Przyszłość polskiego sektora kosmicznego należy do tych, którzy wierzą, że można na nim zarabiać. Do tego grona należy ABM Space Education. I już dostało ponad 1 mln euro grantów
Łatwo jest zbudować pojazd na konkurs, który musi przetrwać dwa–trzy dni. Trudniej maszynę, która sprawdzi się w kosmosie / Dziennik Gazeta Prawna
Założyciele ABM komercjalizują doświadczenie, jakie zdobyli w trakcie zawodów łazików marsjańskich – University Rover Challenge (URC). Dziś realizują dla Europejskiej Agencji Kosmicznej dwa granty o łącznej wartości ponad miliona euro.
– Droga od studenckiego konkursu do kosmicznych technologii jest długa. Czym innym jest budowa urządzenia, które ma przetrwać kilka konkursowych dni, a czym innym opracowanie technologii, która ma trafić w kosmos – opowiada Sebastian Meszyński, doktorant w Instytucie Fizyki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu i współzałożyciel firmy.
ABM nie jest jedyną firmą z Polski, którą założyli weterani konkursu łazików. Takim przedsięwzięciem jest również wrocławski Q-Bot (opisywany na łamach Dziennika Gazety Prawnej w ramach październikowego Miesiąca Przedsiębiorczości).
ABM zaczęło się od pierwszych wyjazdów polskich studentów na URC. Meszyński, wówczas jeszcze student, uczestniczył w pracach mieszanego zespołu Politechniki Białostockiej i UMK, który skonstruował łazik Magma. Pojazd, jak również jego następca opatrzony numerem „2”, były udane. Jedynka zdobyła dla swojej drużyny trzecie miejsce na konkursie w 2010 r. Dwójka poradziła sobie jeszcze lepiej, zdobywając rok później pierwszą lokatę.
Organizację wyjazdów polskich studentów do USA na URC nadzorował Mateusz Józefowicz. Właśnie przy okazji zawodów poznał go Meszyński. Wtedy zdecydowali, że zawodowo zwiążą się z przemysłem kosmicznym. ABM założyli razem z jeszcze dwoma osobami, Rafałem Zielińskim i Jerzym Mielczarkiem.
Przed założycielami stanęło trudne pytanie: jak skomercjalizować zebrane podczas konkursu doświadczenie? Tak wpadli na pomysł zbudowania prostego w obsłudze łazika marsjańskiego- -zabawki w cenie porównywalnej do konsoli do gier lub laptopa. Twórcy ABM uznali, że robotyka konsumencka ma perspektywy, a ceny urządzeń spadną na tyle, iż staną się dostępne dla przeciętnego klienta. Czas pokazał, że mieli rację. Najpopularniejsze okazały się roboty latające, czyli drony. Zdaniem firmy analitycznej BI Intelligence światowy rynek robotów będzie rósł między 2014 a 2019 r. o 17 proc. rocznie, osiągając w tym ostatnim wartość 1,5 mld dol.
Na realizację tego zamierzenia spółka otrzymała od Funduszu AIP Seed Capital 100 tys. zł. Od początku jednak było wiadomo, że potrzebny będzie co najmniej milion. Brakującą część wkładu miał zapewnić inny inwestor. W jego pozyskaniu założyciele ABM postanowili maksymalnie wykorzystać własnego robota. Łazik był więc pokazywany na festiwalach nauki. Służył również jako platforma testowa dla przyrządów badawczych. Austriackie Forum Kosmiczne testowało na Magmie swój instrument L.I.F.E. podczas wyprawy na Saharę, a naukowcy pracujący przy europejskiej misji na Marsa ExoMars testowali georadar.
Doświadczenie ze współpracy z zespołami naukowymi z Europy spowodowało, że ABM stało się wiarygodnym graczem w oczach Europejskiej Agencji Kosmicznej, której Polska od niedawna jest członkiem. To oznacza, że część naszej składki członkowskiej trafia pod postacią grantów badawczych z powrotem do firm w naszym kraju. Celem takiego działania jest zapewnienie środków finansowych na rozwój sektora kosmicznego.
ABM udało się otrzymać dwa granty. Pierwszy, o wartości 800 tys. euro, ma na celu zaproponowanie rozwiązania, które zapobiegałoby wytrącaniu z orbity pojazdu kosmicznego, do którego dokuje inny pojazd. Drugi, o wartości 240 tys. euro, ma na celu budowę oprogramowania, które pomagałoby samobieżnym robotom w orientacji w terenie. – To bardzo ważne w sytuacji, kiedy robot nie może liczyć na sygnał GPS, czyli w jaskiniach, budynkach itd. – mówi Meszyński. Chodzi o stworzenie takiego systemu, który będzie pozwalał na orientowanie się robotowi w przestrzeni za pomocą jak najmniejszej liczby parametrów. Jak najmniejszej, bo chociaż istniejące obecnie systemy do analizy obrazu są niezwykle zaawansowane, to w przypadku łazików często trzeba liczyć się z ograniczeniami konstrukcyjnymi (np. pojemnością baterii). A to wpływa na wydajność elektroniki, w którą można wyposażyć robota.
Realizacja grantów potrwa mniej więcej rok. Wtedy się okaże, czy w Polsce można zarobić na kosmosie.
Łazik marsjański- -zabawka ma kosztować tyle, co konsola do gier