Ministerstwo zaplanowało największy pod względem wstępnej wielkości podaży przetarg w tym roku – zamierza sprzedać dwu- i dziesięcioletnie papiery za łącznie 6 – 9 mld zł. Aukcja odbywa się dziś, ale rozliczenie nastąpi w czwartek. A tego dnia inwestorzy dostaną pokaźny zastrzyk gotówki – MF wykupi zapadające obligacje dwuletnie warte 16,4 mld zł. Oprócz tego wypłaci też odsetki – za prawie 4 mld zł.
Rentowność polskich obligacji skarbowych / DGP
Duża liczba gotówki, jaka ma wpłynąć na rynek, to – według analityków, z którymi rozmawialiśmy – główny powód, by w ciemno obstawiać sukces przetargu. – Ministerstwo powinno sprzedać papiery nawet za 9 mld zł, czyli górny przedział podaży. Oprócz tego, że na rynku będzie ok. 20 mld zł do ulokowania, to jeszcze utrzymuje się duży popyt ze strony zagranicznych inwestorów – zauważa Adam Antoniak, analityk Pekao.
Paweł Radwański z Raiffeisen Banku też wierzy w powodzenie oferty MF, choć zastrzega, że nie zdziwi go, jeśli górnego limitu podaży nie uda się osiągnąć.
– Ta aukcja to będzie test, na ile inwestorzy krajowi są w stanie akceptować tak wysokie ceny obligacji – wskazuje Radwański. I dodaje, że możliwy jest też wariant, w którym część pieniędzy z wykupu trafi na krótkoterminowy rynek pieniężny, np. w bony NBP. Po co? By poczekać na korektę, o którą rynek obligacji aż się prosi. Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że rentowność jest bardzo niska – w przypadku dwulatek wynosi obecnie niespełna 3,9 proc., co jest rekordowo niskim poziomem. Podobnie jest z rentownością obligacji pięcioletnich. Rynek wczoraj ustalił ją na ok. 4,04 proc. – tak nisko jeszcze nie było. A dla papierów dziesięcioletnich do rekordu z września 2005 r. – czyli 4,43 proc. – też już niewiele brakuje, bo tylko 4 pkt bazowe.
– Stopa referencyjna NBP wynosi 4,75 proc. Różnica między nią a rentownością obligacji pokazuje, jak głębokie obniżki stóp obstawia rynek. Efekt jest taki, że krajowym inwestorom kupowanie krajowych obligacji nie musi się opłacać, bo koszt finansowania takiej inwestycji, np. na rynku międzybankowym, jest stosunkowo wysoki – mówi Adam Antoniak. Dodaje, że w innej sytuacji są inwestorzy z zagranicy, gdzie stopy rynkowe są rekordowo niskie. Jego zdaniem to właśnie oni dziś zarabiają na polskich obligacjach. Nie ustają w zakupach mimo dużych spadków rentowności, bo wyceniają ryzyko kredytowe Polski jako stosunkowo niskie.
– Być może to ryzyko wyceniane jest już zbyt nisko – zastanawia się Paweł Radwański. Stąd, według niego, trzeba być ostrożnym w prognozowaniu dalszego spadku rentowności polskich papierów. Specjalista wskazuje, że jesteśmy dopiero na początku fazy spowolnienia gospodarczego i postrzeganie polskich obligacji za granicą może się pogorszyć.

To będzie test, na ile inwestorzy mogą akceptować wysokie ceny obligacji