty dotyczące niegospodarności.
– Mam nadzieję, że NSA orzeknie podobnie jak w poprzednich uchwałach, bo niejasne przepisy i zamieszanie orzecznicze nie sprzyjają pewności prawa. A ono jest kluczowe m.in. dla kwestii związanych z unijnymi funduszami. O pomoc z UE mogą ubiegać się bowiem jedynie właściciele gruntów– mówi.

Konsekwencje

– Jeżeli NSA podzieli dotychczasowe stanowisko, będzie to oznaczało, że PKP właściwie nie ma gruntów własnych. Spółka będzie musiała starać się o nabycie praw do gruntów kolejowych, składając w gminach na terenie całego kraju wnioski o ich ustanowienie. Realizacja tych wniosków zwiększy dochody gmin nieuzasadnionym kosztem majątku PKP – mówi prof. Bednarek.
Zauważa, że koszty nabycia gruntów kolejowych przez PKP z pewnością spowodują wzrost cen biletów.
– Jeżeli NSA zajmie stanowisko odmienne od dotychczasowego, będzie to oznaczać zwycięstwo prawa nad dotychczasowym orzecznictwem oraz potwierdzi rację PKP – mówi prof. Bednarek.
Wyjaśnia, że spółka będzie wtedy zmuszona do prowadzenia licznych postępowań administracyjnych mających na celu stwierdzenie nieważności decyzji odmawiających uwłaszczenia PKP z powodu wcześniejszej komunalizacji gruntów kolejowych. Następnie będzie trzeba ponownie przeprowadzić postępowania komunalizacyjne i uwłaszczeniowe w odniesieniu do wszystkich gruntów kolejowych. Postępowania takie będą trwały lata.
– Szybciej można uporządkować stosunki własnościowe PKP, wydając przepisy naprawcze. Potrzebna byłaby jednak specustawa działająca z mocą wsteczną, co mogłoby budzić wątpliwości konstytucyjne. Jak widać, nie ma idealnego rozwiązania – podsumowuje.

OPINIA

W PRL nie zawsze dopełniano formalności

Konrad Młynkiewicz, radca prawny, dyrektor działu prawa administracyjnego w Kancelarii Sadkowski i Wspólnicy
W kwestii dokumentowania prawa zarządu jestem zwolennikiem bardziej liberalnego podejścia. Analiza przepisów, której podejmie się NSA, nie może pozostawać w oderwaniu od realiów minionego okresu. W poprzednim ustroju sporne obecnie grunty były mieniem ogólnonarodowym i w praktyce z punktu widzenia władz nie miało znaczenia, jaki podmiot publiczny jest dysponentem nieruchomości. Stąd nawet w sytuacjach bardzo klarownych, gdzie przedsiębiorstwo państwowe nabywało nieruchomość niezbędną do prowadzenia przez nie działalności statutowej, nie zawsze dopełniano formalności, wydając stosowną decyzję. Dlatego, jeżeli przez kilkadziesiąt lat przedsiębiorstwo (między innymi PKP) uiszczało opłaty za zarząd, a także było obok Skarbu Państwa wpisane w rejestrach publicznych (istnieją więc inne dokumenty potwierdzające charakter prawny korzystania przez ten podmiot z nieruchomości), to tyle powinno wystarczyć do wykazania posiadania tytułu prawnego. W efekcie skutkowałoby to wyłączeniem takiej nieruchomości spod komunalizacji, nawet jeżeli w dokumentach tych nie powołano się wprost na numer czy datę decyzji oddającej nieruchomość w zarząd.