Może się zdarzyć, że banki, które do tej pory dostarczały firmie zarówno bieżącej płynności, jak i kredytów na inwestycje, odmówią finansowania. Wtedy trzeba będzie poszukać innych sposobów na poradzenie sobie w kryzysowej sytuacji. Jednym z nich może być podział i sprzedaż części przedsiębiorstwa.
Podział firmy może być dobrym sposobem na zwiększenie jej wartości.
Eksperci odradzają takie posunięcie firmom, które natychmiast potrzebują kapitału. Zwykle bowiem podział przedsiębiorstwa, przeniesienie majątku do osobnej spółki i zarejestrowanie jej w sądzie trwają co najmniej kilka miesięcy.
– Trudno dokładnie oszacować, ile może zająć cały proces podziału. Czasem zamyka się on w ciągu pół roku, ale to nie jest regułą – mówi Jacek Krawczyński z firmy doradczej AT Kearney. Wiele zależy np. od tego, ile czasu potrwa załatwienie wszystkich administracyjnych formalności, np. uzyskanie wpisu nowej spółki do KRS. Dlatego zanim przedsiębiorca zdecyduje się na podział spółki i sprzedaż jej części, najpierw powinien zastanowić się, czy przypadkiem lepszym wyjściem nie byłaby restrukturyzacja majątkowa, czyli sprzedaż części majątku.
W sądach prawie nie przybywa wniosków o upadłość polskich firm / DGP
Podział firmy może być dobrym wyjściem dla tych właścicieli, którzy wiedzą, że za jakiś czas będą szukać partnera biznesowego, który sfinansuje określoną część działalności firmy. – Jeśli firma działa w kilku dziedzinach, może się okazać, że potencjalny inwestor nie będzie chciał albo mógł wyłożyć pieniędzy na wszystkie – mówi Krawczyński. Podaje przykład funduszy, które mogą lokować kapitał np. w określone branże czy nie mogą finansować działalności o wątpliwej reputacji, np. przedsiębiorstw, które zanieczyszczają środowisko.
– Może się zdarzyć, że przedsiębiorstwo po podziale ma znacznie większą wartość dla inwestora niż przed jego dokonaniem – mówi Krawczyński.
Analizując możliwość podziału biznesu przedsiębiorca powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, jaka działalność jest tą podstawową i przynosi największe przychody lub która w przyszłości ma szansę na najbardziej dynamiczny rozwój.
Krzysztof Rudnik z Deloitte zwraca uwagę na inne aspekty takiej transakcji.
– Warto sprawdzić, czy wydzielając część przedsiębiorstwa nie pozbawimy się obszaru, który jest niezbędny w funkcjonowaniu tej części firmy, która nie będzie sprzedana, np. działu sprzedaży.
Rudnik przywołuje przykład tego typu transakcji na polskim rynku w ostatnim czasie. Robert Kamiński, właściciel Kamisu, znanego głównie ze sprzedaży przypraw, nie musiał wprawdzie ratować się przed kłopotami, ale chciał zdobyć kapitał na rozwój pobocznej dotąd działalności – handlu herbatą Irving. Uznał, że dla tej części biznesu perspektywy są lepsze.
– Najpierw rozdzielił działalność związaną z przyprawami od tej związanej z herbatami. Sprzedał jeden biznes i zajął się rozbudową marki herbat Irving – wyjaśnia Krzysztof Rudnik. Dziś jest w stanie konkurować z takimi potentatami jak Unilever.