W dwóch międzynarodowych badaniach stanu wolności prasy nasz kraj poszedł w dół. Według Freedom House nie jesteśmy już w pełni wolni – pierwszy raz od 1989 r.
W najnowszym raporcie organizacji, dotyczącym sytuacji w 2016 r., Polska znalazła się w gronie krajów z „częściowo wolnym” systemem medialnym. Stało się tak pierwszy raz od 27 lat. Wcześniej oceniano ją jako „wolną”. Podobną ocenę jak Polska mają obecnie takie kraje, jak Izrael, Korea Południowa, Republika Południowej Afryki, a w Europie – Włochy czy Rumunia. „Częściowo wolne” są także media w Grecji czy na Węgrzech – oceny sformułowane przez Freedom House wobec tych krajów są gorsze niż dla Polski.
Raport analizuje stan rynków medialnych w 199 krajach. Sprawdzany jest sposób pracy dziennikarzy oraz charakterystyka działań prywatnych podmiotów medialnych. Badany jest też system polityczny i prawny, w którym operują media. Analizie poddany jest wreszcie wpływ grup przestępczych na politykę medialną wydawnictw.
Michael. J. Abramowitz, prezes organizacji, podkreśla, że odnotowano największy spadek wolności prasy od 13 lat. – Ma to związek z nowymi zagrożeniami dla dziennikarzy, jak też mediów w kluczowych demokracjach oraz dalszymi represjami wobec niezależnych mediów w krajach autorytarnych takich jak Rosja i Chiny – tłumaczy.
W najnowszej edycji rankingu Polska znalazła się na 66. miejscu. Rok wcześniej była 15 pozycji wyżej. Skąd spadek? Autorzy raportu podkreślają, że od czasu przejęcia przez Prawo i Sprawiedliwość władzy pracę w mediach publicznych straciło niemalże 200 dziennikarzy. Eksperci wskazują również na ustawę umożliwiającą partii rządzącej przejęcie stanowisk menedżerskich w instytucjach medialnych. Chodzi o tzw. małą ustawę medialną. Kompetencje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w kwestii powoływania członków rad nadzorczych i zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej przejęła Rada Mediów Narodowych. Trybunał Konstytucyjny, jeszcze pod przewodnictwem Andrzeja Rzeplińskiego, uznał tę nowelę za niekonstytucyjną.
– Mechanizmy, które dawały możliwość wyboru ludzi nie tylko z politycznego mianowania, zostały zburzone. Wcześniej KRRiT miała możliwość powiedzenia „nie”. Teraz jej nie ma. Z punktu widzenia niezależności mediów publicznych to jest znaczące – mówi Andrzej Krajewski, były ekspert KRRiT ds. wolności słowa.
Do pogorszenia pozycji Polski przyczyniły się też zapowiadane przepisy ograniczające udział zagranicznego kapitału w mediach i wzrost agresji werbalnej pomiędzy politykami a mediami oraz między tytułami reprezentującymi przeciwne opcje. – To jest coś nowego, do tej pory media tak otwarcie siebie nie atakowały. Natomiast teraz coraz częściej próbuje się pokazać media, które nie są „po naszej stronie”, w złym świetle. Robią to zarówno media uchodzące za pro-, jak i antyrządowe – kmentuje dr hab. Michał Głowacki z Uniwersytetu Warszawskiego, były pracownik Departamentu Mediów i Społeczeństwa Informacyjnego w Radzie Europy.
– Zaklasyfikowanie Polski do grupy krajów z częściowo wolnym systemem medialnym w raporcie Freedom House nie zaskakuje. Jest to zbieżne z niedawno opublikowanym raportem przygotowanym przez organizację Reporterzy bez Granic – komentuje Agnieszka Grzelak, zastępczyni dyrektora zespołu prawa konstytucyjnego, międzynarodowego i europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. W tym raporcie Polska spadła na 54. miejsce.
W tegorocznym badaniu specjaliści z RbG analizowali sposoby kontrolowania przez rząd kondycji ekonomicznej wydawnictw. Jako przykłady podali zmiany w polityce zakupu reklam ze strony spółek Skarbu Państwa czy ograniczenie prenumeraty niektórych tytułów przez urzędy państwowe.
Obydwa raporty zwracają też uwagę na próby ograniczenia praw dziennikarzy w parlamencie, z których ostatecznie Prawo i Sprawiedliwość się wycofało.
Są także kwestie, które na media i wolność słowa mogą wpływać pośrednio. – Zmiany wprowadzone w tzw. ustawie inwigilacyjnej pozwalają na szeroki dostęp policji i służb m.in. do naszych danych telekomunikacyjnych i internetowych bez zapewnienia odpowiedniej kontroli takich działań. Może to prowadzić m.in. do ingerencji w tajemnice zawodowe, w tym tajemnicę dziennikarską – komentuje Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – A ochrona tej tajemnicy jest kluczowa z punktu widzenia wolności słowa – zaznacza.