Prawie 40 tys. osób bez uprawnień do prowadzenia auta wykazały kontrole w 2014 roku. To więcej niż cztery lata temu. Nieprawidłowości jednak w niewielkim stopniu dotyczą przedsiębiorstw przewozowych
– Chodzi raczej o kierowców amatorów – mówi Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. – Kierowcy zawodowi są poddawani częstym i różnorodnym kontrolom, nie tylko u nas, ale też poza granicami. Dodaje, że wiąże się to z tym, że przedsiębiorca, który zatrudnia kierowców, raczej nie zaryzykuje przyjęcia do pracy osoby bez prawa jazdy odpowiedniej kategorii. Dotyczy to ewentualnie przedsiębiorstw małych, jednoosobowych, w których jest np. większe auto dostawcze. Zdarza się, że jeździ nim brat czy znajomy właściciela. – Albo prowadzi syn, który nie ma prawa jazdy, a siedzący obok tata tłumaczy, że uczy dziecko jeździć – mówi Konkolewski. Dodaje jednak, że wykrywanie takich przypadków w małych firmach jest trudne. To właściwie szara strefa.
Przewoźnikom takie sytuacje zdarzają się sporadycznie. O jednej opowiedział nam Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy Inspekcji Transportu Drogowego. Zatrzymanie kierowcy bez żadnych uprawnień odnotowali wrocławscy inspektorzy. Na pytanie, jak do tego doszło, że osoba, która nigdy nie miała prawa jazdy kategorii C, znalazła się za kółkiem samochodu przekraczającego całkowitą masę 3,5 tony (czyli takiego, do prowadzenia którego potrzebne jest zawodowe prawo jazdy), prowadzący pojazd odpowiedział, że jego pracodawca zlecał mu początkowo przestawianie aut na placu manewrowym, potem krótkie kursy po mieście, a na koniec polecił jechać w trasę. – Zdarzało się nam kontrolować kierowców, którym zatrzymano wcześniej prawo jazdy, np. za jazdę pod wpływem alkoholu. I mimo zakazu prowadzili ciężarówki. Ale były to jednostkowe przypadki – zastrzega rzecznik GITD.
Bo przedsiębiorcy, licząc się z ewentualnymi stratami, z reguły bardzo pilnują, kogo zatrudniają. – Powody są proste – mówi Marek Konkolewski. – Po pierwsze rynek pracy należy do przedsiębiorcy. Kierowców jest wielu, więc można wybrać najlepszych, uprzednio sprawdziwszy wszystkie ich dokumenty. A po drugie żaden szanujący się pracodawca firmy przewozowej nie będzie ryzykował, choćby brakiem odszkodowania, jeśli taki kierowca spowoduje wypadek. Poza tym kto by świadomie powierzał osobie bez odpowiednich uprawnień np. tira, który wart jest ok. 1 mln zł.
To ostatnie potwierdza Tadeusz Wilk, dyrektor w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. I dodaje: – Przedsiębiorca lub osoba zajmująca się transportem w firmie sprawdza dokładnie, kto siada za kółkiem i to, czy prawo jazdy jest aktualne. Kierowca zawodowy musi bowiem przechodzić odpowiednie okresowe szkolenia i poddawać się badaniom lekarskim i psychologicznym. I nie dostaje tylko stempelka w prawie jazdy, a za każdym razem właściwy organ wydaje mu nowy dokument. Nie ma więc możliwości, żeby miał aktualne prawo jazdy bez badań. Dodatkowo w dokumencie jest wpis, że dana osoba jest zawodowym kierowcą.
Ekspert potwierdza też, że praktycznie nie ma możliwości, żeby kierowca bez ważnego dokumentu pojechał za granicę. – Są sprawdzani przez służby graniczne, a w krajach UE muszą liczyć się ze skrupulatnymi kontrolami i wysokimi karami.
A jakie są sankcje w Polsce? Z art. 92 ustawy z 6 września 2001 r. o transporcie drogowym (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1414 ze zm.) wynika, że osoba zarządzająca przedsiębiorstwem lub transportem w firmie, a także każda inna osoba wykonująca czynności związane z przewozem drogowym, która naruszyła obowiązki lub warunki przewozu drogowego albo dopuściła, chociażby nieumyślnie, do powstania takich naruszeń, podlega karze grzywny do 2 tys. zł. Grzywnę do takiej wysokości płaci także kierowca. Szczegółowy taryfikator dla kierowców zawiera załącznik nr 1, a dla zarządzajacych nr 2 do wymienionej ustawy.
Ponieważ, zdaniem transportowców, kierowców z odpowiednimi kwalifikacjami brakuje, może się sporadycznie zdarzyć, że ktoś, kto zgłasza się do pracy, posługuje się fałszywym dokumentem. Wtedy odpowiada za to osoba, która dopuściła się fałszerstwa.