Coraz częściej ubezpieczyciele oskarżają dochodzących roszczeń o próbę wyłudzenia. Często, by uzyskać odszkodowanie, trzeba iść do sądu.
Odszkodowania i świadczenia wypłacone brutto / Dziennik Gazeta Prawna
W przypadku zderzenia dwóch pojazdów wezwanie policji nie jest obowiązkowe. Trzeba to zrobić, jeśli są ranni lub ofiary śmiertelne, gdy zachodzi podejrzenie, że jeden z kierowców był pijany lub pod wpływem narkotyków, sprawca zbiegł albo nie posiada prawa jazdy czy ważnej polisy OC. W przypadku, gdy mamy do czynienia z kolizją (choćby wiązało się to z dużymi uszkodzeniami), a jej sprawca nie kwestionuje winy, nie ma obowiązku wzywania policji. Do uzyskania odszkodowania z OC sprawcy wystarczy spisanie oświadczenia uczestników zdarzenia.
Przynajmniej do tej pory wystarczyło, bo jak alarmują prawnicy, coraz częściej towarzystwa ubezpieczeniowe odmawiają wypłaty odszkodowania, utrzymując, że w opisanych okolicznościach nie mogło dojść do powstania uszkodzeń, których naprawy domaga się poszkodowany.
– W ostatnich miesiącach zauważalny jest wzrost decyzji odmawiających wypłaty odszkodowania w sytuacji, gdy na miejsce nie została wezwana policja. Co więcej, coraz częściej ubezpieczyciele składają przeciwko poszkodowanym zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa z art. 13 par. 1 w związku z art. 286 par. 1 kodeksu karnego, tj. o wprowadzenie w błąd co do przebiegu zdarzenia oraz doprowadzenie ubezpieczyciela do niekorzystnego rozporządzenia mieniem – mówi Alina Przeklasa, prawnik specjalizujący się w ubezpieczeniach. – Oczywiście w sytuacji, gdy rzeczywiście mamy do czynienia z próbą wyłudzenia odszkodowania, działania ubezpieczyciela są w pełni uzasadnione. Jednak nawet gdy organy ścigania nie stwierdzą przestępstwa i umorzą postępowanie, a tak się dzieje najczęściej, nadal nie zmienia to decyzji ubezpieczyciela w przedmiocie wypłaty odszkodowania – dodaje prawniczka.
Takie postępowanie dziwi Krystynę Krawczyk, dyrektora wydziału klienta rynku ubezpieczeniowo-emerytalnego w Biurze Rzecznika Finansowego.
– Naszym zdaniem, jeśli ubezpieczyciel składa zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i przywiązuje do tego taką wagę, że zwleka z wypłatą do czasu zakończenia postępowania, to jeśli jest ono umorzone, powinien to uwzględniać jako potwierdzenie zasadności roszczeń poszkodowanego – uważa Krawczyk, jednocześnie dodając, że ubezpieczyciele najczęściej kwestionują szkody w przypadku stłuczek, których okoliczności zostały udokumentowane jedynie ogólnikowym oświadczeniem uczestników kolizji.
W tej sytuacji najlepiej zrobić np. dokumentację zdjęciową.
– I to nie tylko samych uszkodzeń, lecz także miejsca, w którym wypadek się zdarzył. Idealnie by było, gdyby wystąpienie zdarzenia mogli potwierdzić świadkowie. Najlepiej też rozejrzeć się, czy w okolicy nie ma kamery monitoringu miejskiego lub jakiejś firmy czy instytucji. Takie nagranie jest znakomitym dowodem dla jasności postępowania o odszkodowanie – radzi Krystyna Krawczyk.
Takie działania mogą pomóc, ale wcale nie gwarantują zaspokojenia roszczenia.
– Zdarzają się sytuacje, gdy pomimo wykonania naprawdę rzetelnej dokumentacji fotograficznej ubezpieczyciel i tak odmawia. Tak naprawdę na etapie przedsądowym udaje się załatwić jedynie co trzecią sprawę. W pozostałych przypadkach o odszkodowanie trzeba walczyć w sądzie – mówi Piotr Kucała z kancelarii T&W i dodaje, że czasem likwidatorzy zdają sobie sprawę, iż nie mają argumentów, by kwestionować zasadność wypłaty odszkodowania, lecz są związani wytycznymi firmy ubezpieczeniowej, które nakazują im takie zachowanie. – Co więcej, nawet gdy ubezpieczyciel uzna roszczenie poszkodowanego, to coraz częściej pomniejsza odszkodowanie, np. o 50 proc., wskazując, że przyczynił się on do zaistnienia szkody.
Firmy ubezpieczeniowe wskazują w takich przypadkach, że prowadzący pojazd powinien kierować się zasadą ograniczonego zaufania i przywidywać nietypowe zachowania innych uczestników ruchu. Tymczasem nie zawsze da się przewidzieć i odpowiednio zareagować na niezgodne z zasadami ruchu drogowego zachowania innych kierowców. Efekt jest taki, że i tak trzeba iść do sądu – dodaje Piotr Kucała.
By uniknąć takich kłopotów, pełnomocnicy radzą wzywać policję na miejsce zdarzenia nawet wówczas, gdy okoliczności kolizji nie budzą żadnych wątpliwości. – Co prawda wiąże się to z ryzykiem mandatu dla sprawcy, którego mógłby uniknąć, jednak na późniejszym etapie, kiedy dochodzi do likwidacji szkody, to działanie stanowi gwarancję otrzymania odszkodowania – uważa Alina Przeklasa.
Problem w tym, że policja niechętnie przyjeżdża na miejsce w sytuacji, gdy nie ma ofiar, a sprawca przyznał się do winy. A nawet jeśli, w dużych miastach na przyjazd drogówki trzeba czekać kilka godzin.