Impuls rozwojowy da nam deregulacja zawodów - twierdzi Mateusz Morawiecki, prezes Banku Zachodniego WBK.
Produkcja przemysłowa w Polsce jest pod kreską, płace nie rosną.
W ostatnim kwartale tego roku i pierwszych miesiącach 2013 r. odnotujemy spowolnienie, ale myślę, że po poluzowaniu polityki pieniężnej nasz wzrost będzie silniejszy, zmierzający w stronę 3 – 4 proc.
Czy uda się osiągnąć te 3 – 4 proc. bez reform?
Deregulacja zawodów może dać impuls rozwojowy i wzrost od 0,5 do 1 proc. PKB.
Problem polskiej gospodarki to zatory płatnicze. Jak go rozwiązać?
Ważną rolę ma tu do odegrania system bankowy z nowymi usługami finansowymi. W BZ WBK wdrażamy confirming, czyli rodzaj faktoringu, powodujący, że zwiększa się szybkość obrotu, a bank jest pośrednikiem przy obrocie należnościami. Duże problemy z płatnościami są w sektorze budowlanym, gdzie państwo powinno pomóc przez działalność Agencji Rozwoju Przemysłu. Uważam też, że w systemie rozliczenia VAT-u powinien być uwzględniony głos przedsiębiorców.
Czyli popiera pan metodę kasową, dzięki której przedsiębiorca rozliczałby się z fiskusem dopiero po otrzymaniu płatności od kontrahenta?
Jestem za propozycją zmierzającą do uwolnienia przedsiębiorców od natychmiastowego odprowadzania podatku VAT od faktur nieopłaconych przez kontrahenta.
Dlaczego państwo ma pomagać sektorowi budowlanemu?
Z punktu widzenia ekonomii liberalnej nie powinno. Jednak jesteśmy przed kolejną fazą inwestycji infrastrukturalnych. Bezprecedensowych z perspektywy ostatnich 20 czy 50 lat. Warto zatem, żeby polskie firmy budowlane miały szanse przy tej okazji na rozwój. Jeżeli pozwolimy upaść największym polskim graczom, to inwestycje będą przeprowadzały firmy zagraniczne.
Sytuacja w strefie euro wydaje się zmierzać ku lepszemu. Europejski Bank Centralny wprowadził program niemal nieograniczonego skupu obligacji.
Nie zapominajmy, że praźródłem kryzysu nie był brak dostępności kapitału, ale nierównowaga na rachunkach bieżących w poszczególnych państwach. Gdy jedne kraje mają wciąż nadwyżkę wymiany handlowej i transferów pieniężnych, to inne muszą mieć deficyt. Niemcy na rachunku bieżącym w 2008 r. miały 7,5 proc., a obecnie o 2 pkt proc. mniej, czyli nie tak wiele się zmieniło. Inne kraje mają więc deficyt. Niemcy to rozumieją i próbują doprowadzić do stanu równowagi poprzez głęboką deflację w krajach peryferyjnych, które się przed tym bronią.
Minęły dwa lata od pierwszego pakietu pomocowego dla Grecji, a okazuje się, że będzie potrzebny kolejny. Czy nie płacimy za dużo za rozwiązania, które są skuteczne w bardzo odległym okresie?
Kraje południa Europy zwiększają powoli swoją konkurencyjność. EBC tylko kupiło czas na przeprowadzenie reform strukturalnych. Z Grecją nie jest dobrze, ale to na szczęście dla całej Europy mały kraj. Przyglądajmy się Hiszpanii, Włochom i Francji. Czy tam możemy liczyć na zwiększenie równowagi makrogospodarczej? W Hiszpanii mamy już nadwyżkę na rachunku handlowym, ale cały czas za mało, aby wyprowadzić kraj z recesji.
A jak na sytuację BZ WBK wpływają kłopoty Hiszpanii?
Nie wpływają. Santander ma zasadę, że każdy z banków w poszczególnych krajach jest niezależny od strony kapitałowej i płynnościowej. Nie ma możliwości przesuwania kapitału inaczej niż w postaci dywidendy. Po drugie na Santandera bardzo dobrze działa dywersyfikacja. Tylko 10 – 15 proc. zysku pochodzi z Hiszpanii, a reszta z innych krajów, które lepiej radzą sobie z kryzysem. Nie grozi nam też, że Santander będzie musiał sprzedać BZ WBK. W Hiszpanii problemy mają banki spółdzielcze, a większe instytucje są bardzo dobrze skapitalizowane, należą do najmocniejszych banków w Europie i nie potrzebują pomocy.
Co pan sądzi o unii bankowej w ramach strefy euro i wspólnego nadzoru nad bankami?
Kraje, które są poza strefą euro, nie mają po co partycypować w takiej organizacji. Nie powinniśmy żyrować ich systemów depozytowych i długów. Strefa euro powinna jednak stworzyć mechanizm uwspólnienia polityki w sektorze bankowym.
A jak będzie się zmieniała sytuacja w polskim sektorze bankowym?
Jest możliwość rozwoju akcji kredytowej, zwłaszcza że KNF zamierza poluzować rekomendacje. Ważne, by kredyty były dostępne dla przedsiębiorstw i osób chcących kupić mieszkanie.
BZ WBK zamierza połączyć się z Kredyt Bankiem. Jak będzie wyglądał ten nowy bank po fuzji, jeśli KNF wyrazi zgodę?
BZ WBK będzie nadawał ton tej fuzji z punktu widzenia wyniku finansowego. Jesteśmy 8 – 9 razy więksi. Oczywiście przy połączeniu chcemy czerpać z doświadczeń obu instytucji. Bank powstały po połączeniu będzie trzecim bankiem w Polsce pod względem sumy bilansowej, zysku, wysokości akcji kredytowej i wielkości depozytów. Zamierzamy zamknąć lub relokować jedynie ok. 50 oddziałów. I oczywiście dalej rosnąć. Na razie planujemy rozwijać się w Polsce, natomiast ten połączony bank będzie jednocześnie centrum europejskim dla Santandera, dla różnych funkcji operacyjnych i informatycznych. To centrum informatyczno-operacyjne ma zatrudniać kilka tysięcy osób i wchłonąć też część pracowników, którzy na tej fuzji by ucierpieli.