Miałem sen, że pewnego dnia mechanizmy rynkowe stały się koniecznymi, lecz niewystarczającymi wyznacznikami działalności banków. Że niezbędne stało się uwzględnienie także wartości etycznych w procesie podejmowania decyzji ekonomicznych.
Miałem sen, że pewnego dnia banki, poprzez swoją działalność, zaczęły się przyczyniać do wzrostu zamożności społeczeństwa. Że fundamentalną zasadą, na której banki i ich pracownicy budują swoje relacje z otoczeniem, jest odpowiedzialność społeczna. Miałem sen, że pewnego dnia, realizując strategię biznesową, banki zaczęły kierować się nie tylko uwarunkowaniami ekonomicznymi, lecz także słusznymi interesami swoich klientów. No cóż, Martin Luther King, opowiadając o swoim śnie, pragnął walczyć z dyskryminującymi przepisami, marzył o zmianie istniejącego, niesprawiedliwego prawa, które dopiero uczyni każdego równym wobec niego. Mój sen opowiada o istniejących przepisach – kodeks etyki bankowej opracowany przez Związek Banków Polskich bardzo jasno mówi o społecznej misji tych instytucji, o równym traktowaniu klientów i uwzględnianiu ich interesów. Problem w tym, że to fikcja, kamuflaż dla utrzymywania bankowego niewolnictwa. Bo czas nazwać rzecz po imieniu – klienci banków to niewolnicy XXI wieku, z którymi bank pan może robić, co chce. LIBOR wysoki? Płać niewolniku. LIBOR ujemny? Won niewolniku, pan ci płacić nie będzie. King miał sen, że synowie dawnych niewolników i synowie dawnych właścicieli niewolników będą mogli zasiąść razem przy braterskim stole. Tak też się stało. U nas to wciąż tylko sny.