W tej chwili mamy w Polsce optymalny poziom koncentracji. Na kolejne znaczące połączenia nie ma miejsca. Na sprzedaż jest jeden krajowy bank – z drugiej dziesiątki naszego sektora - twierdzi Andrzej Jakubiak, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego.

Trwa wiele fuzji, które zmieniają układ sił w pierwszej dziesiątce sektora: BZ WBK połączył się właśnie z Kredyt Bankiem, Raiffeisen Bank Polska z Polbankiem, zapowiedziane są fuzje Deutsche Banku Polska i Deutsche Banku PBC; nowy bank także wejdzie do pierwszej dziesiątki. BZ WBK ma się połączyć z Santander Consumer Bankiem, a z mniejszych – Polski Bank Przedsiębiorczości połączy się z FM Bankiem. Jak pan ocenia wzrost koncentracji, z jakim właśnie mamy do czynienia?

Poziom koncentracji w polskim sektorze bankowym jest optymalny. Udział największego banku – PKO BP – nie przekracza 20 proc. Nieco mniejszy jest Bank Pekao, na trzecim miejscu jest BZ WBK. Dalej jest duża grupa instytucji, które mają po 3–4 proc. rynku. Są kraje, jak Wielka Brytania, gdzie najwięksi gracze kontrolują grubo powyżej połowy rynku. Wtedy powstaje poważny problem: jak postępować, gdy bank wpada w kłopoty.

Wydaje mi się, że poza porządkowaniem sytuacji w grupach kapitałowych, bo taki charakter będą miały zapowiedziane fuzje, na kolejne znaczące połączenia nie ma miejsca.

Sprzeciwialibyście się kolejnym fuzjom?

Będziemy się bardzo dokładnie przyglądać takim wnioskom, wnikliwie badać skutki zarówno dla banku przejmującego, jak i przejmowanego.

Ale zapewne nie mielibyście nic przeciwko transakcjom o niewielkiej skali. Kiedy mielibyśmy do czynienia ze zbyt dużymi fuzjami?

Gdyby powstawał bank kontrolujący 3–4 proc., a na pewno więcej niż 5 proc. aktywów sektora, wymagałoby to z naszej strony szczególnej uwagi.

Z czego się bierze ta deklarowana ostrożność nadzoru przy dalszej koncentracji sektora?

Pod uwagę bierzemy przede wszystkim możliwości rozwiązania problemów, gdyby bank powstający w wyniku fuzji wpadł w kłopoty. Dzisiaj jesteśmy w stanie radzić sobie z problemami sami – dzięki środkom zgromadzonym w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym – z każdym, począwszy od trzeciego banku w sektorze. Z naszego punktu widzenia jest to bezpieczne.
Druga sprawa to pozycja konkurencyjna. Rynek zdominowany przez jeden, dwa podmioty jest mało konkurencyjny. U nas już widać, że tworzą się dwie grupy – mamy konkurencję w obrębie trójki największych banków, a także w grupie siedmiu, ośmiu kolejnych instytucji. Oczywiście mniejsi również będą się starać o budowanie pozycji rynkowej w swoich niszach.
Przy ewentualnych transakcjach sprzedaży banków pod uwagę będziemy brali również sposób wychodzenia dotychczasowych właścicieli. Chodzi o zapewnienie bankom w Polsce finansowania, głównie dla portfeli kredytów walutowych, pokrycie ryzyka wynikającego z tych kredytów, a także o utrzymywanie dużego udziału akcji w wolnym obrocie na giełdzie.

Przy okazji fuzji inwestorzy zobowiązywali się zwykle, że ich polskie banki wejdą na giełdę albo zwiększy się udział akcji w wolnym obrocie. Czy to oznacza, że po fuzji Deutsche Bank Polska wejdzie na warszawską giełdę?

Tak.

Gdy półtora roku temu przyszedł pan do KNF, jednym z pierwszych pana kroków był wymóg, by właściciele informowali was o planach co do swoich polskich banków. O ilu bankach wiecie, że są obecnie na sprzedaż?

Jest jeden taki przypadek. To bank z drugiej dziesiątki naszego sektora.

Giełdowy?

Tak.

A jakie jest zainteresowanie wchodzeniem do Polski?

Zainteresowani są na przykład inwestorzy z Dalekiego Wschodu.

Tacy inwestorzy podobają się polskiemu nadzorowi?

My nie rozpatrujemy tego w takich kategoriach. Dla nas ważna jest stabilność finansowa, a oni ją zapewniają – szczególnie przy skali działalności, jaką ich banki prowadzą lub chcą prowadzić w naszym kraju. Nie mamy deklaracji, żeby chcieli kupować duże banki.

Jak pan ocenia to, co dzieje się na Cyprze? Mam na myśli obciążenie deponentów kosztami ratowania banków.

Generalnie uważam, że depozyt – niezależnie od tego, czy jest on gwarantowany, czy nie – może podlegać jakimś ograniczeniom tylko w przypadku upadłości banku. A po to państwa członkowskie UE dały limit gwarancji 100 tys. euro, żeby skalę dolegliwości w przypadku upadłości zmniejszyć.

A wracając do sytuacji na Cyprze – przy dobrze funkcjonującym nadzorze do upadłości banków raczej nie powinno dochodzić. Nadzór ma wiele instrumentów, by temu zapobiegać – tylko to trzeba robić z wyprzedzeniem. Popatrzmy na Polskę. U nas ostatnia upadłość to był Bank Staropolski w 2000 r., ale od tego czasu liczba banków systematycznie maleje. A więc procesy reperowania sektora następują. To od samego nadzoru zależy, w jakim momencie on zainterweniuje.

Niedawno KNF przyjęła nową rekomendację T, która znacznie rozluźnia ograniczenia nałożone na banki przy udzielaniu kredytów detalicznych. To rozluźnienie jest znacznie mocniejsze, niż proponował urząd KNF, jednak banki – przynajmniej te duże – wcale się nie palą do korzystania z możliwości, jakie uzyskały. Czy przedstawiciele urzędu zniechęcali banki do mocnego wchodzenia w kredyty ratalne lub gotówkowe?

Nie. Banki po prostu realnie oceniają sytuację. Wyciągnęły wnioski z tego, co działo się w poprzednich latach. Walkę o pozycję rynkową w pożyczkach gotówkowych okupiły dużą szkodowością i koniecznością tworzenia wysokich rezerw. Dzisiaj akcjonariusze nie oczekują dużych udziałów rynkowych. Poza tym rekomendacja utrzymuje wymóg badania zdolności kredytowej i zasięgania informacji w Biurze Informacji Kredytowej.
Druga strona to klienci. Każdy, kto już ma negatywną historię kredytową, ma utrudniony dostęp do kredytu. Poza tym wszystkie dane pokazują, że klienci są obecnie bardziej ostrożni w zwiększaniu zadłużenia. Według naszych wyliczeń relacja kredytów dla gospodarstw domowych do ich dochodów do dyspozycji brutto zwiększyła się do 56 proc. na koniec 2012 r. z 21 proc. w 2005 r. Gdzie tu miejsce na dalsze zwiększanie zadłużenia? Jeśli chodzi o kredyty konsumpcyjne, mamy jeden z wyższych w Europie wskaźników zadłużenia gospodarstw domowych do PKB. Przed nami są takie kraje, jak Portugalia czy Grecja...

KNF ma już audyty otwarcia spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych. Co pan teraz wie o SKOK-ach? O ich sytuacji finansowej?

Sytuacja jest złożona. W wielu przypadkach wymaga dalszych analiz, a pełny obraz będziemy mieć po otrzymaniu zbadanych sprawozdań rocznych i inspekcjach na miejscu. Trzeba też ocenić jakość dotychczasowego nadzoru sprawowanego przez Kasę Krajową. Informację o zbiorczych wynikach SKOK-ów powinniśmy podać za kilka miesięcy, mniej więcej w tym czasie, kiedy będziemy publikować informacje o innych sektorach rynku finansowego.