Kolejne koncerny medialne i technologiczne zapowiadają stworzenie internetowych serwisów z filmami i serialami. Konkurencję dla amerykańskiego giganta stworzą m.in. Disney i Apple.
Jak rósł Netflix / DGP
Brytyjski nadawca telewizyjny ITV ma niedługo ujawnić plany uruchomienia platformy internetowej z materiałami wideo dostępnymi w modelu abonamentowym. Obecnie jej programy są oferowane w sieci z reklamami. Wprowadzenie subskrypcji ma umożliwić ITV dotrzymanie kroku największym serwisom z filmami i serialami online, które działają właśnie w ten sposób.
Według magazynu „Campaign”, tworząc nową platformę, ITV może połączyć siły z BBC i Channel 4, aby stworzyć „brytyjskiego Netflixa”. Szefowa ITV Carolyn McCall już w końcu ubiegłego roku powiedziała „The Guardian”, że brytyjscy nadawcy stoją przed ostatnią szansą stworzenia realnej alternatywy dla amerykańskich serwisów streamingowych. Swój pościg za Netflixem na brytyjskim rynku zaczął już Viacom, który uruchomił w lutym serwis subskrypcyjny MTV Play. Jak podkreśla wiceprezes Viacomu Arran Tindall, ma on dotrzeć do tych młodych ludzi, którzy nie korzystają z tradycyjnej płatnej telewizji.
O ile programy, które udostępnia online Viacom – głównie reality show – stanowią dość wąską ofertę, o tyle znacznie większą i bardziej urozmaiconą biblioteką – zawierającą m.in. „Gwiezdne wojny” czy „Avengers” – dysponuje Walt Disney. Ten koncern własną wersję Netflixa chce wprowadzić na rynek amerykański. Platforma Disney+ ma wystartować w tym roku z materiałami liczącymi ponad 5 tys. godzin. Będzie wśród nich 500 filmów, także z kupionej przez spółkę wytwórni filmowej Twenty-First Century Fox.
Na początku lutego, prezentując raport finansowy, koncern podał, że w tym roku podatkowym rozstanie z Netflixem będzie go kosztowało 150 mln dol. Bo Disney podwójnie uderza w największy serwis streamingowy. Nie tylko stworzy mu konkurencję, lecz także odbierze część udostępnianych dotychczas produkcji. Chodzi m.in. o tytuły spod znaku Marvela – notabene film o superbohaterce „Kapitan Marvel”, którego premiera kinowa jest zaplanowana na marzec, będzie pierwszą produkcją, którą Disney zachowa dla siebie, nie udostępniając jej innym platformom.
Firma z jabłkiem w logo wydała już na produkcję 1 mld dol.
Prezes Netflixa Reed Hastings, pytany o projekt Disneya na styczniowej konferencji finansowej, przyznał, że konkurent ma świetną bibliotekę programową. – Ale nie koncentrujemy się na tym ani żadnym innym konkurencie – zastrzegł Hastings. – Uważamy, że najlepszą drogą jest przyciąganie uwagi użytkowników przez zapewnianie im jak najlepszych doświadczeń – powiedział. Podobne stwierdzenie znalazło się też w liście do akcjonariuszy.
Prezentację aplikacji Disney+ zapowiedziano na 11 kwietnia. Ponad dwa tygodnie wcześniej swoje plany w tej dziedzinie ma zaś uszczegółowić inny koncern notowany na nowojorskiej giełdzie – Apple. O zamiarach tej spółki spekuluje się w mediach od miesięcy, ale do dziś nie wiadomo, czy nowa platforma z materiałami wideo będzie serwisem subskrypcyjnym (SVOD), czy też zarabiającym na reklamach. W każdym razie na produkcję własnych filmów i seriali Apple wydał już co najmniej 1 mld dol. Będzie też prawdopodobnie udostępniał tytuły pochodzące od zewnętrznych partnerów oraz kanały telewizyjne. Mówi się również, że użytkownicy nowego serwisu będą mieli dostęp do oferty jednego z głównych rywali Netflixa, czyli Amazona.
Konkurentów będzie jeszcze więcej. Na przykład w IV kw. tego roku dołączy do tego grona koncern Warner Media. Jego serwis będzie operował w Stanach Zjednoczonych, udostępniając online treści z katalogów HBO, Warner Bros. i Turnera. Platforma ma być rozwijana w 2020 r. i docelowo ma skupiać wszystkie produkcje Warner Media, które obecnie można oglądać w innych serwisach, np. „Przyjaciół” oferowanych przez Netflixa. Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji lider rynku zwiększa wydatki na nowe filmy i seriale. W ostatnim roku przeznaczył na nie 12 mld dol., ponad jedną trzecią więcej niż w 2017 r. i – jak podaje „Variety” – analitycy giełdowi oczekują, że w tym roku inwestycje te wzrosną o jedną czwartą, do ok. 15 mld dol. Natomiast w 2020 r. mogą się zbliżyć do 18 mld dol.
Wejście nowych graczy oznacza dalsze rozdrobnienie i tak już sfragmentaryzowanego rynku. Netflix szacuje, że ekrany wszystkich telewizorów w USA są włączone w sumie przez miliard godzin dziennie – na telewizję, wideo online i gry – z czego gigant przypisuje sobie 10 proc., czyli 100 mln godzin uwagi widzów. Inni dostawcy treści zdobywają jej jeszcze mniej. Jednocześnie dla widzów oznacza to, że szukając atrakcyjnych programów, muszą korzystać z kilku różnych źródeł, bo żaden z kanałów telewizyjnych ani serwisów internetowych nie ma wystarczająco bogatej oferty. Pojawienie się agregatora łączącego treści z wielu konkurencyjnych źródeł będzie więc rewolucją na miarę nowego Netflixa.