TVN jest teraz częścią amerykańskiej korporacji. Wielu zmian nie widać na ekranie, bo dotyczą na przykład zarządzania firmą - mówi DGP Jim Samples.
Przez ostatnie pół roku szukaliście kandydata na dyrektora generalnego TVN, ale bezskutecznie. Nikt nie spełnił oczekiwań?
To była trudna decyzja. Poszukiwania zakończyliśmy już na bardzo zaawansowanym etapie. Odbyłem około dziesięciu rozmów. Oczywiście chętnych na to stanowisko było więcej, ale zdecydowaliśmy spotkać się z wąską grupą kandydatów. Byłem pod ogromnym wrażeniem każdego z nich. Niemniej jednak z każdym miesiącem spędzonym w Polsce coraz lepiej poznawałem firmę i coraz lepiej się tu odnajdywałem. W końcu zdecydowałem, że zostanę na dłużej.
Planujcie zmiany w zarządzie albo w radzie nadzorczej?
Kenneth Lowe, prezes Scripps Networks Interactive został właśnie przewodniczącym rady nadzorczej. I to jedyna zmiana. Przez ostatnie pół roku ściśle współpracowałem z zarządem TVN, zdążyliśmy się więc dobrze poznać. Gdybym był z kogoś niezadowolony, to nie czekałbym z decyzją tyle czasu.
Przed laty żartował Pan, że gdy był szefem Cartoon Network, czuł się jak gwiazda rocka wśród swoich dzieci, potem, jako szef HGTV, jako gwiazda rocka wśród znajomych swojej żony. A teraz?
Już bym się nie określił jako gwiazda rocka, chyba że nieco podstarzała (śmiech). Czuję z jednej strony ekscytację, a z drugiej olbrzymie poczucie odpowiedzialności.
HGTV i Cartoon Network to międzynarodowe telewizje, ale wyspecjalizowane. Grupa TVN działa dużo szerzej - na polu rozrywkowym i informacyjnym, ale też produkcji telewizyjnej i sprzedaży reklam. To zupełnie inne wyzwanie.
Kieruje Pan również Scripps International, czyli międzynarodowymi przedsięwzięciami macierzystego koncernu. Czy to będzie miało przełożenie na pozycję TVN?
W ostatnich miesiącach zdecydowaliśmy o kilku zmianach, które pozwolą mi pogodzić wszystkie obowiązki. Kanały lifestylowe SNI poza USA - w Azji, Ameryce Łacińskiej i w Europie nadzoruje z Londynu Derek Chang. I bezpośrednio mi podlega. Inwestycja w Warszawie jest największą spośród wszystkich, jakie Scripps poczynił poza USA. I z tego względu Polska jest dla nas kluczowa.
Polska ma szansę stać się drugim po USA centrum produkcji telewizyjnej dla Scripps?
TVN już dziś świadczy usługi dla pozostałych graczy w grupie. Produkujemy tu serial i kilka pilotów przeznaczonych do międzynarodowej dystrybucji. A to dopiero początek. W Polsce powstało już kilka odcinków „House Hunters International” i planujemy, że będzie ich więcej. Polska ekipa nadzoruje jego produkcję. W Polsce powstaje również anglojęzyczne show dla międzynarodowej widowni. Prowadzi je Jimi Ogden, stolarz który przeprowadził się z Wielkiej Brytanii do Polski.
Właściwie cały czas szukamy pomysłów na zacieśnienie współpracy przy produkcji międzynarodowej, zarówno dla telewizji jak i do internetu. Warszawę odwiedziła niedawno szefowa produkcji programów lifestylowych w SNI Kathleen Finch. Była też ekipa, która oglądała nasze studia w Krakowie. Spodziewam się, że wiele osób, które nigdy nie podejrzewały, że przyjadą do Warszawy, wkrótce ją odwiedzą.
Już teraz produkujemy w Polsce niemal tyle samo godzin programów, ile w USA. Obecnie w Stanach powstaje ponad 2500 godzin kontentu lifestylowego Mniej więcej tyle samo godzin programów telewizyjnych tworzy TVN, i to wyłączając z tego newsy. Oczywiście większość tych programów jest przeznaczona na polski rynek, a ich zakres tematyczny jest znacznie szerszy niż lifestyle. Ale już dziś widzę potencjał międzynarodowy TVN. Choćby w przypadku Playera. Przedstawiciele SNI z USA właśnie przygląda się polskiej platformie. Jesteśmy bardzo zainteresowani poznaniem tego modelu, bo w USA nie mamy tak rozbudowanej platformy.
Jak to, USA to przecież ojczyzna serwisów z wideo w internecie.
Sytuacja SNI jest trochę inna. W USA mamy specjalistyczną ofertę programowa. Nie tak, jak TVN, który ma bardzo bogatą bibliotekę i może zaoferować widzom - także w sieci - szeroki wachlarz programów.
Odpalicie w stanach amerykańską wersję Playera?
Za wcześnie, by o tym mówić.
Możemy się spodziewać więcej produkcji skierowanych tylko do internetu?
Krótkie programy, głównie lifestylowe, będą produkowane dla Playera i do międzynarodowej dystrybucji w sieci. Ale większość kontentu w internecie będzie pochodziło z telewizji. Taka strategia jest najbardziej opłacalna.
Największa rewolucja w TVN od czasu zmiany właściciela sprowadzała się do wyjścia z giełdy. Strategia na najbliższe lata przewiduje jakieś kolejne zmiany podobnego kalibru w grupie?
SNI jest spółką giełdową. To byłoby skomplikowane dla jednej spółki giełdowej posiadać kolejną, notowaną w innym kraju. Wyjście z giełdy dało nam większą elastyczność, jeśli chodzi o inwestycje, zwłaszcza długoterminowe. TVN jest teraz częścią amerykańskiej korporacji. Wielu zmian nie widać na ekranie, bo dotyczą na przykład zarządzania firmą.
Poza tym z punktu widzenia widzów to chyba lepiej, jeśli nagle nie znikają z wizji ich ulubione programy. Zmiany są ewolucyjne. W ciągu ostatnich miesięcy zwiększyliśmy nakłady na produkcję lifestyle’ową, zadebiutował nowy kanał HGTV. Lifestyle’u będzie więcej.
A co z informacją? Plotkuje się na rynku, że chcielibyście sprzedać TVN24.
To tylko plotki. Grupa TVN to nie tylko rozrywka i lifestyle ale też newsy. Wszystko to tworzy jedną, spójną całość. Likwidacja newsów byłoby jak wyjęcie nogi ze stołka.
Do polskiego rynku mediów pasuje określenie „złotowłosy”. (goldilock economy - określa gospodarkę, która nie jest ani zbyt gorąca, ani zbyt zimna, co umożliwia długotrwały i stabilny wzrost oraz stworzenie takiej skali biznesu, która gwarantuje sukces). Nazwa pochodzi od bajki dla dzieci i idealnie oddaje sytuację i wielkość waszego rynku mediów. Nie za dużą i nie za małą. To dobre miejsce dla korporacji telewizyjnej by produkować wystarczającą ilość programów i za razem amortyzować jej koszty.
Newsy mogą być przeszkodą w prowadzeniu biznesu w Polsce. TVN jest niewygodny dla obecnej ekipy rządzącej, bo prezentuje skrajnie odległy światopogląd. Wyborcy PiS-u skarżą się masowo na was do KRRiT i żądają wręcz odebrania koncesji TVN.
140 lat temu firma Scripps rozpoczęła swoją działalność jako wydawca gazet i przez wiele lat odnosiliśmy na tym polu ogromne sukcesy. Newsy mamy więc w swoim DNA. I traktujemy to bardzo poważnie. Ale też wiemy, jak to działa. W każdym medium newsowym - czy to w CNN czy Fox News, jeśli wymieniać amerykańskie przykłady - pracują dziennikarze, którzy biorą odpowiedzialność za swoją pracę. Nie wtrącam się w codzienne decyzje redaktorów, ekipa „Faktów” i TVN24 jest niezależna, ale oczekuję, że będą wiarygodni i uważni. To nie znaczy, że mają się opowiedzieć po jakiejkolwiek stronie politycznego sporu czy części społeczeństwa. Oczekuję, że będą kierowali się najwyższymi standardami odpowiedzialnego i uczciwego dziennikarstwa. Jedno jest jednak pewne, w Polsce podobnie jak w moim własnym kraju, ożywiona dyskusja, spór z formułowaniem wyrazistych poglądów to sól demokracji. To czasem powinno być głośne i niewygodne.
Politycy PiS nie są zwolennikami zagranicznego kapitału w mediach.
Rząd i sam minister Morawiecki są bardzo zgodni, jeśli chodzi o przyciąganie inwestycji zagranicznych do Polski. Jesteśmy tego świetnym przykładem. Zakup TVN to była największa pojedyncza inwestycja 2015 roku w Polsce. I oczywiście uzyskaliśmy wszystkie wymagane zgody do jej przeprowadzenia. Wierzę, że nasz sukces przełoży się na powodzenie całego rynku, jako miejsca przyjaznego zagranicznym graczom. Polska ma moim zadaniem unikalną przewagę inwestycyjną. Macie świetnych specjalistów od kontentu, nie tylko telewizyjnego ale też gier, oprogramowania, aplikacji oraz zarządzania danymi.
Scripps zamierza w najbliższej przyszłości inwestować w innych krajach w Europie?
Inwestycja w TVN była duża. Musimy złapać oddech przed kolejnym ruchem. Ale też obecność w Polsce pozwoli mi dostrzec więcej możliwości. Poczyniliśmy już kilka mniejszych inwestycji, jak choćby zakup Gamellon, współpracującej z twórcami youtube’owych kanałów o grach komputerowych.
Wejście w start-upy to dla TVN nowość. Po co wam spółki spoza telewizyjnego biznesu?
Gamellon to dobry przykład tworzenia specjalistycznego kontentu pod konkretną platformę. Myślimy o niej z uwagi na olbrzymią widownię - zaangażowaną i młodą grupę pasjonatów gier. Dzięki takim inwestycjom budujemy przyszłość naszego biznesu. Za kilka lat liczba osób konsumujących kontent w tej przestrzeni będzie rosła. To daje nam daje widok z lotu ptaka.
Kto jest dziś największym konkurentem dla TVN. TVP czy Polsat?
Obaj są silni i nie znoszę myśleć o ich programach, które wolałbym widzieć na swojej antenie. Ale nie zapominajmy, że Polska ma dziś dziesiątki mniejszych kanałów, których udziały w rynku rosną. Oni są równie groźnym przeciwnikiem. Otoczenie medialne jest bardzo podzielone. Widownia przepływa nie tylko między wielką trójką, ale też do kanałów tematycznych. Dlatego są one dla nas tak istotne. Niewykluczone, że będziemy obserwować jak powoli słońce zachodzi dla głównej stacji i wschodzi dla innych, mniejszych kanałów Grupy TVN.
Nie zapominajmy też, że konkurencją jest dziś nie tylko telewizja, ale też internet.
W USA Scripps niedawno zerwał umowę z Netflixem. Obawiacie się zagrożenia ze strony wielkich graczy VOD w Polsce?
Zakończyliśmy współpracę z Netflixem, bo uznaliśmy, że nie ma sensu wzmacniać konkurenta. W zeszłym roku Scripps był jedynym nadawcą w USA, którego oglądalność rosła. HGTV zaliczył nawet najlepszy rok w historii. Ludzie wciąż chcą oglądać tę ofertę w telewizji. Włączają odbiornik, bo chcą odbierać nasze programy. Sami możemy im udostępnić je online. Nie potrzebujemy do tego Netflixa, który nie kojarzy się z lajfstajlem.
Kluczem do sukcesu jest dziś posiadanie marki rozpoznawalnej dla widzów i udostępnianie oferty, wszędzie, gdzie ludzie jej szukają. W Polsce Netflix i jemu podobni są na gorszej pozycji, bo nie mają dużej liczby lokalnych produkcji.
Do kogo skierowany jest wasz nowy kanał HGTV Home & Garden?
W USA tę stację oglądają entuzjaści wnętrzarstwa i wszystkiego, co się wiąże z domem. Częściej kobiety, stanowią one około 60-70 proc. widowni. Ci ludzie chcą się nie tylko rozerwać, ale też czegoś nauczyć, zainspirować. Mamy widzów zarówno w miastach jak i na prowincji. W Polsce dopiero zaczynamy analizować dane. Widać jednak różnicę, bo wśród widzów przeważają mieszkańcy miast.
Sama jestem fanką DIY, ale w Polsce boom na „zrób to sam jeszcze” chyba nie nastąpił.
Nie byłbym tego taki pewny. Wyniki HGTV Home & Garden są bardziej niż zadowalające. Poza tym byłem w Obi, Castoramie i Leroy Merlin w Polsce i markety budowlane, zwłaszcza w weekend, są pełne ludzi. Kiedy Polacy kupują własne mieszkanie, to jest puste. Sami zajmują się jego wyposażeniem. Chętnie szukają inspiracji.
Co zobaczymy na wiosnę w głównym kanale?
Mamy mocną ofertę. Jedną z najciekawszych i najdroższych pozycji będzie serial kostiumowy „Belle Epoque”.
Jaki był budżet serialu?
Nie mogę zdradzić konkretnych liczb, budżet był dużo wyższy niż w przypadku typowych produkcji telewizyjnych. Liczby niemal przysporzyły o zawał serca naszego dyrektora finansowego (śmiech).
Po raz kolejny wskrzeszacie teleturniej „Milionerzy”. Nie było świeżych pomysłów?
To pytanie należałoby zadać Edwardowi Miszczakowi (dyrektor programowy TVN - red). On podejmuje decyzje programowe, bo ma do tego naturalny dar. Ja mu ufam. Sam oglądałem „Milionerów” w telewizji i myślę, że ten koncept rywalizacji, w której każdy może wziąć udział przed telewizorem, podzielając emocje uczestników będzie się zawsze sprawdzał.
Ogląda pan ofertę TVN?
Mój polski nie pozwala mi jeszcze oglądać polskich stacji bez tłumaczenia. „Drugą szansę” i „Belfra”(serial, który TVN wyprodukował dla nc+) oglądałem z napisami. I bardzo mi się podobały. Jestem uzależniony od newsów, oglądam więc dużo programów informacyjnych, a poza tym seriale, jednym z moich najbardziej ulubionych produkcji byli „Zagubieni”.
Z polskich produkcji, to w kolejce czekają na mnie filmy, polecone przez moich polskich współpracowników czyli „Seksmisja”, „Miś” i „Rejs”.
Przeprowadził się Pan na stałe do Warszawy z rodziną?
Mam dwie córki, z których jedna studiuje na uniwersytecie więc nie przyjedzie do Polski, druga kończy liceum. To jej ostatni rok i wkrótce także pójdzie na studia. Żona była zaś tutaj już trzy razy. I wkrótce mam nadzieję, że przyjedzie na stałe. Będziemy sami, więc śmieję się, że czeka nas w Polsce coś w rodzaju powtórki z okresu, kiedy byliśmy nowożeńcami.
Muszę przyznać, że jestem wielkim fanem Warszawy. Odkąd odkryłem, że mogę wypożycz rower miejski, zacząłem zwiedzać miasto w ten sposób. Zdążyłem się też rozsmakować w polskim żurku w chlebie i golonce. Z tym ostatnim daniem nie mogę jednak przesadzać z uwagi na cholesterol.
A jak panu idzie z nauką polskiego?
Zacząłem się go uczyć w lipcu, ale w okresie wakacyjnym musiałem zrobić krótką przerwę. Teraz znowu wracam do nauki. Umiem - jak wy to mówicie „trochę” - to chyba odpowiednie słowo? Wyłapuję pojedyncze słowa, ale kiedy ludzie w pracy rozmawiają wokół mnie po polsku, to już nie są pewni, co dokładnie rozumiem, a czego nie. Większość osób z którymi mam do czynienia w pracy mówi po angielsku, więc nie mam zbyt wielu okazji poćwiczyć. Słucham radia, oglądam telewizję. A w ostatni weekend pojechałem do Castoramy na Pragę, by kupić jakieś kwiaty i lampy do mieszkania - tam szlifowałem podstawy (śmiech). Polski to trudny język, ale nie zamierzam się poddawać.