Około 4 mln osób jest poszkodowanych w wyniku udzielonych im polisolokat i ok. 700 tys. osób - przy tzw. kredytach frankowych, uważa poseł Prawa i Sprawiedliwości (PiS), wiceprzewodniczący Komisji Finansów Publicznych Jan Szewczak. Nie wyklucza on powołania komisji śledczej, która zajęłaby się wyjaśnianiem tych przypadków.

"O ile w pułapce tzw. kredytów frankowych - przy czym zarówno kredytobiorcy nie widzieli franka, jak i deweloperzy - szacuje się, że znalazło się ok. 700 tys. osób na kwotę około 138 mld zł, o tyle w przypadku dojrzewającej do wybuchu afery polisolokat, czyli tzw. ubezpieczeń z funduszem kapitałowym, w pułapkę wpadło około 4 mln ludzi na około 50 mld zł" - szacuje Szewczak.

Jego zdaniem, Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) w obu przypadkach powinna znacznie wcześniej zareagować i przeciwdziałać, a tego nie zrobiła w wystarczający sposób. "Wycenia te 'rzekome straty' banków na kwotę 67-70 mld zł w przypadku tzw. kredytów frankowych. Mówi się również, że mogłyby upaść banki i system bankowy. Należy jednak wtedy zadać pytanie, dlaczego nie brały one pod uwagę tego ryzyka, pożyczając rzekomo te franki, a nie mając zabezpieczeń frankowych? To jest pytanie, za które odpowiedzialność powinna ponieść KNF" - powiedział Szewczak.

Według niego, Kancelaria Prezydenta zadała KNF pytanie dotyczące nie tylko kosztów, ale również tego, ile banki zyskały na udzielaniu tych "rzekomo kredytów". "Na razie nie ma odpowiedzi w tej sprawie. W przypadku kosztów KNF rozesłał ankietę do banków. Ciekawe, jak w tym przypadku postąpiono, gdyż tutaj żadnej metodologii liczenia zysków nie przedstawiono" - dodał.

Szewczak zwraca uwagę, że w przypadku polisolokat są już procesy zbiorowe, dopuszczone przez sądy przeciwko towarzystwom ubezpieczeniowym i pośrednikom bankowym. "I tam są już oceny aktuariuszy, którzy dla celów procesów stwierdzają, że tego typu produkty były rażąco oszukańcze i mogły prowadzić do utraty 90% czy nawet 100% kapitału" - powiedział poseł.

"Być może w tej sprawie powinna być powołana komisja śledcza i nie wykluczałbym takiej sytuacji. Widać ewidentnie, że działania szefów KNF-u budzą fundamentalne zastrzeżenia" - podkreślił Szewczak.

Według niego, do tej pory w sądach postępowania były umarzane, a przedstawiciel KNF stawał po stronie firm ubezpieczeniowych.

"Jest to [powołanie komisji śledczej], oczywiście, decyzja polityczna, ale wydaje się, że warto by było, aby taka komisja wyjaśniła także te różne dziwne przypadki. Jak bowiem można było w Polsce na taką skalę udzielać tylu kredytów walutowych przez banki, które nie miały zabezpieczeń. Prawo unijne zabraniało, żeby dla długotrwałych 20-30-letnich kredytów w walutach zabezpieczeniem były 3- czy 6-miesięczne lokaty czy depozyty złotowe polskich obywateli" - wskazał poseł.

Według niego, ustawa prezydencka dotycząca kredytów frankowych może zostać jeszcze zmodyfikowana, choć nie jest to jedyne rozwiązanie. "Ja myślę nad nowym pomysłem. Uważam, że wspólnie z NBP można ten problem rozwiązać. Można również pomyśleć nad jakąś formą obligacji restrukturyzacyjnych, jest dużo wariantów" - dodał poseł.

Dodał, że współpracę z Narodowym Bankiem Polskim (NBP) w tej sprawie należy podjąć po zmianie na stanowisku prezesa tej instytucji. "Ten problem trzeba natychmiast rozwiązać, bo jesteśmy ostatnim krajem, który go rozwiązuje. Co się bowiem stanie, jeśli ten frank nie będzie kosztował 4 zł, tylko 6 zł? To wtedy banki będą miały adekwatność kapitałową?" - zastanawia się Szewczak.