To autor tego tekstu pierwszy napisał przed kilkoma miesiącami, że prezes Orlenu Daniel Obajtek ma ambicję gracza na rynku mediów. I że zamierza przynosić Jarosławowi Kaczyńskiemu w darze gazety i portale – przechwytywane nie w następstwie ustawowego przymusu, a operacji komercyjnych.
Ogłoszono oficjalnie przejęcie przez Orlen Grupy Polska Press będącej własnością niemieckiej Verlagsgruppe Passau. Należy do tego koncernu 20 dzienników regionalnych, 120 dzienników lokalnych i 500 witryn online. Firma jako całość przyniosła w roku 2019 dochód rzędu 398 mln zł.
W oficjalnym komunikacie prezes Obajtek kładzie nacisk na komercyjny sukces. Polska Press ma pomóc Orlenowi, firmie energetycznej, ale zajmującej się różnymi sferami biznesu, w dotarciu do klientów (podobno 17,4 mln użytkowników w necie), w oferowaniu reklam i promowaniu własnych produktów i usług. Brzmi to szalenie technokratycznie i wygląda poważnie. Jednakże elektorat prawicy świętuje „odebranie Niemcom” mediów regionalnych i lokalnych. A opozycja bije w dzwon trwogi. Oto państwo, władza polityczna (nikt nie ma wątpliwości co do politycznych linków Obajtka) kładzie bezpośrednio rękę na wielu tytułach – w jednej chwili.
Jest to zmiana w naturze rynku medialnego w Polsce. Państwowe firmy nie istnieją po to, aby prowadzić gazety. Dochodzą dwuznaczności w sferze konfliktu interesów. Orlen nabył wcześniej udziały w Ruchu. Czy można prowadzić rzetelnie dystrybucję prasy, będąc jednym z głównych konkurentów innych tytułów?
Bez wątpienia to pierwszy od dawna sukces PiS, który w ostatnich miesiącach wciąż coś przegrywa. Nie wiemy, jak Orlen zmieni te media, dziś bardziej bezbarwne niż zaangażowane politycznie. Czy wzorem tu będzie totalna, napastliwa propaganda publicznej telewizji, a ostatnio i publicznego radia? Czy zastosowany zostanie bardziej subtelny przekaz? Kto stworzy nowe kadry? Kolonizowanie TVP łączyło się z faktycznym upadkiem prywatnej Telewizji Republika, bo masowo drenowano stamtąd ‒ niewielkie skądinąd ‒ zastępy prawicowych dziennikarzy.
Możliwe, że PiS skorzysta z okazji, aby świętując sukces, odłożyć ustawową dekoncentrację, niewygodną, bo łatwą do podważania przed sądami i przed instytucjami europejskimi. Choć wątpię, aby trwale z niej zrezygnował. W rzeczywistości, choć jest się czym chwalić, to przede wszystkim w sferze czysto biznesowej. Odbarwione politycznie portaliki mogą pomóc Orlenowi w zarabianiu pieniędzy, ale czy w zdobywaniu nowych wyborców?
Regionalne dzienniki są cieniem samych siebie sprzed 10‒20 lat. Ich nakłady spadają. To samo dotyczy warszawskiej „Polski Times”. Czytający pilnie gazety Jarosław Kaczyński może o tych kulturowych przemianach nie wiedzieć. Jemu wystarczy, że przeczyta życzliwsze komentarze czy wywiady w do tej pory dość neutralnej, starającej się zachować dystans wobec różnych stron, prasie. Z jednej strony kryzys gazet to zjawisko ponadpolityczne. Więc inwestycja Obajtka jest jako całość mało przyszłościowa. Z drugiej ‒ kurczenie się medialnej przestrzeni niesterowanej ręcznie przez polityków to łamanie standardów. Ale też niekoniecznie szansa na polityczne powodzenie.
Sympatycy prawicy mogą triumfować, że od teraz dzienniki w Katowicach czy Poznaniu będą przypominać o patriotycznych świętach. Gorzej, jeśli ulegną pokusie pomijania wszystkiego, co kłopotliwe dla tej władzy, zagłuszania jej niepowodzeń bombastyczną agitacją. Co zresztą może przyśpieszyć ich koniec. Mielibyśmy wówczas do czynienia nie tyle z trwałym przejęciem, ile z niszczeniem mediów. A jeśli do zniszczenia nie dojdzie, całą sieć przejmie – wraz z Orlenem – nowa władza.
Sprawa ma jeszcze jeden wymiar: wewnątrzkoalicyjny. Jeśli PiS odbiera akcję Obajtka jako sukces, to nie myśli tak premier Morawiecki. Wprawdzie prezes Orlenu miał z nim poprawne relacje, ale wciąż jest odbierany jako dawny człowiek Beaty Szydło. Wymienia się go czasem jako kandydata na premiera właśnie kręgów, które popierały niegdyś Szydło. Czy zechce korzystać z własnego miniimperium, żeby promować siebie?
Nad obecnym szefem rządu zbierają się czarne chmury. Każdy finał sporu o wetowanie unijnego budżetu: kompromis albo zignorowanie racji Polski, jemu może zaszkodzić. Dogadanie się z eurokratami wywołałoby mocny opór Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i jej sojuszników w samym PiS. Rozstanie się z Unią w gniewie, choćby na chwilę, wykazałoby nieprzydatność europejskiej dyplomacji Morawieckiego.
Osaczony wieloma kłopotami i pretensjami, premier ma poczucie, że wsparcie mediów Obajtka niekoniecznie musi być wsparciem dla niego. TVP Jacka Kurskiego pokazała, że można te rzeczy oddzielać. Oczywiście nie wiemy, czy te gazety i portale będą się w ogóle liczyć w politycznych rozgrywkach. Ale na bardzo życzliwe wywiady szef rządu tam raczej liczyć nie może.