Dwa razy do roku i problem z głowy. Wydaje się, że właśnie taka filozofia przyświecała rządowi w pracach nad uchwałą (zresztą już przyjętą), która nakłada na wszystkie resorty ograniczenie co do dat, kiedy mają wchodzić w życie przepisy, które określają warunki prowadzenia działalności gospodarczej. Nowe rozwiązania w tym zakresie będą obowiązywać albo od 1 stycznia albo 1 czerwca.
Być może faktycznie powstrzyma to pewnego rodzaju biegunkę legislacyjną, która zdarza się każdemu ustawodawcy, a która na pewno nie ułatwia prowadzenie biznesu. W ubiegłym roku tylko zmienione przepisy kodeksu pracy wchodziły w życie w styczniu, czerwcu, sierpniu i październiku. Problem w tym, że diabeł tkwi w szczegółach. Od reguły bowiem są przewidziane w uchwale wyjątki. Czyli np. przepisy dotyczące bezpieczeństwa i zdrowia publicznego będą mogły wchodzić w życie również poza z góry wyznaczonymi datami. Pytanie, na ile ustawodawca będzie elastycznie podchodził do „wyjątków”.
Sami przedsiębiorcy wskazują, że być może nie trzeba by wyznaczać sztywnych terminów, gdyby zasada konsultacji projektów ustaw czy rozporządzeń działała jak należy. Tu niestety pełno zgrzytów. A to projekty nie docierają do partnerów społecznych na czas, w efekcie mają kilka dni zamiast 30 na ich opiniowanie. A to zgłoszone przez nich uwagi, to jak głos wołającego na puszczy. W końcu dalej pozostaje nierozwiązany problem działania komisji trójstronnej. A to w końcu najważniejsze forum dialogu społecznego. Dialogu, którego niestety od kilku miesięcy nie ma. Strona związkowa odmawia powrotu do udziału w posiedzeniach komisji, a pracodawcy i rząd szczególnie też nie naciskają. Chociaż oficjalnie strasznie nad tym boleją. W końcu: vacatio legis ustaw czy rozporządzeń dotyczących przedsiębiorców miałoby wynosić 30 dni.
Sprawa Trynkiewicza najlepiej pokazała, że nawet przy super ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa społeczeństwa kwestiach rozsądek i praktyka władzy nie zawsze idą w parze. Idea, żeby skończyć z zaskakiwaniem przedsiębiorców nowymi regulacjami, chociaż wydaje się szczytna, tak naprawdę nie dotyka sedna problemu. Bo tym jest stopień skomplikowania prawa, z którym na co dzień borykają się prowadzący działalność. I sztywne określanie dat niewiele to zmieni.