Małym i średnim przedsiębiorcom, którzy borykają się z nieterminowymi płatnościami, rząd chce przyznać dodatkowo jeden procent wartości każdego długu. Dziś przysługuje im zaledwie 40 euro.
Nieuczciwi kontrahenci znów znaleźli się na celowniku rządu. W drugiej połowie września do konsultacji trafił projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych. Ma ona znowelizować m.in. ustawę o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. Wśród wielu propozycji znalazł się pomysł zwiększenia rekompensaty dla podmiotów z sektora MŚP za nieterminową spłatę należności. Projekt zakłada, że oprócz 40 euro (tak jak do tej pory) mikro, mali i średni przedsiębiorcy będą mogli dodatkowo doliczyć 1 proc. wartości świadczenia. To tylko jeden z pomysłów na zdyscyplinowanie dłużników, przede wszystkim dużych przedsiębiorców nadużywających swojej pozycji wobec kontrahentów. Niestety zdaniem ekspertów raczej nie zadziała, bo – jak podkreślają – skoro wielkiej firmie nie są straszne odsetki, to nie przestraszy jej także konieczność poniesienia dodatkowego, relatywnie niskiego kosztu. Inaczej jednak będzie w przypadku podmiotów publicznych.

Nie wszyscy zapłacą więcej

Obowiązująca od 2013 r. ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych miała ograniczyć nadużywanie silnej pozycji przez duże podmioty, szczególnie te działające w branży handlowej i budowlanej. Płaciły one bowiem swoim mniejszym kontrahentom (dostawcom i podwykonawcom) z opóźnieniem lub wcześniej wymuszały na nich zgodę na absurdalnie długie terminy płatności. Problem ten nie został jednak wyeliminowany. Rząd po raz kolejny podjął z nim walkę, proponując kilka nowych rozwiązań. A jednym z nich jest zwiększenie rekompensaty przez dodanie do obowiązujących 40 euro równowartości 1 proc. należności głównej. Będzie ona należna od dnia nabycia prawa do odsetek ustawowych –zarówno wtedy, gdy wierzycielem jest podmiot prywatny (art. 7 ust. 1 ustawy), jak i publiczny (art. 8 ust. 1).
Odsetki te są należne za przekroczenie terminów zapłaty za okres od dnia wymagalności świadczenia pieniężnego do dnia zapłaty, jeżeli są spełnione łącznie następujące warunki:
1) wierzyciel spełnił swoje świadczenie;
2) wierzyciel nie otrzymał zapłaty w terminie określonym w umowie.
Zasada jest prosta, jeśli należne są odsetki, należna staje się rekompensata. A ta przysługuje bez wezwania i ma ona pokryć koszty, jakie wierzyciel poniósł, próbując odzyskać dług. Nie musi on jednak udowadniać, że poniósł koszty w takiej wysokości – to kwota ryczałtowa. Jeśli jednak poniesione koszty były wyższe, wierzyciel może domagać się ich zwrotu w uzasadnionej wysokości (niestety ustawa nie definiuje, czym jest uzasadniona wysokość). Jeżeli strony ustaliły w umowie, że zapłata będzie realizowana w częściach (ratach), to rekompensata i zwrot poniesionych kosztów przysługuje w stosunku do każdej niezapłaconej części.
Przewidziana w projekcie nowelizacji zwiększona rekompensata będzie natomiast przysługiwała w dwóch przypadkach:
  • jeżeli dłużnikiem zobowiązanym do zapłaty za towary lub usługi jest duży przedsiębiorca, a wierzycielem jest mikroprzedsiębiorca, mały albo średni przedsiębiorca w rozumieniu rozporządzenia Komisji (UE) nr 651/2014 z 17 czerwca 2014 r. (projektowany art. 7 ust. 2a);
  • jeżeli wierzycielem podmiotu publicznego jest mikroprzedsiębiorca, mały albo średni przedsiębiorca w rozumieniu rozporządzenia nr 651/2014.
Jak zauważają twórcy projektu ustawy, gdy wierzycielem jest mikroprzedsiębiorca, mały lub średni przedsiębiorca, a dłużnikiem duża firma lub publiczny podmiot, w ogromnej większości przypadków ma miejsce dysproporcja pozycji ekonomicznej stron umowy. Jeżeli w takiej sytuacji dłużnik opóźnia się z zapłatą, może to decydować o istnieniu mniejszego partnera. Zwiększenie rekompensaty będzie dodatkowym bodźcem skłaniającym do terminowego regulowania należności.
Inne pomysły na walkę z zatorami płatniczymi
W przedstawionym do konsultacji projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii zaproponowało także inne rozwiązania. Są to m.in.:
• krótsze terminy zapłaty w transakcjach, w których dłużnikiem jest podmiot publiczny (30 dni z wyjątkiem podmiotów leczniczych);
• maksymalnie 60-dniowy termin zapłaty w trans akcjach, w których wierzycielem jest MŚP;
• obowiązek przekazywania ministrowi finansów sprawozdań o stosowanych terminach spłaty przez grupy kapitałowe i podatników, których przychód przekracza rocznie 50 mln euro;
• przerzucenie na dłużnika ciężaru dowodu, że ustalony w umowie termin zapłaty jest rażąco nieuczciwy;
• możliwość odstąpienia przez wierzyciela od umowy lub wypowiedzenia umowy, gdy termin zapłaty ustalony w umowie jest nadmiernie wydłużony, a jego ustalenie było rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela;
• uproszczenie procedury nakazowej – w przypadkach gdy wartość roszczenia nie przekracza 75 tys. zł;
• możliwość pomniejszenia przez wierzyciela podstawy opodatkowania (PIT i CIT) o kwotę wierzytelności, jeżeli nie została ona uregulowana lub zbyta w ciągu 120 dni od dnia upływu terminu jej płatności określonego w umowie lub na fakturze (tzw. złe długi);
• obowiązek doliczenia przez dłużnika do podstawy opodatkowania (CIT i PIT) kwoty nieuregulowanego zobowiązania, jeżeli nie zostało ono uregulowane w terminie 120 dni od dnia upływu terminu płatności.
Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, nie ma wątpliwości, że nowe przepisy będą straszakiem dla sektora publicznego. W tym przypadku wchodzi w grę bowiem odpowiedzialność z ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Przypomnijmy, że zgodnie z tym aktem naruszeniem dyscypliny finansów publicznych jest niewykonanie w terminie zobowiązania jednostki sektora finansów publicznych, którego skutkiem jest zapłata odsetek, kar lub opłat albo oprocentowanie tych należności. Niestety już dla dla dużego przedsiębiorcy (a tylko taki może zostać obciążony podwyższoną rekompensatą) 1 proc. należności może nie stanowić wielkiego problemu. – Zwiększenia rekompensaty nie uważam za znaczący czynnik w walce z zatorami płatniczymi – mówi Bartosz Draniewicz, radca prawny. Jego zdaniem przedsiębiorcy o wiele bardziej niż zwiększenia należności, i tak już powiększonej o odsetki, boją się urzędu skarbowego.

Koniec z kumulacją

Planowane jest także prowadzenie zasady zapobiegającej kumulowaniu rekompensat. Chodzi o sytuację, w której dłużnik przenosi na osobę trzecią (cesjonariusza) wiele swoich wierzytelności, a ten z kolei nalicza rekompensatę od każdej z nich. Zgodnie z projektowanym art. 10 ust. 4 w przypadku przeniesienia na osobę trzecią więcej niż jednego świadczenia pieniężnego albo więcej niż jednej części świadczenia pieniężnego wynikających z tej samej transakcji handlowej osobie trzeciej przysługuje od dłużnika jednak rekompensata na poczet kosztów dochodzenia wszystkich świadczeń lub ich części, które stały się wymagalne przed dniem podjęcia przez nią pierwszej czynności zmierzającej do dochodzenia któregokolwiek z przeniesionego świadczenia lub jego części. Twórcy ustawy w uzasadnieniu wyjaśniają, jakie praktyki skłoniły ich do wprowadzenia takiego przepisu. Otóż dłużnicy, najczęściej duże podmioty świadczące usługi okresowe (np. telekomunikacyjne), zwlekają z dochodzeniem drobnych należności, dopuszczając do ich wymagalności, a następnie dokonują ich zbiorczego przeniesienia na inne podmioty. Niejednokrotnie zdarza się, że kwoty zsumowanych rekompensat przewyższają sumę przelanych należności, a przecież dochodzone są one razem i koszty tak naprawdę nie ulegają zwielokrotnieniu. A to stoi już w sprzeczności z celem rekompensaty.

Można żądać więcej

Jeden procent należności głównej to rzeczywiście niewiele, chyba że firma zrealizowałaby kontrakt na granicy opłacalności. Trzeba jednak podkreślić, że rekompensata pełni nieco inną rolę niż odsetki, które mają za zadanie przede wszystkim zdyscyplinować dłużnika. I chociaż autorzy ustawy sami przyznają, że jej zwiększenie w istocie stanowi podwyższenie stopy procentowej odsetek za opóźnienie, to nie można stracić z oczu celu, w jakim została wprowadzona, a więc zwrotu kosztów dochodzenia należności. Dzięki nowym przepisom dłużnik nie będzie musiał udowadniać, że poniósł koszty większe niż 40 euro, bo będzie miał prawo do dodatkowego jednego procenta. Poza tym nadal będzie miał możliwości dochodzenia kwoty jeszcze wyższej, ale to już będzie musiał uzasadnić.

opinie ekspertów

Bardziej groźny urząd skarbowy

dr Bartosz Draniewicz radca prawny / Dziennik Gazeta Prawna
Nowelizacja idzie w dobrym kierunku. Proponowane podwyższenie należności głównej o 1 proc. jest jednym z elementów przymuszenia do terminowych płatności. Nie sądzę jednak, aby był to czynnik znaczący (przy podwyższeniu należności głównej o 1 proc.), skoro obecne odsetki za opóźnienie w transakcjach handlowych na poziomie 9,5 proc. nie odstręczają od opóźnień w płatnościach. W praktyce płatność jest wymuszona przez groźbę korekty faktur VAT i jest dokonywana tuż przed upływem 150-dniowego terminu po upływie płatności. Zgodnie z art. 89a ust.1 ustawy o VAT podatnik może skorygować podstawę opodatkowania oraz podatek należny z tytułu dostawy towarów lub świadczenia usług na terytorium kraju w przypadku wierzytelności, których nieściągalność została uprawdopodobniona. Korekta dotyczy również podstawy opodatkowania i kwoty podatku przypadającej na część kwoty wierzytelności, której nieściągalność została uprawdopodobniona. Zgodnie zaś z ust. 1a nieściągalność wierzytelności uważa się za uprawdopodobnioną, w przypadku gdy wierzytelność nie została uregulowana lub zbyta w jakiejkolwiek formie w ciągu 150 dni od dnia upływu terminu jej płatności, określonego w umowie lub na fakturze.
Dłużnicy pozostający w opóźnieniu boją się urzędów skarbowych i korekty faktur VAT, dlatego i to jest w praktyce czynnik powodujący płatność nierzadko tuż przed upływem 150-dniowego terminu. Słuszne jest więc stanowisko projektodawców, aby analogiczny mechanizm podatkowy rozciągnąć na podatki dochodowe. Wówczas przy braku płatności nie będzie można zaliczać do kosztów uzyskania przychodów nierozliczonych faktur. Rzecz w tym, że termin karencji ma wynosić 120 dni, warto go więc skorelować z tym w ustawie o VAT. Przy czym należałoby rozważyć skrócenie tego z ustawy o VAT do 120 dni.

Problem dla sektora publicznego

Marek Kowalski przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich / Dziennik Gazeta Prawna
Propozycja rozszerza obowiązujący obecnie przepis nakazujący zapłacić dłużnikowi za przekroczenie terminu płatności równowartości 40 euro o dodatkowy 1 proc. wartości faktury. Dla dłużników z sektora budżetowego pewnie to będzie miało znaczenie, ponieważ znacząco podniesie koszt kontraktu, co w świetle ustawy o dyscyplinie finansów publicznych może mobilizować ich do szybszego regulowania zobowiązań. Jednak dla dużych przedsiębiorstw sektora prywatnego, szczególnie przy większych kwotach kontraktu, może to być koszt, który nie będzie stanowił dla nich problemu. Ponadto niewykluczone, że zamawiający koszty te przeniosą – już na etapie kalkulacji zamówienia – na dostawcę.
Zdecydowanie korzystniejszym rozwiązaniem dla małych i średnich dostawców jest możliwość zaliczenia sobie w poczet przychodu tylko tych faktur sprzedaży, które zostaną zapłacone.
Podstawa prawna
Art. 7, art. 8, art. 10 i art. 11 ustawy z 8 marca 2013 r. o terminach płatniczych w transakcjach handlowych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 684 ze zm.).
Art. 16 ustawy z 17 grudnia 2014 r. o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1458 ze zm.).