Zawarłem umowę kredytu hipotecznego przy pomocy doradcy finansowego. Po jakimś czasie ten sam człowiek zwrócił się do mnie z ofertą, że można refinansować kredyt. Chciałem z niej skorzystać, skompletowałem wszystkie dokumenty i przekazałem doradcy finansowemu, ale okazało się, że nie przesłał ich do banku w ustalonym terminie. W związku z tym oferta refinansowania stała się nieaktualna – pisze pan Marek. – Uważam, że zostałem oszukany, bo z winy doradcy przeszła mi koło nosa atrakcyjna oferta. Czy mogę się domagać od niego rekompensaty – pyta czytelnik
Teoretycznie rzecz biorąc pan Marek może się domagać naprawienia szkody, jaką poniósł on w swoim mniemaniu. Niezbędne będzie jednak wystąpienie na drogę sądową z powództwem cywilnym. Niestety, z jednej strony spowoduje to powstanie kosztów sądowych, z drugiej szanse na wygraną są nikłe (patrz opinia eksperta).
Oczywiście trzeba zrozumieć żal czytelnika. Przez błąd doradcy finansowego nie skorzystał z ciekawej oferty refinansowania, a więc spłaty starego kredytu pieniędzmi z nowego, bardziej korzystnego zobowiązania. Trudno będzie jednak owo uchybienie udowodnić. Okazuje się więc, że najlepsze jest samodzielne podejmowanie decyzji i bezpośrednie kontaktowanie się z bankami, a nie opieranie się na wątpliwej pomocy doradców.
Sytuacja taka, jak opisana, jest wynikiem niezrozumienia pozycji doradców finansowych. Pojęcie to zostało wymyślone przez instytucje finansowe dla określenia sprzedawców usług. Nie jest natomiast nigdzie usankcjonowane. Oznacza to, że doradcą finansowym może nazywać się każdy, kto ma taką ochotę. Nie ma systemu weryfikacji osób występujących jako doradcy. W praktyce w tej roli występują często studenci, bo takie osoby są chętnie zatrudniane przez firmy oferujące usługi doradztwa finansowego. Co więcej, tacy doradcy nie muszą mieć wykupionego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej.
Kontaktując się z doradcą, należy więc z dużym dystansem podchodzić do jego wskazówek. Trzeba pamiętać, że takim osobom w pierwszej kolejności zależy na tym, by jak najwięcej sprzedać i otrzymać prowizję. Jeśli już zdecydujemy się skorzystać z oferty przedstawionej przez doradcę, warto upewnić się, że ten ostatni dopełnił w naszym imieniu wszelkich formalności w banku, którego produkty sprzedaje. Kontrola jest nie do przecenienia.
Ważne jest również to, by doradcy finansowego nie mylić z inwestycyjnym. Nazwy są podobne, ale w tym drugim przypadku mówimy o doradcach z prawdziwego zdarzenia. Są oni egzaminowani przez Komisję Nadzoru Finansowego z zakresu różnych gałęzi prawa (m.in. cywilne, gospodarcze, podatkowe) oraz odpowiadają za podjęte decyzje, a skazanie przez sąd oznacza koniec ich kariery. W całym kraju jest ich obecnie zaledwie 504. Aktualna lista jest na stronie internetowej: www.knf.gov.pl/dla_rynku/Rejestry_i_Ewidencje/

OPINIA EKSPERTA

Anna Dzido, aplikant adwokacki w Kancelarii Adwokackiej Kamil Kaliciński

W praktyce sprawa mogłaby być trudna do wygrania. Przedstawiony stan faktyczny należy oceniać w oparciu o art. 361 kodeksu cywilnego w związku z art. 471 i 472 kodeksu cywilnego, które określają przesłanki dochodzenia roszczeń odszkodowawczych z tytułu niewykonania bądź nienależytego wykonania zobowiązania wynikającego z umowy, jak również zakres tej odpowiedzialności.
W przedmiotowej sprawie można przypuszczać, iż strony (czytelnik i doradca finansowy) łączyła umowa-zlecenie lub o świadczenie usług (ważność tej umowy nie zależy od zachowania formy pisemnej). W pierwszej kolejności należałoby zbadać, czy czytelnik dostałby kredyt na korzystniejszych warunkach. Analizy wymaga regulamin kredytu, o który chciał się ubiegać czytelnik, gdyż banki niejednokrotnie zastrzegają sobie prawo odmowy przyznania kredytu (nawet przy poprawnie skompletowanych dokumentach) bez wskazania przyczyny. Jeśli taki zapis widnieje w regulaminie kredytu, a czytelnik nie uzyskał z banku promesy udzielenia kredytu, trudno mu będzie udowodnić szkodę i związek przyczynowy pomiędzy szkodą a działaniem doradcy.
Oczywiście czytelnik może podjąć próbę uzyskania z banku zaświadczenia, że w warunkach, w których się znajdował, taki kredyt zostałby mu udzielony, ale wątpliwe jest, aby którykolwiek z pracowników oddziału chciał takie zaświadczenie wystawić, zwłaszcza jeśli czytelnik nie jest klientem banku, w którym chciał się ubiegać o kredyt. W związku z powyższym musiałby raz jeszcze zebrać komplet dokumentów i przedłożyć je w banku w celu oceny, czy zostały spełnione przesłanki udzielenia kredytu.
Abstrahując od powyższego, pozostaje także kwestia ustalenia wysokości ewentualnej szkody. W tym celu należałoby porównać wartość aktualnie ponoszonej raty kredytu i długości ich ponoszenia z wartością raty, którą czytelnik płaciłby, gdyby otrzymał kredyt, i jego długości trwania; różnica stanowiłaby szkodę (oczywiście w przypadku gdyby wartość kredytu, którego czytelnik nie otrzymał, była niższa).
Wina doradcy stanowiłaby element, który najłatwiej byłoby udowodnić, gdyż prowadząc działalność w tym zakresie i oferując taki produkt, musiał znać warunki tej promocji i okres jej trwania. Oczywiście należałoby zbadać, czy nie występują okoliczności wyłączające winę doradcy, jak chociażby działania samego czytelnika (np. niedostarczenie brakujących dokumentów).
Na sam koniec należy mieć na uwadze, że wniesienie sprawy do sądu wiąże się również z poniesieniem kosztów. Niestety w tego rodzaju sprawach trudno zagwarantować pozytywne zakończenie.

Podstawa prawna

Art. 361, 471–472 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 121 z późn. zm.).