Pay Trade International Club to zdaniem właścicieli klub biznesowy. Jego poprzednika Komisja Nadzoru Finansowego wpisała na listę ostrzeżeń. Są już pierwsi poszkodowani. Podobnie jak w przypadku Amber Gold KNF i prokuratura są bezsilne wobec oszustów. A ofiary są zastraszane przez firmę.
Dziennik Gazeta Prawna

Gdy posłowie zastanawiają się, kto i jak zawinił w sprawie Amber Gold, DGP przyjrzał się działalności Pay Trade International Club gromadzącemu 3,5 tys. członków. Każdy z nich wpłacił od 8 tys. do kilkuset tysięcy złotych. Formalnie za członkostwo w klubie. W rzeczywistości daje ono niewiele, np. możliwości korzystania z porad prawnych bądź pośrednictwo w zakupie biletów na imprezy sportowe.

Jednak zarówno eksperci, jak i KNF dostrzegają w tym biznesie piramidę finansową, której historia przypomina sprawę biznesu Marcina P., twórcy Amber Gold.

Dlaczego? KNF wpisała Pay Trade Polska sp. z o.o. (nieformalnego poprzednika Pay Trade International Club) na listę ostrzeżeń publicznych już w 2013 r. Zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 171 ustawy – Prawo bankowe. Polega ono na gromadzeniu środków pieniężnych bez wymaganego zezwolenia.

– Oferta inwestycyjna Pay Trade obejmowała m.in. zakup złota – informuje rzecznik komisji Łukasz Dajnowicz.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie jednak śledztwo umorzyła. Następnie Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia nie uwzględnił zażalenia na tę decyzję złożonego przez KNF. Nadzór finansowy nic więcej zrobić nie mógł.

Jednak w wyniku zamieszania Pay Trade Polska sp. z o.o. – wciąż wpisana na listę ostrzeżeń – przestała działać. Powstał Pay Trade International Club, spółka zarejestrowana w amerykańskim Wyoming, a konkretnie w... przyczepie kempingowej. Jej szef – ten sam co w przypadku polskiej spółki – odcina się od działalności poprzedniego podmiotu. Oburza się też na porównanie jego klubu z Amber Gold. Klubowicze Pay Trade mogą zyskać, u Marcina P. tracili.

Z regulaminu klubu wynika jednak, że aby cokolwiek zyskać, trzeba znajdować kolejnych chętnych do przystąpienia i wniesienia opłaty członkowskiej. Najaktywniejsi biorą udział w losowaniu ekskluzywnych samochodów.

– Klub zdaje się działać w oparciu o niedozwolony w Polsce system argentyński, który opiera się na sprowadzaniu przez jednych klientów kolejnych – mówi DGP poseł PiS Janusz Szewczak, specjalista od prawa bankowego. – Taka firma nie powinna działać, państwo musi być stanowcze – dodaje poseł.

Do podobnych wniosków doszło już kilkunastu klubowiczów. Postanowili zainteresować na nowo sprawą prokuraturę. Wkrótce ma zostać złożone zawiadomienie.

Piramida finansowa rośnie pod bokiem PiS

Mechanizm zarobku wyliczony przez szwajcarskich matematyków, luksusowe samochody do wygrania i pośrednictwo w zakupie sztabek złota. Takie miały być korzyści z przynależności do elitarnego klubu biznesowego Pay Trade International Club. A realia? Wielotysięczne długi tych, którzy się zapisali, i zarobek rzędu 4–5 zł miesięcznie. Chyba że członek klubu aktywnie poszukuje kolejnych uczestników tego schematu. Wówczas – gdy się już zapiszą i zapłacą za kartę członkowską – odpowiedni procent dostanie polecający.
Tyle że – jak mówią osoby, z którymi rozmawialiśmy – działalność Pay Trade International Club bardziej przypomina system argentyński. Czyli odmianę piramidy finansowej. A to jest w polskim prawie – a konkretnie w art. 10 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym – zabronione.
Nieprawdziwa wizja
Strona internetowa Pay Trade robi wrażenie. Widzimy na niej nowojorskie wieżowce i amerykański adres siedziby firmy. Tyle że po sprawdzeniu okazuje się, że biznes zarejestrowany jest w przyczepie kempingowej w Wyoming. Pay Trade chwali się też, że o elitarnym klubie piszą ogólnopolskie media gospodarcze. Z „Forbesem” i Money.pl na czele. Z udostępnionych skanów wywiadów wycięto jednak informacje, że były to materiały promocyjne, za które spółka zapłaciła.
Wreszcie Pay Trade chwali się wieloma partnerami, w tym renomowanymi kancelariami prawnymi. Okazuje się jednak, że część spośród partnerów to spółki powiązane, a niektórzy przedsiębiorcy zgodzili się na współpracę nieopatrznie.
– Nasza współpraca z Pay Trade miała polegać na obsłudze prawnej członków klubu – informuje Jacek Świeca, partner zarządzający w kancelarii Świeca i Wspólnicy. Zgodnie z podpisaną umową usługi prawne miały być udzielane według preferencyjnych stawek, jednak nie znalazły się w niej konkretne liczby. – W okresie współpracy otrzymaliśmy tylko dwa zapytania, ale nie doszliśmy do porozumienia z zainteresowanymi co do wynagrodzenia – wskazuje Świeca. I dodaje, że gdy tylko się dowiedział o sposobie działania Pay Trade, natychmiast zerwał współpracę z klubem oraz wezwał do usunięcia danych oraz logo kancelarii ze strony Pay Trade. Te jednak widnieją na niej do dziś.
Aktywna walka o pasywny dochód
Z naszych informacji wynika, że coraz więcej uczestników Pay Trade dostrzega, iż na przynależności do klubu nie zarobią, gdyż dochód pasywny, którego zasady wyliczyli – jeśli wierzyć reklamom klubu – szwajcarscy matematycy, oscyluje wokół kilku złotych miesięcznie. Ze zniżek klubowicze nigdy nie skorzystają, bo zwykle nie potrzebują sztabek złota. A na wiele proponowanych usług zostały one ujęte w sposób procentowy, bez podania podstawowej stawki.
– Na wpisowe do klubu wziąłem kredyt, płacę prawie 500 zł miesięcznie. Zyski za ostatnie miesiące wynoszą po niecałe 4 zł – mówi jeden spośród 3500 członków elitarnego klubu. Opowiada, że dał się przekonać organizatorom po jednym z business lunchów. – Eleganccy ludzie w dobrych garniturach, zjawiskowe hostessy i najnowsze modele lexusa – to robi wrażenie. Szukałem sposobu na inwestycję i zainwestowałem. Byłem głupi – opowiada.
To, że przynależność do Pay Trade oznacza wyłącznie straty, a nie łatwy zarobek, zauważa coraz więcej osób. Do adwokata Mariusza Czajki zgłosiło się ich już kilkanaście. Prawnik nie ma wątpliwości, że konstrukcja klubu została stworzona w taki sposób, żeby zarobić na nim mogli wyłącznie założyciele. Ewentualnie ci, którzy się do niego zapisali w pierwszej kolejności.
Wiele osób czuje się przez właścicieli Pay Trade zastraszanych. Jeden z naszych rozmówców umieścił w internecie ostrzeżenie. Niebawem od kancelarii reprezentującej Pay Trade oraz jej szefa Łukasza Sawy dostał wezwanie do zaniechania naruszeń dóbr osobistych oraz żądanie zapłaty 50 tys. zł zadośćuczynienia.
– Swoich opinii nie usunąłem, ale wiem, że wiele osób usuwa – opowiada. I dodaje, że jest też rzesza niezadowolonych, którzy działalność Pay Trade zachwalają. Dlaczego? Bo regulamin dopuszcza możliwość zbycia członkostwa osobie trzeciej. Dlatego niektórzy szukają chętnego, aby móc samemu się wyplątać z problematycznej sytuacji.
Łukasz Sawa, szef Pay Trade, twierdzi, że klubowicze nie mają powodu do niepokoju. Niepochlebne opinie wynikają z ich złych doświadczeń związanych z Pay Trade Polska sp. z o.o. Natomiast Pay Trade International Club – spółka prawa amerykańskiego – to zupełnie inny podmiot i całkowicie nowa jakość.
Zdaniem Sawy problemy wynikały z działań byłego udziałowca, który z nową spółką nie ma nic wspólnego. I wyjaśnia, że klub nie prowadzi działalności niezgodnej z prawem, a zwłaszcza działalności bankowej bez zezwolenia. Jedynie pośredniczy w nawiązaniu kontaktów przez klubowiczów z danymi instytucjami. Tym samym np. tylko pomaga przy zakupie złota, a nie je oferuje.
Sprawa dla służb
O zapoznanie się z modelem działalności Pay Trade International Club poprosiliśmy kilku polityków. Zapytaliśmy, czy ich zdaniem jest miejsce na rynku dla takich podmiotów. Opinie są jednoznaczne.
Marek Suski, członek komisji ds. wyjaśnienia afery Amber Gold, przyznaje, że mamy problem systemowy utrudniający walkę z finansowymi oszustwami: – Nadzór ze strony prokuratury do tej pory był głuchy, ślepy i miał amnezję. Nadal odczuwamy tego skutki.
W podobnym tonie wypowiada się Janusz Szewczak z PiS, specjalista od prawa bankowego: W każdym społeczeństwie zdarzają się osoby, które liczą na łatwy zarobek. Ale społeczeństwo nie może ich rzucać na żer tych, którzy naiwność wykorzystują.
– Bezkarność rozzuchwala. Umorzenie sprawy Pay Trade Polska sp. z o.o. pokazuje zaś jak w soczewce, że organ ten za poprzednich rządów nie działał prawidłowo. Czas najwyższy na radykalne działania zarówno z jej strony, jak i ze strony służb specjalnych – podkreśla Szewczak.
Poprosiliśmy Prokuraturę Okręgową w Warszawie o udostępnienie dokumentów dotyczących Pay Trade. Jej rzecznik Michał Dziekański poinformował nas jednak, że to niemożliwe, gdyż akta zostały wypożyczone Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie.
Po co tak wysoko postawieni w hierarchii śledczy ściągnęli dokumenty Pay Trade z Warszawy?
– Ze względu na dobro postępowania nie możemy udzielić takich informacji – informuje p.o. rzecznika prasowego szczecińskiej prokuratury Magdalena Blank.
Politycy podkreślają jednak, że nie chodzi o to, aby rozwiązać jedną sprawę, lecz by wreszcie zająć się problemem systemowo. Krzysztof Brejza z PO, także członek komisji ds. wyjaśnienia afery Amber Gold, nie chce mówić, że Pay Trade to piramida finansowa. Z uśmiechem na twarzy odpowiada, że to „oryginalna działalność, której powinny uważnie przyjrzeć się instytucje państwowe”. Przede wszystkim pod kątem, czy właściciele klubu nie wykorzystują luk w prawie, które stoją na przeszkodzie skutecznego ścigania.
– Wystąpię w tej sprawie zarówno do Komisji Nadzoru Finansowego, jak i ministra sprawiedliwości – zapewnia.
Obietnice składa też Marek Suski. Jego zdaniem opisywany przypadek musi stanowić wskazówkę dla członków speckomisji, która zajmuje się wyjaśnianiem sprawy Amber Gold, że zasadniczym zadaniem jest stworzenie rekomendacji do uszczelnienia prawa.
– System zawiera sporo luk. Jak choćby ta, że w tego typu postępowaniach należy przesłuchać wszystkich pokrzywdzonych. Często może chodzić przecież o tysiące osób – wskazuje Suski.
I obiecuje: – Zaproponujemy zmiany. Ale pamiętajmy, że nawet najlepsze przepisy realizowane przez słabych ludzi nie pomogą.