Zaniżanie odszkodowań przez ubezpieczycieli doprowadziło do tego, że firmy odszkodowawcze przeżywają w naszym kraju spory rozwój. Ale to nie wszystko: pojawił się także "rynek wtórny" szkód komunikacyjnych. Jeśli ubezpieczyciel wypłacił mniej niż powinien, a klient nie widzi szans na wygraną, może sprzedać szkodę za gotówkę. Pytanie, czy jest to łatwy sposób na pozbycie się problemu z ubezpieczycielem?

Pośrednicy zajmujący się dochodzeniem odszkodowań nie ograniczają się tylko do reprezentowania swoich klientów w sporze z firmą ubezpieczeniową. Mogą również odkupić szkodę, płacąc gotówką. Po odkupieniu szkody taka firma na własny rachunek ubiega się o dopłatę od ubezpieczyciela. Odkupywanie szkód jest tylko jedną z możliwości, jakie firmy odszkodowawcze oferują swoim klientom. "Rozwiązań jest wiele: odkupienie szkody zaraz po jej powstaniu, prowadzenie sprawy i odkupienie szkody dopiero na etapie sądowym, napisanie odwołania bez prowadzenia, sama konsultacja" - opowiada Krzysztof Kawałowski, właściciel firmy APU z Warszawy, która zajmuje się m. in. odkupywaniem szkód.

Nie każda szkoda może zostać sprzedana. Polskie prawo nie przewiduje możliwości odsprzedania prawa do dochodzenia zadośćuczynienia za szkody osobowe. Ale już szkoda komunikacyjna z OC sprawcy, w dodatku taka, od której powstania minęły mniej niż 3 lata (okres przedawnienia), może stać się łakomym kąskiem dla firm zajmujących się skupowaniem roszczeń. Co prawda nie ma przeciwwskazań, aby sprzedać szkodę z ubezpieczenia autocasco, ale firmy odszkodowawcze zdecydowanie wolą szkody z OC - ponieważ w takich przypadkach dochodzenia roszczeń nie utrudniają rozmaite wyłączenia odpowiedzialności i inne warunki umowy AC.

Praktyka odkupywania szkód jest jednym z zagadnień, jakie wiążą się z działalnością kancelarii odszkodowawczych w ogóle. "Chcąc ocenić to zjawisko, należałoby w pierwszej kolejności odpowiedzieć sobie na pytanie, jaka jest jego przyczyna. Jeśli zakłady ubezpieczeń likwidowałyby szkody komunikacyjne zgodnie z przepisami prawa, uwzględniając wskazówki płynące z orzecznictwa Sądu Najwyższego, to funkcjonowanie podmiotów kupujących wierzytelności poszkodowanych byłoby nieopłacalne. Dopóki zakłady ubezpieczeń będą zaniżały należne Poszkodowanym odszkodowania, na rynku odszkodowawczym będzie obecne zjawisko „skupowania odszkodowań" - ocenia Piotr Budzianowski, główny specjalista w Biurze Rzecznika Ubezpieczonych. Wtóruje mu Krzysztof Kawałowski: "Zasada jest prosta: chcesz pieniądze za szkodę większe niż te, które zdaniem ubezpieczyciela są zasadne, idź do sądu. Kiedy firmy ubezpieczeniowe zaczną wypłacać należne odszkodowania w odpowiedniej wysokości? Zaniżanie odszkodowań przestanie się ubezpieczycielom opłacać w chwili, gdy kwoty wypłat związanych z karami finansowymi i kosztami sądowymi przekroczą potencjalny zysk. Takie są zasady wolnego rynku i nawet wytyczne KNF tu nie pomogą. Parafrazując Kobuszewskiego, "zasad rynku pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb".

Sprzedaż szkody - rozwiązanie dla niecierpliwych

"Dopłaty do odszkodowań", "Odkupimy Twoją szkodę za gotówkę" - internet pełen jest tego rodzaju reklam. Czy rzeczywiście sprzedaż roszczenia jest sposobem na łatwe pozbycie się kłopotu z ubezpieczycielem, który zaniżył odszkodowanie?

W praktyce sprzedaż szkody jest prosta: firma poprosi nas o kosztorys, na podstawie którego likwidowana była szkoda i sprawdzi, czy jeszcze coś można z ubezpieczyciela wyciągnąć. Ale - ile jeszcze ubezpieczyciel mógłby dopłacić - tego się nie dowiemy. Poznamy jedynie kwotę, za jaką kancelaria zechce odkupić od nas szkodę. Firmy skupujące szkody nie działają charytatywnie - muszą zarobić na różnicy pomiędzy kwotą, jaką zapłacą klientowi, a tym, co uda im się “wycisnąć” z ubezpieczyciela.

"Skuteczność naszej firmy jest bardzo duża, co potwierdzają liczne wygrane sprawy, jednak część klientów obawia się długotrwałego procesu sądowego i kosztów, które się z tym wiążą. Wówczas wybierają pewne pieniądze, wypłacane przy realizacji umowy przeniesienia wierzytelności" - mówi Tomasz Stanisławski, specjalista z firmy odszkodowawczej Votum. W praktyce sprzedanie szkody może być korzystne jedynie dla kogoś, komu bardziej niż na całkowitym zaspokojeniu roszczeń zależy na czasie, bo np. musi szybko mieć sprawne auto, a nie ma oszczędności i pieniędzy z odszkodowania nie wystarczyło na naprawę.

Gdy już klient zdecyduje się sprzedać szkodę, podpisuje z firmą odszkodowawczą umowę cesji wierzytelności i otrzymuje zapłatę. Od tej pory nie może dochodzić odszkodowania od ubezpieczyciela.

Firmy ryzykują, ale odkupują

Odkupywanie szkód jest ryzykownym biznesem. Firma, która zapłaciła klientowi za prawo do szkody, musi teraz wyegzekwować pieniądze od ubezpieczyciela: udowodnić mu, że zaniżył odszkodowanie i powinien dopłacić (odpowiednio więcej niż firma zapłaciła klientowi). Jednak niemalejąca ilość ogłoszeń o skupie szkód może świadczyć o tym, że kancelarie są w swoich działaniach skuteczne. Pierwsza trudność dla firmy pojawia się już na etapie konstruowania umowy cesji: jak sporządzić taką umowę cesji, której sąd nie odrzuci i tym samym nie zniweczy możliwości dochodzenia pozostałej części odszkodowania. Następnie kancelaria musi udowodnić, że odszkodowanie zostało zaniżone.

Kolejny “haczyk” pojawia się, kiedy szkodę chce sprzedać kombinator. Przestępcy specjalizujący się w wyłudzaniu odszkodowań mają w zakładach ubezpieczeń godnych przeciwników w osobach likwidatorów. Próbują więc szczęścia wciskając “trefne” szkody za gotówkę kancelariom. Specjaliści z kancelarii muszą więc nie tylko oszacować, czy w danej sprawie coś jeszcze można z ubezpieczycielem ugrać w sądzie, ale też muszą odsiać tych, którzy usiłują wzbogacić się na ustawianej szkodzie lub sprzedać tę samą szkodę kilku firmom. Krzysztof Kawałowski przyznaje, że próby wyłudzenia się zdarzają: “Dochodzi do takich sytuacji, gdzie klienci popełniają przestępstwo, jednak w takich przypadkach składamy zawiadomienie do prokuratury. Nie mamy skrupułów. Zwrot pieniędzy też nie pomoże, przestępstwo to przestępstwo. Są nawet całe grupy, które próbują sprzedawać szkody kilku firmom, ale z racji ścisłej współpracy z konkurencją i wymianą informacji, oszuści są identyfikowani i zajmują się nimi organy ścigania”.

Sprzedaż szkody to nie jest czysty zysk

Klient sprzedał kancelarii swoją szkodę i otrzymał w gotówce… no właśnie, co? Odszkodowanie? Zapłatę? Od tego, czym są pieniądze otrzymane od kancelarii zależy, czy klient będzie musiał podzielić się nimi z fiskusem, czy nie. “Zapłata przez podmiot „kupujący” wierzytelność, określonej kwoty dla Poszkodowanego (wierzyciela), nie jest odszkodowaniem, a wynagrodzeniem za przelew wierzytelności – ustalonym na zasadzie swobody umów (art. 353 ze zn. 1 kc).” - wyjaśnia Piotr Budzianowski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych. “Dopłata do odszkodowania” nie jest odszkodowaniem, a to oznacza dla poszkodowanych złą wiadomość - może być objęta podatkiem dochodowym. Tomasz Stanisławski nie pozostawia wątpliwości: “Kwota świadczenia wypłacona klientowi na podstawie zawartej umowy cesji nie jest odszkodowaniem i w związku z tym powinna być odprowadzona zaliczka na podatek dochodowy”.

Kolejne utrudnienie, jakie może spotkać poszkodowanego, który sprzedał szkodę, to ewentualna konieczność pojawienia się w sądzie w charakterze świadka. Gdy już firma pójdzie z ubezpieczycielem do sądu, aby dochodzić odkupionych roszczeń, może pojawić się potrzeba ponownego przeanalizowania okoliczności zdarzenia. Firmy odszkodowawczej na miejscu kolizji przecież nie było, ale był tam poszkodowany. Jeśli więc sprzedaliśmy szkodę, to nie oznacza, że na pewno pozbyliśmy się kłopotu. “Osoba, która dokonała przelewu wierzytelności na inną osobę, może występować przed sądem jako świadek w sprawie, w której stroną jest nabywca jego wierzytelności. Osoba, która zbyła wierzytelność nie może być stroną takiego postępowania, ale świadkiem - jak najbardziej” - informuje Krystyna Krawczyk, dyrektor w Biurze Rzecznika Ubezpieczonych. Wezwania klientów na świadków w praktyce zdarzają się bardzo rzadko, ale nie można takiej ewentualności wykluczyć.

Gdyby na etapie likwidacji szkód nie dochodziło do nieprawidłowości, “rynek wtórny” szkód i inne usługi pośredników odszkodowawczych straciłyby rację bytu. Niestety, pomimo coraz ostrzejszych regulacji ubezpieczyciele zaniżają odszkodowania, otwierając tym samym szerokie spektrum możliwości przed osobami, które wiedzą, jak walczyć o pieniądze. Można powiedzieć, że to same firmy ubezpieczeniowe prowokują do tego, aby szkody komunikacyjne zyskiwały “drugie życie”, w którym w rezultacie przynoszą korzyści poszkodowanemu, firmie odszkodowawczej oraz urzędowi skarbowemu. Normalnie jedynie poszkodowany powinien otrzymać należne pieniądze - w odpowiedniej wysokości. Kiedy wreszcie będzie normalnie?

Dominika Grabek
Porównywarka ubezpieczeń mfind