Dziennikarze na całym świecie wykorzystują różnorodne cyfrowe narzędzia, aby poszerzyć zasięg swoich materiałów prasowych, uatrakcyjnić kontent a co za tym idzie zwiększyć dochody. Cyfrowa rewolucja w dziennikarstwie nie rozpoczęła się w Polsce, ale absolutnie nie mamy, czego się wstydzić, a nowoczesne rozwiązania polskie media wprowadzają równolegle z zachodnimi.

Kolejna edycja News Impact Summit, która miała miejsce we wrześniu b.r. w Warszawie stała się przyczynkiem do porównania, jak w 2015 roku do wyzwań na rynku medialnym podchodzą przedstawiciele mediów elektronicznych z różnych stron świata. Szeroko pojęta cyfryzacja, ale przede wszystkim rewolucja mobilna, która co prawda z różnym natężeniem, ale jednak dokonała się niemal na całym świecie, postawiła przed koncernami medialnymi, kierownictwem gazet czy portali internetowych a także samymi dziennikarzami nowe wyzwania. Jak zachęcić czytelnika do zakupu gazety, skoro wszelkie newsy po kilku minutach pojawiają się na stronach internetowych. Jak z kolei zatrzymać użytkownika na stronie, jeśli jest czytelnikiem wersji papierowej, i szuka na powiązanym z tytułem serwisie dodatkowych treści. Jak nie stracić na wysokiej jakości treści zawartej w wydaniu papierowym, przy jednoczesnym spadku sprzedaży.

Jak stwierdził Matt Cooke z Google News Lab ludzie oglądają dziś debatę prezydencką z pilotem w ręku, ale w drugiej dłoni trzymają smartfona i wyszukują dodatkowe informacje na ten temat. Przekaz telewizyjny jest bierny, a to nie odpowiada dzisiejszemu widzowi. Dlatego tak duże znaczenie ma Internet. Odbiorca treści potrzebuje dodatkowych danych, interakcji z pozostałymi w użytkownikami, poznania jak najszybciej wszelkich komentarzy eksperckich. Tego nie da w ciągu kilku minut nawet telewizja, a co dopiero prasa. Mobilna rewolucja wymusza tworzenie treści równolegle na kilku kanałach. Matthew Elthrigham, redaktor online z BBC i jednocześnie moderator jednego z paneli dyskusyjnych na News Impact Summit. stwierdził, że BBC ponad 50 proc ruchu jest przez urządzenia mobilne. Te wartości wkrótce będą zwiększać się również w Niemczech czy w Polsce.

W Niemczech gazety szybko zrozumiały, że bez wersji online nie poradzą sobie na rynku. W 1995 roku pojawiła się na internetowa wersja Die Welt, jednej z największych gazet codziennych u naszego zachodniego sąsiada. Jest to też pierwsza gazeta w Niemczech, która wprowadziła paywall. Oto jak funkcjonuje.

- Chcemy być dostępni 24 godziny na dobę, ale co ważne z treściami na bardzo wysokim poziomie. Mamy system płatnych treści, gdzie można skorzystać z 20 artykułów za darmo. Niemal 65 tysięcy osób płaci za dodatkowe materiały, które udostępniamy za paywallem. Tym, którzy płacą oferujemy dodatkowe treści, poszerzone wersje artykułów, mamy również na stronie audycje na żywo. Do ich promocji wykorzystujemy oczywiście serwisy społecznosciowe. Nasz zespół stara się odpowiadać na interakcje a nawet walczyć z trollami w Internecie – poinformował na konferencji Kritsanarat Khunkham, główny redaktor strony Die Welt.

Die Welt od kilku lat ma jednego redaktora naczelnego, nie ma podziału na wersje online i druk. Cyfrowa wersja brana jest pod uwagę w pierwszej kolejności, to tam kierowana jest krótka informacja newsowa, którą można dopiero rozszerzyć w papierze. Co ważne najlepsi dziennikarze pracują w ciągu dnia i tworzą newsy bezpośrednio na obie wersje.

Jak stwierdził Khunkham Die Welt ma kilka aplikacji dedykowanych do konkretnego rodzaju kontentu, newsów czy materiałów wideo. I co ważne produkują niektóre materiały wyłącznie dla aplikacji, wyłącznie dla smartfonów. Die Welt planuje wkrótce stworzyć także odmienne layouty dla urządzeń mobilnych i dla desktopów - inny nagłówek, inny format artykułów. - Dla nas najważniejsze jest to, aby klient wchodząc na Die Welt od razu wiedział, ze jest na u nas, nie chodzi tu tylko o logo, ale kontent. To kwestia budowania marki – zauważył Khunkham.


Co ciekawe kanałem, jakim najwięcej osób dociera do treści w Die Welt poza główna stroną, są serwisy społecznościowe jak Facebook czy Twitter. Washington Post na razie nie widzi takich trendów. – Na stronie WP mamy przestrzeń dla różnorodnych treści, łatwych i trudnych newsów. Strona podzielona jest na wiadomości z USA, ze świata, ale i z regionu. Zainteresowanie użytkowników to przede wszystkim polityka a nie, Kim Kardashian. Najważniejsze jest eksperymentowanie, musimy korzystać z dostępnych narzędzi i sprawdzać reakcje internautów. Najwięcej ruchu poza stroną główną jest jednak nie z kanałów społecznościowych ale poprzez linki zewnętrzne i odesłania - np. Huffington Post.
– zauważyła Doris N. Truong, wydawca wersji online w Washington Post.

Polscy wydawcy gazet papierowych nie mają powodów by z zazdrością spoglądać na zachodnie tytuły, ponieważ od dawna wdrażają podobne rozwiązania, choć występują pewne różnice.

- Zależy nam przede wszystkim, aby tworzyć dobrą stronę internetową, ale wykorzystujemy treści z wydania papierowego, udostępniając je także za pośrednictwem paywalla. Paywall jest dla nas bardzo ważny, ale 90 proc. naszych przychodów jest z treści papierowych. Staramy się włączać stałych czytelników Gazety Wyborczej do oglądania strony internetowej, ale stawiany też na młodych użytkowników sieci, zachęcając ich do naszych treści poprzez media społecznościowe. Co do nowych czytelników, to chcą oni czytać wybrane artykuły, a nie całą gazetę i to stanowi dla nas ogromne wyzwanie. Chcemy współpracować z tymi osobami, aby zapoznawali się z naszymi artykułami teraz i w przyszłości – informuje Roman Imielski, sekretarz redakcji Gazety Wyborczej.

Zdaniem Imielskiego wiele osób uważa, że nie powinny te same historie pojawiać się w GW i w sieci. Według nich młodzi ludzie nie będą chcieli w paywallu płacić za pogłębione artykuły. Przedstawiciel GW uważa, że to nieprawda i zapowiada, że zespół GW będzie przygotowywać ich poszerzone wersje online w atrakcyjnym dla internautów wydaniu.

- Jaki jest nasz pomysł na związek pomiędzy drukiem a online? Myślę, że było to ważne wyzwanie dla wielu gazet. My mamy jeden zespół, który pracuje dla obu wersji plus zespół, który obsługuje technicznie stronę technicznie. Nie sądzę, aby w przyszłości cały zespół GW pracował dla obu wersji na tym samym poziomie – podsumował Imielski.

Podczas panelu dyskusyjnego głos zabrał również Paweł Nowacki, zastępca redaktora naczelnego ds. serwisów internetowych i produktów elektronicznych Dziennika Gazety Prawnej. Sprzedaż DGP to niemal 50 tysięcy egzemplarzy, w tym już ok. 9-10 tysięcy to wydania cyfrowe. Gazeta przygotowuje tylko dla prenumeratorów specjalne dodatki. Co roku oferowanych jest też kilkadziesiąt edycji specjalnych, z dodatkami w formie książkowej zawierającymi najważniejsze zmiany w prawie.

Treści DGP udostępniane są również za pośrednictwem serwisów internetowych w grupie Infor Biznes. Dziennikarze tworzą treści zarówno dla wydania papierowego, jak i online.

- Nasza strategia to ok. 90 proc treści z wydania printowego dostępnych w sieci tylko za paywallem. Tak samo ważne są dla nas artykuły publikowane w Internecie jak i drukowane. Starannie planujemy udostępniane treści tak, aby w obu kanałach sprzedaży pojawiały się jak najbardziej unikalne informacje dla naszych czytelników. Mamy jeden newsroom, czasami nasi redaktorzy przygotowują dwie różne wersje na oba kanały. Jesteśmy ukierunkowani na urządzenia mobilne. Na przykład w serwisie Dziennik.pl już około 35 procent ruchu generowanych jest ze smartfonów – poinformował Paweł Nowacki.